W klasycznym schemacie opowieści o superbohaterze, gdy ten odkrywa swoje nadprzyrodzone moce, musi zdecydować czemu będą służyć – czy czynieniu dobra, czy spełnianiu jego pragnień.
Ciekawie w tym kontekście przedstawia się obrazowanie ciała głównej bohaterki. Jej ataki przywodzą na myśl zdjęcia histeryczek z kronik szpitala Salpêtrière, ale jej codzienny wizerunek jest zupełnie werystyczny. Bohaterki nie mają w sobie nic z amerykańskich college girls, chodzą głównie w powyciąganych ciuchach i przetłuszczonych włosach. Być może ich naturalność podbija fakt, że ani Eili Harboe, ani Kaya Wilkins wcielające się w dwie główne postaci kobiece nie są z wykształcenia aktorkami. I tu moim zdaniem objawia się – choć to niejedyny przypadek we współczesnym kinie – emancypacyjny wymiar obrazu Norwega. Inaczej niż w klasycznym kinie, kobieta nie jest tu obiektem spojrzenia, nie stanowi kulturowego konstruktu kobiecości, jest upodmiotowiona. Co więcej, ma moc uprzedmiotawiania innych.
„Thelmę” można czytać jako opowieść o emancypacji kobiecości, przeciw której wyciąga się cały instytucjonalny oręż, od kliniki po religię, ponieważ może stanowić zagrożenie. W tej opowieści supermocą Thelmy byłaby w istocie zdolność do samookreślenia i samostanowienia. Jednocześnie homoseksualność Thelmy można by postrzegać jako afirmację kobiecości czy kobiecość do kwadratu – samowystarczalny, zamknięty układ, w którym mężczyzna jest zbędny. Jednak równie usprawiedliwione wydaje się czytanie jej jako anty-moralitetu na temat konfliktu woli i pragnienia, który nie stygmatyzuje żadnej ze stron. Sygnalizuje jedynie, że wybór wymaga ofiar. Można także postrzegać nadprzyrodzone moce Thelmy – jeśli założyć, że nie ma nad nimi świadomej kontroli – jako swego rodzaju deus ex machina. Zmuszają one niejako Thelmę do realizacji swoich pragnień i uspójnienia „Ja”. Popełnienie w tym celu zbrodni okazuje się nieodzowne. Mnogość możliwych interpretacji stanowi siłę nowego filmu Triera.
Warstwa wizualna „Thelmy”„spełnia oczekiwania pokładane zwykle w kinie skandynawskim. Jest wysmakowana estetycznie, zdyscyplinowana, minimalistyczna i całkowicie podporządkowana narracji. Surrealistyczne sceny powiązane z odkrywaniem mocy Thelmy kontrastują ze spokojnymi, statycznymi kadrami budującymi resztę filmu. Te formalne zakłócenia doskonale obrazują konflikt zewnętrznych ograniczeń i nieskrępowanego, nieustrukturyzowanego pragnienia. Bo ostatecznie „Thelma” jest alegoryczną opowieścią o dokonywaniu wyborów, nieodzownie związanym z procesem wchodzenia w dorosłość.