„Borówka Music” to swego rodzaju fenomen na polskim rynku muzycznym. Nazwanie jej tylko firmą czy agencją koncertową to zdecydowanie za mało. Od piętnastu lat z pełną determinacją organizuje w kraju i za granicą koncerty wydawałoby się nieraz bardzo niszowych artystów, którzy jednak z każdym kolejnym wydarzeniem gromadzą coraz więcej fanów albo na długo zostają w pamięci (przykład choćby Islandczyka ET Tumasona). Każdy, kto uczestniczył w takim wydarzeniu lub miał okazję spotkać Bartka wie, że to chodząca pasja. Do tego jak się okazuje umie w barwny sposób opowiadać i przelewać na papier przygody zarówno swoje jak i swoich artystów oraz zespołów.  Wśród tych znalazły się i takie, które szybko osiągnęły popularność ale nie przetrwały, wypaliły się lub po prostu rozpadły jak i takie, które z mozołem budowały i budują swoją pozycję. Tu warto wymienić choćby najnowszy nabytek Borówka Music czyli songwriterkę Kathie, która zagrała w tym roku chyba największą ilość koncertów spośród rodzimych muzyków.
Nie brakuje też zagranicznych wykonawców, jak choćby wspomniany wyżej ET Tumason, któremu Bartek poświęca cały rozdział (kto miał okazję go poznać lub posłuchać, wie że to jak najbardziej zasłużone), Halla Nordfjord, czy Damien Jurado, którego jedyny dotychczas polski koncert w małym miasteczku Ostrzeszowie był całkowitym fenomenem. Bartek opisuje zarówno swoje początki, które były dziełem jednego  spotkania i wydawałoby się przypadkowej propozycji organizacji przez niego koncertów jak i późniejsze domowe koncerty, o których można bez przesady napisać, że w naszym kraju był ich prekursorem. Dużym atutem tej książki jest szczerość autora, który nie unika pisania wprost nie tylko o trudnościach ale też zwykłych porażkach i niewypałach. Myślę, że te opisane przypadki mogą być niezłą wskazówką dla wszystkich, którzy próbują „działać w kulturze”. Pomiędzy historie i anegdoty dotyczącyme stricte koncertów Bartek wplata swoje pozamuzyczne pasje, jak choćby gra w podwodny hokej czy członkostwo w niezbyt wysoko notowanym lecz pełnym pasji klubie piłkarskim. Te wszystkie czasami dziwne, czasami śmieszne ale też i smutne historie przenikają się w książce w naturalny sposób. Czytając ją można się złapać na tym, że mimowolnie się uśmiechamy lub wzruszamy. Oczywiście jak to w rock n rollu bywa nie mogło tu zabraknąć nieco bardziej imprezowych historii, choć sam autor zaznacza, że starał się nieco je ograniczyć. Jeżeli jednak już się pojawiają, to są dość barwnym opisem czasami kuriozalnych, alkoholowych wybryków, jak choćby uczestnictwo w jednym z najdłuższych lotów krajowych z przygodami po drodze. Bardzo ciekawym rozdziałem był ten opisujący organizację tras koncertowych poza granicami naszego kraju. To opis bardzo bogatych i ciekawych, choć nie zawsze łatwych doświadczeń. Całość dopełniają felietony, które Bartek publikował w nieistniejącej już niestety „Gazecie Magnetofonowej” oraz bogata kolekcja fotografii z archiwum autora. Z tego co wiem nakład książki powoli się wyczerpuje. Nic dziwnego bo czyta się ją jednym tchem. Nie da się ukryć, że najciekawsza będzie ona dla osób, które znają lub kiedykolwiek spotkały Bartka, uczestniczyły w jednym z jego koncertów a może nawet gościły w domu jego artystów. Pozostali jednak również nie powinni być zawiedzeni lekturą, która przynosi wiele ciekawych opowieści zarówno dotyczących autora jak i prowadzonej przez niego działalności. Szkoda tylko, że czyta się ją tak szybko. Zdecydowanie czekam na dalszy rozdział tej historii. Miejmy nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy i Borówka będzie miał szansę nadal rozwijać ją z taką pasją i zaangażowaniem z jaką robił to do tej pory.