Kameralne i klimatyczne wnętrze kawiarni położonej w podziemiach bielskiego teatru, świetnie nadaje się do tego typu pokazów. Nic więc dziwnego, że o zaplanowanej godzinie rozpoczęcia seansu sala była pełna. Na przeszkodziło nawet to, że pokaz odbywał się w niedzielę wieczorem, a sam film trwał około 2,5 godziny. Inna sprawa, że nie wszystkie przybyłe osoby wytrzymały do końca tego muzyczno-filmowego seansu. Klasyczne dzieło Fritza Langa, pomimo swojego wieku, robi bardzo duże wrażenie, zarówno pod względem artystycznym jak również kunsztu jego wykonania, tym bardziej więc muzycy mieli przed sobą trudne zadanie, wypełnienia przestrzeni obrazu nowym, głównie gitarowym brzmieniem.

Poradzili sobie bardzo dobrze.

Brudne, choć melodyjne gitarowe zagrywki, którym towarzyszył jednostajny, nerwowy rytm perkusji świetnie wpasował się w klimat filmu. Zależnie od akcji, zespół zmieniał nastrój, chwilami odchodząc od gitarowego grania
prezentował ambientowo- elektroniczny jazgot. W ich muzycznej interpretacji nie zabrakło zdrowego dystansu, dzięki czemu podczas sceny turnieju o serce królowej można było usłyszeć motywy rodem z tandetnego filmu o kowbojach. Zabrzmiało to doskonale. Jedyną słabością tej muzycznej interpretacji było to, że co jakiś czas pewne motywy stawały się powtarzalne, co niektórym widzom/słuchaczom mogło się wydać trochę nużące. Pamiętać jednak należy ile trwa ten film, tak więc mimo tego trzeba przyznać zespołowi, że z całością poradził sobie świetnie. Doceniła to zebrana publiczność, która bardzo długo nagradzała grupę brawami. Na sam koniec zespół zaprezentował na bis jeden ze swoich utworów, który jednak znacznie odbiegał klimatem od muzyki, której można było posłuchać do filmu.

Pokaz filmu wraz z muzyką był pierwszą odsłoną „Kina niemego z muzyką na żywo” czyli nowego przedsięwzięcia bielskiego stowarzyszenia „B!Loud”, nad którym patronat medialny objął SPLOT.


Bielsko Biała 23.05.2010