Historia zootechnika Środonia, który chroniąc się przed ulewą trafia do gospodarstwa Dziubasów i dalsze wydarzenia tej jednej nocy oraz prowadzone kilka lat po ich zajściu śledztwo grupy milicjantów – to dwie płaszczyzny czasowe, na których rozgrywa się film. Dana jest nam niewyjaśniona zbrodnia i próba jej rekonstrukcji. Jednak reżyser nie ogranicza się do zgrabnej, prostej historii. Wprost przeciwnie: mnoży tropy prowadzące do innych przestępstw, sygnalizuje odniesienia polityczne i problemy osobiste bohaterów. Tworzy tym sposobem precyzyjną siatkę wątków i motywów, do końca utrzymując napięcie wydarzeń okraszonych wódką, przekleństwami i groteską.
Strona formalna filmu budzi ciekawe skojarzenia. Nawarstwianie wątków i wydarzeń, brutalność, a w szczególności język naszpikowany wulgaryzmami przywołują estetykę filmów Quentina Tarantino. Dosadne i mięsiste sformułowania idealnie współgrają z zapadłą prowincją, rozpasanym chłopem-gospodarzem i niechlubnie rozsławioną milicją. Krytycy niejednokrotnie w kontekście filmu Smarzowskiego przywołują także filmowy świat kreowany przez braci Coen – punkty wspólne znajdując w absurdzie, czy czarnym humorze. Jednak najciekawszą reminiscencją, i zdecydowanie najbardziej wyrazistą, jest Ładunek 200 Aleksandra Bałabanowa.
Innymi komponentami tej konstrukcji są postaci. Wszyscy bohaterowie filmu działają na zasadzie skomplikowanego układu. Milicjanci w zatrważającej większości to banda zbaraniałych prostaczków – a w niektórych momentach i to określenie brzmi zbyt łagodnie. Najlepiej sprawdzają się w bitwie na śnieżki, ustawianiu się w kolejce do samogonu i pozwalaniu wiejskiej babie na karmienie się kiszonym ogórkiem - są wręcz idealnym materiałem do manipulacji w rękach sprytniejszych, wyżej postawionych przedstawicieli władzy. Mieszkańcy wsi również nie wzbudzają sympatii, sprawiając wrażenie bandy biesów – cwanych, pazernych, rzucających się na papierosy niczym wygłodniałe psy. Niestety, to właśnie rzeczywistość uczyniła ich takimi. Wszyscy bohaterowie są od siebie zależni, króluje donos i zdrada, bo takie są zasady gry. Jeśli ktoś tych zasad nie zna, bądź po ich odkryciu świadomie je odrzuca, zwyczajnie wypada z układanki. Reżyser jest bezwzględny – w świecie Domu złego nie ma miejsca na autonomię jednostki.
Prawda to manipulacja. Bohaterowie manipulują wersjami różnych wydarzeń, reżyser robi to za pomocą obrazu i dźwięku. Smarzowski wyraźnie pokazuje, że wystarczy chociażby jedno zdjęcie i z odpowiednim komentarzem spokojnie może ono zburzyć lub zbudować niejedną misterną budowlę. Swój film konstruuje w kilku głównych tonacjach: w przygaszonych, brudnych peerelowskich kolorach opowieści Środonia; zimnych, bardziej zdystansowanych obrazach z prowadzonego śledztwa oraz wplatanych w to wszystko gruboziarnistych zdjęciach z niemych materiałów operacyjnych filmowych milicjantów, którym towarzyszą rwane, ostre dźwięki w tle. Reżyser bawi się z widzami – chociażby tym, że uparcie wraca do jednego motywu: siekiery, o którą wypytuje oskarżonego prokurator. Powtarzane pytania pozornie są bezzasadne i świadczą o próbie skołowania mówiącego prawdę człowieka. Jeśli się jednak dobrze przyjrzeć, kilkakrotne pojawienie się owej siekiery w wykluczających się scenach dowodzi niespójności opowieści, fałszu narracji. Nie należy zbyt łatwo ufać temu, co widzimy i słyszymy.
Smarzowski nie zawiódł Domem złym. Udowodnił, że jego styl staje się coraz bardziej wyrazisty i efektowny. Oby na następny obraz nie trzeba było czekać kolejnych pięciu lat.
Dom zły
reżyseria: Wojciech Smarzowski
scenariusz: Wojciech Smarzowski, Łukasz Kośmicki
grają: Arkadiusz Jakubik, Marian Dziędziel, Bartłomiej Topa, Kinga Preis, Robert Wabich, Katarzyna Cynke, Robert Więckiewicz, Krzysztof Czeczot, Eryk Lubos, Lech Dyblik, Marcin Juchniewicz, Bartosz Żukowski, Grzegorz Wojdon, Sławomir Orzechowski, Piotr Głowacki, Mariusz Jakus i inni
zdjęcia: Krzysztof Ptak
muzyka: Mikołaj Trzaska
kraj: Polska
rok: 2009
czas trwania: 105’
premiera w Polsce: 27.11.2009r.
ITI Cinema