Smingus, zespół o międzynarodowym charakterze na co dzień działający w Krakowie, dał się poznać szerszej publiczności już kilka lat temu, kiedy zadebiutował świetnie przejętym albumem „Landslide” (wtedy jeszcze pod szyldem Don’t Ask Smingus”). Teraz muzycy wracają z całkiem nową płytą, ukazującą duży postęp, jaki grupa uczyniła od czasu swojego debiutu.
Black Diamonds, bo tak zatytułowany jest krążek, został wydany jesienią bieżącego roku. Udało się to między innymi dzięki wsparciu fanów grupy, którzy wspomogli ją w ramach coraz bardziej popularnego modelu finansowania artystów jakim jest crowdfunding. Nie wiem, czy przekonał ich do tego już wcześniejszy, udany debiut zespołu, ale po przesłuchaniu nowej płyty na pewno nikt nie będzie żałować swojego wsparcia.
Na
Black Diamonds znajdziemy dwanaście premierowych kompozycji osadzonych w różnych odcieniach gitarowego grania, ale brzmiących bardzo spójnie, przez co słychać, że mamy do czynienia z przemyślaną koncepcją artystyczną a nie zbiorem przypadkowych utworów.
Choć w warstwie muzycznej zespół oddalił się trochę od charakterystycznych dla niego blues-rockowych brzmień, to nie stracił nic ze swojego charakteru. W zamian na nowej płycie znajdziemy więcej melodii, barw i przestrzeni. Utwory urzekają klimatem i świetnymi aranżacjami. Nadal mocnym atutem Smingusów są oryginalne partie klawiszy Thymna Chase’a oraz chrypliwe wokalizy Davida Molusa. Smaku dodają „brudne” chwilami gitary Tomka Zapały oraz energiczna sekcja basisty Kirisa Bodzonia i perkusisty Jarka Wyki. Świetne zgranie muzyków w połączeniu z dużą dawką muzycznej wyobraźni pozwoliło zespołowi nagrać krążek, który urzeka swoją dojrzałością i wspaniale pokazuje jego rozwój. Tak trzymać!
Smingus - „Black Diamonds”
Loose Wire 2014