Postawa trzech sióstr, spotykających się w rodzinnym domu, by wesprzeć matkę w jej ciężkim momencie samotności, wydaje się jednoznacznie odpowiadać na to pytanie: nie. Najstarsza z nich się rozwodzi, a męża zabrała ze sobą jedynie, by zachować pozory normalności. Druga pozostaje samotna, najbardziej przywiązana do rodzinnego domu, deklaruje, że nie szuka nikogo na stałe. Najmłodsza natomiast przyjeżdża z dalekiej Florydy z nowym narzeczonym – dziesięć lat starszym, trzykrotnym rozwodnikiem – który podobnie jak jego poprzednicy zapewne nie pozostanie z nią dłużej niż rok. Również relacje między rodzeństwem wydają się dalekie od zażyłych – we wspólnych rozmowach więcej jest wyrzutów, wzajemnych nieporozumień i niewyartykułowanych napięć niż życzliwości i ciepła. Choć rozpisane przez scenarzystkę dialogi przy całej swojej uczuciowej brutalności, aż skrzą się humorem. Mimo to, każda następna wewnątrzrodzinna relacja bucha iskrami konfliktu. Rodzice nie potrafią porozumieć się z dziećmi, a one ze swoimi partnerami. To nie oznacza, że brakuje w tych sprzeczkach, uszczypliwościach i bardziej poważnych konfliktach spajającego uczucia. Ono jest, ale głęboko schowane pod warstwą nagromadzonego lęku, szorstkości i żalu. Miłość dochodzi do głosu dopiero, gdy gwar sporów cichnie, a dom wyludnia – zostaje odnaleziona w samotności.

W centrum filmu znajduje się kłącze. Trudno to inaczej nazwać, z każdym wypowiedzianym słowem coraz mocniej plącące się rodzinne relacje. Między wszystkimi przyjezdnymi, siostrami, ich partnerami, dziećmi, wujostwem, kuzynostwem i – najważniejszą – matką, nieustannie dochodzi do elektrycznych wyładowań. W całym tym zawirowaniu umyka kwestia najważniejsza: co stało się z ojcem, z którego powodu wszyscy się zjechali? Sytuacja nie zmieni się również w momencie przyjazdu policjanta, zawiadamiającego, że zaginiony został odnaleziony martwy w pobliskim jeziorze. Zaginięcie, śmierć i pogrzeb ojca działa jedynie jak katalizator dalszych sporów.


Sierpień w hrabstwie Osage to adaptacja sztuki Tracy Letts, która dokonała również jego przepisania na filmowy scenariusz. I właśnie ta teatralność najbardziej ciąży nad całością. Historia zadawnionych sporów, nagle wyjawianych rodzinnych sekretów i szorstkich uczuć, rozgrywająca się w przestrzeni jednego domu, jest wyjątkowo niefilmowa. Brakuje oddechu, miejsca na zawiązanie akcji, odmalowanie szerszej perspektywy, wyjście z kamerą poza zamknięte przestrzenie małego miasteczka. Choć przecież kino zna wiele typowo teatralnych historii z powodzeniem przeniesionych na ekran. Wystarczy wspomnieć Rzeź Romana Polańskiego, która wydaje się jednym z radykalniejszych przykładów, a przy tym być może najbardziej udanym. Tego radykalizmu zabrakło w filmie Wellsa. Ten niedoświadczony reżyser, to jego drugi film po W firmie, bał się zamknąć swoich bohaterów w jednym budynku i obserwować brutalny festiwal konwenansów i rozdrapywania masek. Chciał najdalej jak się da odejść od teatralnych desek, choć udać się nie było gdzie. Ten kompromis nie zrobił filmowi dobrze. Na szczęście reżyserowi z pomocą przyszli niesamowici aktorzy, którzy nie tylko uratowali całość, ale stworzyli niezapomniany spektakl aktorskiego kunsztu, dzięki któremu siła uczuciowych wyładowań jest jeszcze boleśniejsza i wiarygodniejsza.

Nie może nie udać się film, w którym spotykają się Benedict Cumberbatch, Chris Cooper, Sam Shepard, Juliette Lewis, Dermont Mulroney, Ewan McGregor, Julia Robert i największa z nich: Meryl Streep. Nie może, gdy wszyscy wspinają się na wyżyny swojego talentu i mają do zagrania naprawdę dobry materiał. Minimalizm scenograficzny i przestrzenny został wynagrodzony bogactwem ludzkich typów i głębi ich życia uczuciowego oraz pokładów skrywanych tajemnic, urazów i pragnień. Każda z postaci jest wyrazista, posiada własną historię i tragedię – dzięki aktorom, wszystkie z nich są przejmujące i skłaniają do wejrzenia w osobowości bohaterów.

O aktorstwie Streep powiedziano i napisano najprawdopodobniej już wszystko, ale wystarczy pokazać tę jej rolę, by udowodnić nieprzekonanym, że to aktualnie najlepsza aktorka na świecie. Jej postać to cierpiąca na raka ust histeryczka, niepotrafiąca utrzymać przy sobie najbliższych. Uzależniona od lekarstw, najlepiej czuje się, gdy weźmie te niebieskie – to jej, jak sama mówi, najlepsi przyjaciele, na których nigdy się nie zawiodła. Jej największą wadą jest mówienie prawdy w najmniej odpowiednich momentach – sprowadza to na nią gniew, żal i ostatecznie samotność. Momenty narkotycznego uniesienia, rozchichotania, błądzenia oczami po pokoju, siła i słabość oraz nieustanne zmiany nastrojów – w ciele Streep ta kotłowanina sprzeczności jest więcej niż wiarygodna, wydaje się najbardziej adekwatną reakcją na sytuację, w której znalazła się grana przez nią postać.

Drugi wielki aktorski wyczyn to kreacja Julii Roberts, która nie miała tak świetnej roli od Bliżej Mike’a Nicholsa. Gra najstarszą z sióstr, starającą się posklejać rozpadającą się rodzinę, choć sama stoi na progu rozwodu. Jej tragedia rozgrywa się w głębi skrytej psychiki. Jej wyrazem są smutne oczy, gdy nie potrafi dogadać się z dorastającą córką, delikatny uśmiech nadziei w momentach czułości męża i zastygła twarz złości na własną słabość. To wszystko potrafiła wydobyć Roberts bez popadanie w manierę i śmieszność – bardzo kameralna, cicha rola aktorki grającej postać rozrywaną od środka. Nominacje dla tych dwóch aktorek do Oscarów nie mogą być żadną niespodzianką – powiem więcej, są niezbędnym minimum.

Czy udało się Wells’owi odpowiedzieć na postawione przez siebie pytanie? Z pewnością nie, ale nie taki był cel – większą wartością jest tropienie zmian jakie zaszły w mentalności: sposób w jaki rodzinne szczęście rozumieją starsze i młodsze pokolenia. Choć to rozpad małżeństwa rodziców jest przyczyną rodzinnego zjazdu, przetrwali oni ze sobą długie lata, mimo wielu powodów, by się rozstać. Natomiast związki młodych wydają się mniej trwałe, a oni mniej zdeterminowani do ich utrzymania. Póki ich świat nie pozostaje zamknięty w granicach wielkiego, pustego domu, tylko pędzą, każdy w swoim kierunku, nie wiedzą tego, czego właśnie dowiedziała się ich matka: nie ma większego piekła niż samotność.




Michał Piepiórka - przygotowuje pracę doktorską w Instytucie Kulturoznawstwa UAM o filmowych obrazach polskiej transformacji ustrojowej. Uważnie śledzi kinowe nowości oraz dokonania polskiej animacji i dokumentu. W wolnych chwilach zajmuje się publicystyką filmową - współpracuje z portalem e.czaskultury.pl i filmweb oraz miesięcznikiem Kino. Zbyt dużo czasu spędza na festiwalach filmowych i oglądaniu meczów piłkarskich.


Sierpień w hrabstwie Osage (August: Osage County)
reżyseria: John Wells
scenariusz: Tracy Letts
zdęcia: Adriano Goldman
muzyka: Gustavo Santaolalla
obsada: Meryl Streep, Julia Roberts, Chris Cooper, Ewan McGregor, Margo Martindale, Sam Shepard, Dermot Mulroney, Julianne Nicholson, Juliette Lewis, Abigail Breslin, Benedict Cumberbatch, Misty Upham, Will Coffey, Newell Alexander, Jerry Stahl
kraj: USA
rok: 2013
czas trwania: 121 min
premiera: 24.01.2014 r. (Polska), 25.12.2013 r. (USA)
Forum Film Poland