W listopadzie po raz pierwszy zagrasz w Polsce w ramach festiwalu Ars Cameralis. Jak Twoje nastawienie przed tą wizytą?
Nie mogę się doczekać mojej wizyty w Polsce, to będzie mój pierwszy przyjazd. Wielu przyjaciół mówiło mi, że polska publiczność jest wyjątkowa i bardzo świadoma. Z dużą wiedzą na temat muzyki i sztuki. Poza tym kilka lat temu, kiedy jeszcze moja muzyka była po prostu dostępna na Myspace w postaci kilku utworów demo, jedną z moich pierwszych międzynarodowych muzycznych przygód była współpraca z Mirrormanen z polskiego Blackglass. Zaśpiewałam w dwóch piosenkach na jego albumie Holy Rain. Była to pełna przygód, eksperymentalna wyprawa w mrok ludzkiego umysłu. Weszłam w muzykę i dźwięki, śpiewałam słowa i melodie, które czułam w duszy i nagrywałam tę podróż. To było bardzo czyste i surowe.
Na co dzień współpracujesz z wieloma ciekawymi muzykami. Możesz powiedzieć kilka słów o Twoim zespole?
Przede wszystkim muszę wspomnieć o moim najbliższym partnerze, z którym współpracuję. To pochodzący z Danii i grający na gitarze Jesper Lehmkuhl. Podczas tworzenia piosenek każde z nas wnosi wiele od siebie. Moje spojrzenie na klimat i dynamikę jest bardzo emocjonalne, z kolei Jesper jest bardzo doświadczonym muzykiem, wie dużo o muzyce i aranżacji. Jako duet jesteśmy silniejsi, niż każdy z nas osobno. Kiedy przenieśliśmy się do Berlina , mieliśmy szczęście trafić na Dave’a Allena i Chrisa Hughes’a. Obydwaj pochodzą z Australii, tworzą perfekcyjną sekcję rytmiczną, współpracowali ze sobą przy wielu różnych projektach.
Obydwaj mają też podobne oczekiwania co do tego, jak wyrazić siebie w muzyce i nadać jej własny charakter. Dave zawsze narzuca mocną linię basu, trzymając wszystko razem, podczas gdy Chris Hughes podąża za wokalami, czasami atakując ekspresyjnymi partiami perkusji. Naszą skrzypaczką jest pochodząca z Belgii, naprawdę cudowna Catherine Graindorge. Stałam się fanką jej muzyki i w zeszłym roku zaprosiłam ją, aby zagrała z nami koncert promujący album
Blackbird w Berlinie. Szczęśliwie przyjechała i od tego czasu jest bardzo ważnym członkiem zespołu. Tego lata byliśmy w Norwegii, gdzie nagrywaliśmy nowy album z moim cudownym zespołem. Jestem bardzo dumna z tego, że mam wokół siebie tak fantastycznych muzyków i zarazem cudownych przyjaciół.
Czasami porównywana jesteś do Marleny Dietrich. Czy tradycja niemieckiej piosenki w jakiś sposób Cię inspiruje?
To wielki zaszczyt, ale też ciężar być porównywaną do Dietrich, bo jak ktokolwiek mógłby spełnić takie oczekiwania. Niemieckie korzenie z pewnością są widoczne w mojej pracy. Kocham niemiecką poezję i muzykę teatralną, jak na przykład Brecht/Weills Dreigroschenoper. A jeśli śpiewam po niemiecku, uwielbiam korzystać z niskiej barwy, ale też nie da się ukryć, że mój głos taki po prostu jest. Trudno mi powiedzieć skąd czerpię inspiracje. To, co wychodzi na końcu jest wypadkową całego mojego życia i ulubionych muzycznych styli, połączonych z tym co Jesper, Daves, Chris i Catherine kochają w muzyce, jak i doświadczeń zdobytych przez lata. Wszyscy razem tworzymy coś nowego i szczerego. Każdy z nas jest prawdziwy i posiada mocny charakter. To zawsze jest magiczny proces, słuchać, co z tego ostatecznie wyniknie.
Za kilka miesięcy ukaże się Twój nowy album. Możesz opowiedzieć o kulisach jego powstawania?
Dwie piosenki z nowego albumu zostały nagrane w listopadzie w zeszłym roku w Hansa Studios w Berlinie,
Helden i
Ghosts of Berlin. Podobnie piosenka przeznaczona na kolejną część składanki
Jeffrey Lee Pierce Session Project, do współtworzenia której zostałam zaproszona, co było dla mnie wielkim zaszczytem jak i przyjemnością. Podczas gdy nagrywaliśmy w Berlinie te trzy piosenki ,
Chris Eckman, mój producent , powiedział, że zna doskonałe miejsce, w którym moglibyśmy nagrać kolejny album, Studio nazywa się,
Where the wild oceans end, stąd też nazwa jednego z utworów. Zobaczyłam zdjęcia i natychmiast zakochałam się w tym pomyśle. Studio położone przy samym brzegu, tylko fale, niebo i nic co mogłoby cię rozpraszać. Spakowałam więc wszystkich moich drogich muzyków i zabrałam ich na północ. Tydzień tylko z muzyką i niekończącym się światłem dnia.
Jakiś czas temu nagrałaś niemiecką wersję utworu Heroes Davida Bowie. Co skłoniło Cię do sięgnięcia po ten utwór?
Kiedy Lutz z mojej wytwórni Glitterhouse Records usłyszał pierwszy raz nową piosenkę Ghosts Of Berlin, powiedział mi po koncercie, że na moment wyobraził sobie jakby to było, gdybym zaśpiewała Heroes Davida Bowie po niemiecku. Jako że piosenka z pewnością jest legendą a równocześnie należy do moich ulubionych, bałam się ją tknąć, choć pomysł był bardzo kuszący. Odważyłam się, nadając słowom moje własne znaczenie i odnajdując siebie w tej historii. Po jakimś czasie głos Bowiego zniknął z mojej głowy, uczucia spokoju i uczucia złości wypływały ze mnie naturalnie kiedy śpiewałam i piosenka stała się częścią mnie. Nagrywaliśmy dbając o oryginalność, lecz nie próbując przy tym dorównać pierwotnej wersji czy w jakikolwiek sposób ją zniszczyć. Wspólnie nadaliśmy tej piosence własny charakter i odnieśliśmy ją do aktualnych czasów, tu w Berlinie.
Obecnie mieszkasz i tworzysz w Berlinie. Wielu muzyków uważa, że to najlepsze miejsce na ziemi dla artystów. Czy zgadzasz się z tą opinią?
Tak, zdecydowanie. Wielu artystów i muzyków z całego świata tutaj żyje. To bardzo inspirujące miejsce.
Serdecznie dziękuję za wywiad. Ostatnie słowo należy do Ciebie.
To ja dziękuję! I jeszcze duże podziękowania dla festiwalu Ars Cameralis za zaproszenie. To będzie dla nas ogromna przyjemność zagrać u was.
Andrea Schroeder wystąpi 12 listopada 2013 roku w katowickim Kinie Rialto.
Koncert odbędzie się w ramach XXII edycji festiwalu ARS CAMERALIS.
Wywiad przeprowadził: Wojciech Żurek
Pomoc i współpraca: Ewa Tchórzewska i Weronika Piątek
Zdjęcia: Roland Rossbacher