Pojawiliście się na polskiej scenie muzycznej dość nieoczekiwanie – jak zaczęła się Wasza współpraca?
Mito: Miło, że tak to odbierasz, ale de facto jest to kilka lat wcześniejszych działań. Najwcześniej, czyli jakieś 8 lat temu, gdy byłem DJ-em techno, robiliśmy wspólne performersy, na których Lee śpiewała do bitów, gdy grałem, ale nie było to coś, co traktowaliśmy na poważnie, raczej takie spontaniczne zdarzenia. Najpierw był projekt Siupa czyli kontynuacja solowej działalności Lee. Siupa się rozpadła zaraz po nagraniu singla, który realizowaliśmy u Maćka Cieślaka jeszcze na analogowych, szpulowych Studer’ach. Po rozpadzie zespołu była chwila zawieszenia i zdecydowaliśmy się na działalność w duecie, co jak się teraz okazuje, było słuszną decyzją.
Lee: Tak, gdy zrezygnowałam z pracy, zaczęłam próbować klecić swoje rzeczy na komputerze. Zawsze dużo bardziej byłam zainteresowana tworzeniem swoich światów niż byciem aktorką, dostosowywaniem się do nie zawsze przekonujących cudzych wizji. W ten sposób wydałam trzy autorskie płyty, dostępne wciąż w netlabelach, wyszły pod pseudonimem LeeDVD, był to experymentalny lo-fi pop sypialniany. Jeden utwór pojawił się nawet na składance The Wire Exploratory Music From Poland. Potem z przyjaciółmi zaczęliśmy bawić się w żywą muzykę, zagraliśmy jako Siupa nawet na Offie.
W informacji prasowej można przeczytać, że Wasz „psychodeliczny, syntezatorowy pop polubią wszyscy miłujący retro brzmienia”. Co Was inspiruje do tworzenia takich dźwięków?
Mito: Nasza muzyka jest wypadkową naszych uczuć i zainteresowań muzycznych.
To, co ja lubię w muzyce to to, żeby była konkretna w wyrazie, motoryczna i dawała nie zawsze jednoznaczny przekaz. Na pewno Lee odpowiada za kobiecy pierwiastek tej układanki, za większą dozę poezji i melancholii. Trudno podać na to przepis– to raczej jest w tobie i cała trudność polega na tym, aby to z siebie wydobyć w jak najczystszej i prawdziwej formie. Trochę tak jak mówi Herzog, że nie ogląda filmów (lub robi to rzadko), bo chce się czuć jak jakby tylko on jeden na świecie kręcił filmy. Chodzi o to, aby praca innych nie wpływała na Ciebie w bezpośredni sposób, bo możesz stracić to, co masz już w sobie.
Lee: Ten cytat akurat pochodzi z gazety CJG, gdy go ujrzeliśmy jakoś bardzo to nam się wydało adekwatne, zamieściliśmy go więc w notce prasowej. A co nas inspiruje? Mnie chyba ostatnio inspiruje melodia, coś, w co mogę ubrać słowa, obronić obraz, który chcę wyczarować. Zawsze też działa na mnie dobry związek rytmu i basu, coś, co pozwala się zawiesić, odpłynąć, trans.
Z zawodu jesteś aktorką. Czy doświadczenie zdobyte na deskach teatru w jakiś sposób wiąże się z występami Fuka Lata?
Lee: Ostatnio zastanawia mnie to coraz bardziej. Scena narzuca dyscyplinę. Mnie, osobę o trudnym charakterze, poniekąd wychowuje, muszę dbać o to, by dawać z siebie to, co najlepsze. Na scenie stawiam siebie najlepszą, jaką mogę być. Aktor natomiast musi postawić na scenie postać, co jest trochę innego rodzaju przedsięwzięciem. Ale tak, to jest też trochę praca aktorska, poczułam to głównie przy nagraniu „Till The End”, gdzie chciałam uzyskać określony wyraz i musiałam podejść do siebie z dużą dyscypliną, jak do postaci w teatrze.Chciałam zagrać lód na ogniu.
Zdążyliście już zagrać na festiwalach Primavera w Hiszpanii oraz Pop Montreal w Kanadzie – jak to się stało, że tam trafiliście?
Mito: Jeśli chodzi o POP Montreal, to zawdzięczamy to w dużej mierze występowi na Green Zoo w Krakowie, gdzie wypatrzyła nas kuratorka i współzałożycielka POP Montreal. Oczywiście nawet nie mieliśmy pojęcia, że tam była, tym bardziej było dla nas miłym zaskoczeniem odebrać zaproszenie na występy w Kanadzie. Jeśli chodzi Primaverę, to zaproszenie pojawiło w konsekwencji naszego koncertu na Europejskich Targach Muzycznych „Dont Panic We Are From Poland”. Tak naprawdę to nigdy nie wiadomo co czeka za rogiem, dlatego przede wszystkim skupiamy się na muzyce i to jest najważniejsze, ważne festiwale nie będą miały sensu jeśli muzyka, którą gramy nie będzie nas zadowalać i dawać nam radości. W końcu to o to chodzi.
Za Wami występ na Open’er, niebawem zagracie na Off Festiwalu. Planujecie może jakąś większą trasę koncertową?
Mito: Tak, czas jechać na południe Polskie i przy okazji Offa, w sierpniu odwiedzimy kilka miast – Bytom, Kraków, a potem znów na północ – Krynica Morska i na koniec Warszawa. Planujemy na jesień więcej koncertów, ale szczegółów jeszcze nie mogę podać.
Na swoim koncie macie świetnie przyjętą Epkę „Electric Princess”. Kiedy możemy spodziewać się pełnej płyty?
Mito: Póki co zapowiada się, że wydamy singiel na jesień, a płytę może w przyszłym roku. Mamy swoje plany, ale nie są one na tyle konkretne, aby je teraz upubliczniać. Natomiast mamy materiał na płytę, choć lepiej, by miał on szansę dojrzeć w nas, także nie ma pośpiechu.
Lee: Chciałabym już nagrywać ale nie spada na nas złoto i brylanty z nieba i to jest przyczyną tego, że trzeba poczekać. Z zazdrością obserwuję tempo artystów ze Stanów na przykład, tu musi to wyglądać inaczej,tym bardziej, że robimy i finansujemy wszystko sami.
Bardzo dziękuję za wywiad. Ostatnie słowo należy do Was.
Mito: Dziękuję i zapraszam na nasze koncerty i do posłuchania naszej EP-ki, bo to najlepsza forma spotkania.
Lee: Dziękuję za zainteresowanie naszą pracą.