Joanna Kulig jako Alicja — studentka z Polski, w Paryżu pracująca jako dziewczyna na telefon — wygrywa dokładnie te same akcenty, które świetnie znamy z jej wcześniejszych kreacji (choćby z Środy, czwartku rano). Na domiar złego reżyserka każe jej wcielić się w bohaterkę wyrwaną wprost z dowcipów o Polakach — wulgarną prowincjuszkę, która po pierwszym trudnym pytaniu dziennikarki sięgnie po butelkę z wódką, na widok paryskiego blokowiska krzyknie: „jak w Polsce!”, Araba nauczy rasistowskiej linijki w ojczystym języku, a w rozmowę po francusku wplecie polskie przekleństwa. Taką rolę bardzo trudno uratować. Kulig stara się jak może, ale brak jej wyczucia i naturalności, przez co niektóre sceny wypadają z narzuconych im rejestrów stylistycznych (mam tu na myśli między innymi zwiastunowy zygzak głową z wzrokiem wbitym w twarz Binoche — ruch tak nieznośnie podręcznikowy, że aż zabawny).
Po drugiej stronie lustra staje znakomicie obsadzona Anaïs Demoustier (Charlotte—Lola).
Ale jest osoba, której zadanie jest jeszcze skromniejsze. To Małgośka Szumowska. Pod płaszczykiem skandalizującej historyjki przekazuje ona błahe i wtórne prawdy, które po złagodzeniu można by zapisać w sztambuchu panienki z dobrego domu, wieńcząc szlaczkiem. I znów warto oddać głos reżyserce. „Patrzę na młodsze pokolenie i zadziwia mnie ich brak obciążeń, które mieliśmy my, wychowani w pruderyjnej komunie i w katolicyzmie. Mamy w tych sprawach wdrukowaną barierę moralną, której oni w ogóle nie czują. Nie oceniam, czy to dobrze, czy źle, choć pewnie w ostatecznym rozrachunku niedobrze, prawda?” To chwilowe zawieszenie głosu, to wymowne zamilknięcie, tę wątpliwość wypowiedzianą wprost — wyraźnie widać w filmie. Może szczęścia nie dają Beethoven w słuchawkach czy homar na talerzu, ale przecież patrząc z drugiej strony, nie daje go także puszczanie się z obcymi mężczyznami, prawda? Zamiana piekła stabilizacji na piekło rozwiązłości nie jest dobrym rozwiązaniem, zresztą nie ma dobrego rozwiązania, bo definicja prostytucji rozszerza się tak, że obejmuje wszystkich. Dlatego właśnie jedyne, co może zrobić Binoche w momencie sprawdzianu (podczas kolacji), to zejść ze sceny — irytująco prosty zabieg pozwala reżyserce uchylić się od odpowiedzi na postawione pytania.
Źródeł tej artystycznej porażki należy pewnie szukać w nieumiejętnym dobieraniu tematów. Od Szumowskiej — nikt sprawniej nie dostarcza argumentów przeciw sobie samemu — wiemy dokładnie, jak przebiega ten proces. Każdego dnia w prasie znajduje ona materiał na „fantastyczny film”; w tej chwili ma setki pomysłów, które czekają na realizację. Nic zatem dziwnego, że w Sponsoringu razi mocny publicystyczny fundament, który przeistacza go w tendencyjne z ducha wypracowanie na zadany temat. Nie mogło być inaczej, skoro podstawa myślowa opiera się na powierzchownej notce prasowej. Nie zaskakuje również, że kreację Binoche przerysowano tak grubą kreską, że graniczy ona z parodią.
I wreszcie: epatowanie seksem. Nie ma tu miejsca na subtelność — jak gwałt butelką, to gwałt butelką (przyznaję, chichotałem). Szumowska nie bawi się w metafory. Tylko trzy sceny — kolacji z szefem i jego żoną, porannego śniadania oraz ta, w której Binoche masuje stopy własnego ojca — wyłamują się z nakazu dosłowności, ale szwy łączące je z całością natychmiast rzucają się w oczy. Nawet symbole podaje się w sposób możliwie najdobitniejszy — ruchliwa kamera Michała Englerta zawsze o chwilę za długo pokaże niedomykającą się lodówkę, otwieranie muszli, wąchanie dłoni pachnącej przegrzebkami czy oczyszczający prysznic, a w radio Classique puszczą Beethovenowską VII Symfonię A-dur (op. 92), znaną z Nieodwracalnego. Cóż, w każdym razie Pawłowi Mykietynowi nie można odmówić śmiałości.
Wielka szkoda, że Szumowska nie zdecydowała się na sumienne opracowanie jednego wątku. W obecnym kształcie Sponsoring wymyka się jej w wielu kierunkach na raz. Niektórzy powiedzą, że to wina tytułu, który dawał widzom nadzieje na coś innego — i słusznie. Obawiam się jednak, że w tym akurat przypadku eksperyment myślowy, który proponował Jeleński, opatrując Pornografię tytułem Kosmos i odwrotnie, by wskazać nowe perspektywy interpretacyjne, nic nie da. Film nie obroni się nawet jako Elles.
Sponsoring (Elles)
reżyseria: Małgośka Szumowska
scenariusz: Małgośka Szumowska, Tine Byrckel
zdjęcia: Michał Englert
muzyka: Paweł Mykietyn
grają: Juliette Binoche (Anne), Anaïs Demoustier (Charlotte), Joanna Kulig (Alicja), Krystyna Janda (matka Alicji), Andrzej Chyra (klient-sadysta), Louis-Do de Lencquesaing (Patrick) i inni
kraje: Francja, Niemcy, Polska
rok: 2011
czas trwania: 100 min,
premiera: 9 września 2011 roku (świat), 17 lutego 2012 roku (Polska)
Kino Świat
Daniel Brzeszcz — urodzony w roku 1990. Członek redakcji „Res Publiki Nowej” i portalu Niewinni Czarodzieje (niewinni-czarodzieje.pl). W ramach MISH na UW studiuje kulturoznawstwo i polonistykę; w ramach AAL — filmoznawstwo na UJ. Publikował m.in. na stronach Krytyki Politycznej, „Res Publiki Nowej” i „uniGENDER”. Interesuje się literaturą i teorią literatury półwiecza 1890—1940.