Koniec historii. Wyciągnij kosz i zamieć popioły. Od poprzedniego regularnego wydawnictwa Dude Descending a Staircase minęło dziewięć lat. Ani Noko, ani bracia Gray nie rozwiązali oficjalnie zespołu. Działał on, widocznie, w stanie „tymczasowego zawieszenia funkcji życiowych” – z okresami sporadycznej pracy w studiu i okazjonalnej działalności koncertowej. Odcięto się od armii współpracowników obecnej na poprzednim albumie, redukując skład do formy właściwej grupie rockowej, tyle że grającej elektronikę, dub i drum’n’bass. Grupy rockowej, którą @440 de facto nigdy nie było. Jest więc krócej, żywiej, ale czy usprawiedliwia to wybryk, jakim jest Future…?

Pomniki przytłaczają, a muzyka ucieka radarom. Filozofia twórcza zespołu wyraźnie pozbyła się zbędnego balastu formy. Pozostała obsesja odmiany przymiotnika „stealth” (kamuflaż czyniący samolot niewykrywalnym dla radarów posłużył za alternatywną nazwę zespołu, Stealth Sonic Orchestra) przez nazwiska ikon kulturowego hackingu. Od początku kariery zainaugurowanej remiksami Frankie Goes to Hollywood i singlem Lolita, za klubowymi beatami stały „głosy” surferów popkultury: Jeana Baudrillarda (Astral America), Marcela Duchampa (Dude...), Jacka Kerouaca (Diamonds in the Sidewalk), a teraz również Francisa Fukuyamy. Ten ostatni zostaje przywołany, by zrewidował swoje poglądy o „końcu historii” w świetle wschodnioeuropejskiej ekspansji emigracyjnej, gospodarczego wzrostu Chin i fundamentalizmu podszytego ekonomicznym „survivalem” – Apollo 440 od lat funkcjonuje jako narzędzie krytyki; co z tego, że w rytmie IDM. Na nowej płycie słychać ponadto wsamplowany głos Slavoja Žižka i Roberta Antona Wilsona – fantastycznonaukowego guru, prekursora mody na Dana Browna. Pierwszy z nich prowadzi wykład o egoizmie miłości, drugi – wprowadza nas w niuejdżowską medytację.
Popkultura różne ma twarze, a Noko i bracia Gray remiksują je w nowym kontekście. Czwarte źródło cytatów – nie zapominając o przywołanym w Odessa Dubstep Tańcu rycerzy, pochodzącym z Romea i Julii Siergieja Prokofjewa – to przeszłość zespołu. Tytułowy utwór otwiera autoplagiat – sampel wycięty z Lolity, pierwszego winylowego singla grupy.

Wszystko to stało się już pomnikiem kultury – jej „lewym brzegiem”, komentującym oficjalną historię muzyki: Beach Boysów w Stop the Rock, The Doors i Led Zeppelin w Electro Glide in Blue, Van Halen w Ain't Talkin' 'bout Dub, ale i wydarzenia na festiwalu w Altamont, Gary’ego Glittera, Blue Öyster Cult czy Ennio Morricone. Podobnej jak jazzowe standardy czy tradycyjne pieśni u Dylana, pierwowzór przetworzony przez liverpoolczyków ewoluuje w nowe kompozycje. Widać (muzyczna) inżynieria genetyczna nie tylko w teorii Fukuyamy stanowi mocny kontrargument dla prognozowanego przez ACTA końca konfliktu ideologii własności.




To było; a co niesie przyszłość? Najwyraźniej oferuje nam pakiet starterowy dla nowych, młodszych abonentów. O ile Dude... stanowiło Cabernet Sauvignon sceny klubowej, o tyle Future rozbryzguje się po brytyjskim murze jak technikolorowa farba. Apollo wybrali drogę Banksy’ego, uciekając z galerii w street art, niejako tylnym wyjściem przez sklep z pamiątkami, których na nowym albumie niemało.

Skoro wykład mamy już za sobą, przystąpmy do ćwiczeń. @440 zawsze potrafiło wyważyć proporcje pomiędzy akademizmem a praktyką – bluesem, dubem i old schoolowym breakbeatem. Zamiast wysublimowanych kompozycji, na album trafiły 3–4-minutowe piosenki. Motorbootee, Smoke & Mirrors oraz tytułowy kawałek przypominają o raz już odkrytych terytoriach (Cold Rock the Mic, Stop the Rock). Jest krótko, szybko i nadpobudliwie, jak na pierwszych płytach Junkie XL – wszystko, co tylko może się przydać do odtworzenia dynamiki występu na żywo. Drugim powodem może być obawa przed zaklasyfikowaniem bądź noszeniem na barkach spuścizny po sukcesach. W końcu nie można w kółko nagrywać Ain't Talkin' 'bout Dub.

Taneczną część albumu przełamuje, mniej więcej w połowie, wspomniany wcześniej Love is Evil. Ostatnie dwie kompozycje zaprzeczają temu, co wcześniej słyszeliśmy. Okazuje się, że w świątyni elektronicznego boga pozostały jednak jakieś posągi do kontemplacji. Pain is a Closeup, For Forty Days czy Vanishing Point z poprzednich wydawnictw nie mogą już służyć za porównanie. To, co zastajemy pod postacią Music Don’t Die i Fuzzy Logic, to ich wersja 2.0. Fuzzy Logic rozpoczyna się głosem autora serii Illuminatus!, uczącym nas medytacji. W niemal orientalnej aurze utwór wprowadza w trans, a około czwartej minuty wyhamowuje i uderza pełną kanonadą rockowego instrumentarium, z piękną solówką Normana Fishera-Jonesa. Zaraz po niej – pieśń żarliwa jak gospelowe wyznanie wiary, podobnie optymistyczna jak Baba O’Riley z repertuaru The Who. „To cud, to cud!”. Organki i skoczna perkusja pojawiają się naprzemiennie z podanym w odmiennym metrum bluesem. Ballada w rytmie breakbeatowym? Wszystko, by tylko pozostawić słuchacza w niedosycie.




Powiem szczerze, że trudno mi się było przyzwyczaić do energetycznego (up)liftingu @440. Na Electro Glide in Blue podobał mi się ten aspekt ich twórczości, jednak później z niego wyrosłem, wyżej ceniąc genialnie skonstruowane instrumentalne kompozycje pokroju The Perfect Crime czy Christiane. Jeszcze więcej czasu zajęło mi zrozumienie, że aż tak wiele się nie zmieniło. Najwidoczniej plan tej „zbrodni doskonałej” zakładał potraktowanie 90-minutowej odysei z 2003 roku (pomysłowość pierwszego dysku Dude powraca tu w bardziej homogenicznej formie) jak zbiornika z paliwem, mającego wynieść prom z okrojoną załogą (Future) na orbitę, po czym spalić się w atmosferze. Hardrockowe zamiłowanie do pracy gitary i szybkie rytmy stają się receptą na transformację diżejów w rockmanów. Jeśli taka jest ich wola, pozwólmy @440 dawać teraz czadu w kosmosie.

Apollo 440 - The Future’s What it Used to Be

Track lista:

1. Stay Frosty
2. The Future's What It Used To Be
3. Smoke & Mirrors
4. Stealth Cantorum
5. A Deeper Dub
6. Love Is Evil
7. Odessa Dubstep
8. Motorbootee
9. Traumarama
10. Fuzzy Logic
11. Music Don't Die


Maciej Stasiowski - rocznik '85 (dobry rocznik), filmoznawca i audiofil. Laureat konkursu na najlepszy tekst krytyczny Kamera Akcja 2011, wyróżniony w konkursie im. Krzysztofa Mętraka 2010. Rówieśnik wielu wspaniałych longplayów, m.in. "Misplaced Childhood" Marillion i "Hounds of Love" Kate Bush. Nieco spóźniony na pokolenie X i zbyt laicki na pokolenie JP2. Lubi amerykańską prozę spod znaku Kurta Vonneguta i Josepha Hellera.