Autorzy postanowili stworzyć książkę tyleż informatywną, co niekonwencjonalną. Jedną z zastosowanych przez nich metodologii miało być graficzne przedstawienie koncepcji zawartych w filmach Gilliama. Niestety jest to najsłabsza część Wunderkamery, ponieważ opracowania wizualne autorstwa Jakuba Woynarowskiego pozostają głęboko w sferze konceptualnej i są zwyczajnie nudne. To, co miało być łamigłówką, przypomina raczej planszę do gry w chińczyka, a sens, który miał wypływać z ilustracji jest naciągany i nie wnosi absolutnie nic do dyskusji. Wunderkamera miała być ciekawie wydaną pozycją, ale i tu możemy poczuć się zawiedzeni. Właściwie tylko okładka książki świadczy o tych szczytnych zamierzeniach. Niestandardowy format książki utrudnia jej czytanie w miejscach innych niż zacisze domowe, a ilość tekstu na każdej stronie, niewspółmierna do rozmiaru woluminu, każe nam zapłakać nad wycinką lasów. Te niby mało znaczące fakty sprawiają, że omówienie twórczości Terry’ego Gilliama jest klęską edytorską, którą ratuje wartościowa zawartość merytoryczna.
Wunderkamera składa się z kilkunastu esejów, różniących się znacznie pod względem języka i sposobu podejścia do tematu, oraz wywiadów i rozmów między autorami. Są one ułożone chronologicznie, idąc od animacji, które Gilliam tworzył dla Latającego Cyrku Monty Pythona, aż po Potępienie Fausta, pierwszą wyreżyserowaną przez niego operę.
Spośród zgromadzonych w zbiorze tekstów dwa zasługują na wyjątkowe wyróżnienie, a jeden na skarcenie. Niechlubnym wyjątkiem jest Terry Gilliam, ponieważ jest piątkiem Macieja Stroińskiego, napisany z dziwaczną manierą krótkich zdań, mających najwyraźniej onieśmielić czytelnika swoim abstrakcyjnym zacięciem. Przyznaję, że przeczytałem tę część książki wyłącznie z obowiązku i jedyne co mi po niej zostało to nieustająca irytacja. Zdecydowanie najlepszym rozdziałem jest Z archiwum G i P Piotra Mirskiego, który w przenikliwy sposób łączy twórczość Gilliama i Thomasa Pynchona. Na podstawie kilku pojęć, takich jak entropia i paranoja tworzy płaszczyznę dialogu pomiędzy dziełami obu twórców, która jest tyleż logiczna, co fascynująca. Urzekająca jest też samoświadomość autora, który w postscriptum pisze: „Pisanie tekstów akademickich również ma w sobie coś paranoicznego. Szukamy na spodniach artystów śladów zaschniętej spermy; zaglądamy im przez ramię, wypatrując na półce Kapitału Marksa; [...].” Tą rzadką szczerością Mirski wygrywa czytelnika.
Drugim bardzo interesującym tekstem jest G:Terry Gilliam. Ścieżki dostępu Kai Klimek. Autorka cytuje w nim dialogi z filmów Gilliama, wywiady z nim oraz fragmenty wypowiedzi innych osób, które zmontowane w logiczne sekwencje wydobywają nowe interpretacje twórczości reżysera 12 małp. Zastosowana tu forma jest nie tylko efektowna i interesująca sama w sobie, ale także odtwarza sposób działania Gilliama, który światy w swoich filmach tworzy ze skrawków rzeczywistości, w której żyje. Najlepszym tego przykładem jest anegdotka o podkradaniu dekoracji z planu Różowej Pantery Blake’a Edwardsa i wykorzystywaniu ich w filmie Jabberwocky.
Reszta autorów również stanęła na wysokości zadania i nie wymieniam ich tu wyłącznie ze względu na niechęć do streszczania całości. Pomimo wielu niedociągnięć Wunderkamera jest pozycją wartościową i jej zakup na pewno nie będzie błędem. Kuba Mikurda po raz kolejny udowodnił, że jest świetnym redaktorem i nie zawaha się nieść kaganka oświaty głęboko w sferę filmu.
Wunderkamera. Kino Terry'ego Gilliama, red. Kuba Mikurda
Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty i Korporacja Ha!art, 2011
Maciej Badura - rocznik '85. Kulturoznawca, amerykanista, Ph. D. wannabe. Interesuje się amerykańskim kinem niezależnym, filmem kanadyjskim, queerem i transgresją wszelkiego rodzaju. Kiedyś napisze monografię o Harmonym Korine. Nade wszystkich ceni sobie Todda Solondza. Nałogowo ogląda seriale. Platonicznie zakochany w Sashy Grey, Williamie Faulknerze i telewizyjnych programach o sprzątaniu.