Na płycie znajduje się jedenaście piosenek, z których każda opowiada inną historię. Wszystkie jednak łączy krajobraz tytułowej krainy pyłu. Choć zmieniają się bohaterowie, to tło pozostaje ciągle to samo, stając się przez to głównym motywem tego albumu. Słychać to w poszczególnych utworach, które choć różnią się od siebie, to stanowią jeden przemyślany koncept.

Na płycie mamy to, co w muzyce The Walkabouts zawsze było najlepsze. Delikatne, akustyczne ballady o kojącym brzmieniu przeplatają się z energicznym rockiem, zabarwionym folkiem i bluesem.
Podobnie jak na poprzednich płytach, i tutaj znakiem rozpoznawczym są świetnie uzupełniające się wokale Chrisa Eckmana i Carli Torgerson. O ile głos Chrisa dodaje muzyce zespołu drapieżności, o tyle Carla swoim delikatnym śpiewem potrafi dosłownie oczarować. Wystarczy posłuchać singlowego „My Diviner” by się o tym przekonać

.

Dużym atutem „Travels…” jest prostota wszystkich utworów. Nie ma tu miejsca na przesadne kombinowanie. Płyta jest zbiorem klasycznych piosenek, zagranych z niezwykłą lekkością, której próżno szukać u wielu innych podobnych zespołów. Warto też zwrócić uwagę na znakomitą produkcję, dzięki której album charakteryzuje się doskonałym brzmieniem.

Przy okazji premiery plyty Chris Eckman napisał, „że sam zespół jest z niej dumny, choć proces jej tworzenia był bardzo trudny i powolny”. Było jednak warto, ponieważ „Travels In The Dustland” to płyta, która już teraz zasługuje na miano jednego z najlepszych albumów mijającego roku.


The Walkabouts – Travels In The Dustland
Glitterhouse 2011