Postać stworzona przez Lena Weina i znakomitego rysownika Berniego Wrightsona była dla przyszłego autora _Strażników_ czy _Zabójczego Żartu_ prawdziwą trampoliną do kariery w amerykańskim przemyśle obrazkowym i jednym z pierwszych objawów komiksowej rewolucji, która miała dopiero nastąpić. Alan Moore _Potwora z Bagien_ zdefiniował na nowo, a niejako przy okazji przyczynił się do założenia wielce zasłużonego imprintu Vertigu, publikującego komiksy przeznaczone dla dorosłego czytelnika. W przypadku _Sagi o Potworze z Bagien_ wyświechtane frazesy o rewolucyjnych zmianach, że „nic nie będzie już takie samo”, którymi czytelnicy są nieustannie bombardowani, były jak najbardziej uzasadnione. „Stary” Swamp Thing zginął, aby „nowy” mógł zostać wymyślony ponownie. Doprawiony smakowitą estetyką grozy, z nienachlanym ekologicznym przesłaniem i ezoteryczno-magicznymi wtrętami. _Saga o Potworze z Bagien_ była dla Moore`a komiksowym poligonem doświadczalnym, a samo zielone monstrum stało się laboratoryjną świnką, na której wybitny scenarzysta testował swoje pierwsze zakręcone pomysły.
Znacznie poszerzył granice produkowanego seryjnie komiksu, sprawdzał ile da się wycisnąć z formy 24-stronnicowego odcinka „przygód” i często wystawiał na próbą cierpliwość… cenzorów. Jego seria była bowiem pierwszym tytułem z głównego obiegu pozbawionym charakterystycznego stempla Comics Code Authority, którym oznaczano pozycje odpowiednie dla małoletniego odbiorcy, bo Moore z założenia pisał ją dla dorosłego czytelnika.

W historiach zebranych w _Miłości i śmierci_ scenarzysta próbuje się w różnych konwencjach i stylach. Tom otwiera symboliczny _Pogrzeb_ pogłębiający mitologię Potwora, w którym Alec Holland raz jeszcze przeżyje tragiczny wypadek na bagnach Luizjany. Najdłuższa, bo aż trzyczęściowa, tytułowa historia jest opowieścią grozy, która niestety nie może mnie już przestraszyć. Trudno natomiast nie docenić jej swoistego epilogu (_W dole, wśród zmarłych_), będącej błyskotliwą wariacją na temat infernalnej części _Boskiej Komedii_ Dantego, zlokalizowaną w komiksowym uniwersum DC, z gościnnymi występami takich postaci jak Demon, Spectre czy Phantom Stranger. W _Opuszczonych domach_ spotkamy się z znanymi z kart _Sandmana_ Kainem i Ablem, by raz jeszcze przenieść się do krainy Śnienia. Zamykający zbiorek _Wiosenny rytuał_ to fantazyjny opis seksu, uosobienia natury z ludzką kobietą, podany w fikuśnej, New Age`owej metaforyce.

Jak widać opowieści przedstawione w drugim tomie cechuje duża różnorodność, na wszystkich jednak w równym stopniu swoje piętno odcisnął czas. Najgorzej obszedł się z przeładowaną tekstem narracją, choć akurat Moore miał zawsze skłonności do mocno literackiego, kwiecistego stylu opowiadania historii oraz z oprawą graficzną. Rysunki z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku obecnie prezentują się nieco archaicznie, ale nie można odmówić im pewnego uroku. Ciężko wyróżnić któregoś z spółdzielni grafików pracujących przy oprawie wizualnej albumu, ale najlepsze wrażenie pozostawili chyba Steve Bissette i Shawn McManus.

Warto było czekać te dwa lata na kontynuację _Sagi o Potworze z Bagien_, choć pewnie czas oczekiwania na kolejny tom będzie podobny. Nie do końca rozumiem decyzję Egmontu, aby serię pod wieloma względami podobną do równolegle publikowanego _Hellblazera_ wydawać w ramach twardookładkowej kolekcji _Obrazów Grozy_. Szkoda, że nic się już z tym nie da zrobić. Bo głupio teraz wydawcy zmieniać całkowicie format i cykl wydawniczy, a czytelnik kręcący nosem na takie kombinacje rad nierad musi uzbroić się w cierpliwość.

_Saga o Potworze z Bagien #2: Miłość i śmierć_
Alan Moore, Steve Bissette, John Totleben, Shawn McManus, Rick Veitch, Ron Randall
Tłum.: Jacek Drewnowski
"Egmont":http://www.egmont.pl/
05/2009



« powrót