Millar to artysta syty, który właściwie osiągnął wszystko, co tylko można osiągnąć w komiksie mainstreamowym. Mając znane nazwisko, ceniony dorobek, z wieloma pozycjami, które śmiało będą uchodzić za klasykę, obecnie skupia się bardziej na kręceniu się w środowisku filmowym. Gołym okiem widać, że do swoich najnowszych, także autorskich projektów, zbytnio się nie przykłada. Dokładnie to samo można powiedzieć o Johnie Romicie Juniorze. To nie ten sam artysta, którego znamy z kart Punisher: Warzone, Daredevil: Człowiek bez strachu czy choćby runu w semikowych X-Menach. We Wrogu publicznym nie bije to jeszcze po oczach tak mocno, jak choćby w czwartej serii The Avengers, ale z jego charakterystycznego stylu ostała się tylko nieznośna maniera, którą próbuje przykryć liczne niedoskonałości. Koszmarne uproszczenia anatomii, schematyczna kompozycja planszy i inne niedoróbki jedynie otwierają listę zarzutów. Oczywiście fani jego grubej, mięsistej krechy będą zaciekle bronić swojego ulubieńca, ale faktem jest, że Romita po prostu zatrzymał się w rozwoju.
Wolverine miał szansę stać się czymś więcej, niż tylko kolejnym pajacem w kostiumie.
Gdyby jeszcze historia była w jakiś sposób zajmująca, to jeszcze dałoby się przełknąć tę papierowatość Wolviego, ale z bogatego niegdyś repertuaru fabularnych zagrywek Millarowi pozostało jedynie zamiłowanie do rozmachu. Taniego, zwykle przeszarżowanego, przyjmującego postać chamskiej zagrywki pod fanów, potocznie zwanej "fan-service". Podwodna potyczka głównego bohatera z rekinami, kolejne pojedynki z Elektrą i każde pojawienie się Gorgona są chłodno skalkulowane na nerdgasm i przez to niekoniecznie są w stanie go wywołać. Fabuła Wroga publicznego osnuta została wokół szpiegowskiej rozgrywki pomiędzy S.H.I.E.L.D. a triumwiratem marvelowskich terrorystycznych organizacji – Hydry, The Hand i Dawn of the White Light. Pomysł na intrygę jest dość durny i do pięt nie dorasta prostemu przecież, ale wykonanemu z pewną zręcznością konceptowi na Tajną Wojnę Bendisa. Wolverine po praniu mózgu zaczyna pracować dla "tych złych" i poluje (przynajmniej z pozoru) na "tych dobrych", aby również ich przekabacić na ciemną stronę mocy. I ci dobrzy próbują go powstrzymać. Oczywiście nieskutecznie, wszak Logan jest najlepszy w tym, co robi. W przeciwieństwie do Millara i Romity, którzy w swoim rzemiośle stracili nieco biegłości.
Wydawnictwo Mucha Comics nabrało wyraźnie wigoru w pierwszym kwartale 2011 roku, który w opinii wszystkich komentatorów miał stać się początkiem końca polskiego rynku komiksowego. Fani nurtu superhero na pewno znajdą coś dla siebie w ofercie duńsko-polskiego edytora, ale akurat „Wroga publicznego” raczej bym odradzał. Ja cierpliwie poczekam na drugi tom New Avengers i znakomite Civil War, w którym Millar pokazał klasę.
Wolverine: Wróg publiczny t.1
Mark Millar, John Romita Jr., Klausa Janson
Tłum.: Tomasz Sidorkiewicz
Mucha Comics
03/2011