Jiro Tanigchi w Podniebnym Orle opowiada o zderzeniu dwóch wymierających kultur, niszczonych przez postępującą modernizację. W epoce pary i elektryczności, banków i kapitałów zaczyna brakować miejsca dla amerykańskich Indian i japońskich samurajów, hołdujących tradycyjnym wartościom. Połączeni podobnym kodeksem honorowym w walce z armią Stanów Zjednoczonych gotowi są poświęcić życie w obronie swojej ziemi i wartości, które wyznają.  
 
W komiksie nominowanych do nagrody Japon Expo Awards w kategorii seinen jak w soczewce skupiły się niemal wszystkie tematy, jakie Taniguchi poruszał w innych swoich utworach. Pojawia się zatem idealizacja prostych, męskich wartości (obecnych w Ratowniku) i bohaterów, w tym wypadku akurat samurajów (znanych również z Księgi Wiatru) i Indian, zawsze stających w obronie tego, w co wierzą.
Dwaj główni bohaterowie długo nie mogli się odnaleźć w obcym kraju, ale kiedy zetknęli się ze Siuksami, udało im się wstąpić na ścieżkę swojego przeznaczenia (podobny schemat pojawia się w Zoo Zimą). Życie rdzennych mieszkańców Ameryki to apologia spokojnej egzystencji zgodnej z rytmem natury (co pojawiło się w Wędrowcu z Tundry), jak zwykle zachwycająco odmalowanej kreską Taniguchiego.
 
Świat Dzikiego Zachodu wydaje się wręcz stworzony dla japońskiego artysty, który w swoim wycyzelowanym, ale bardzo surowym (aż chciałoby się dodać – męskim!) stylu oddał piękno Gór Skalistych, bezkres prerii, dzikość lasów, ale też polowania na monumentalne stada bizonów, spokój indiańskiej wioski i brutalność starć "niebieskich mundurów" z czerwonoskórymi. Graficznej maestrii Taniguchiego towarzyszy doskonały warsztat, sprawiający, że lektura komiksu byłaby czystą przyjemnością – gdyby nie jego fabuła. Irytująco banalna, godna najbardziej sztampowych westernów, przedstawiająca konflikt rozdzierający Amerykę u progu Ery Meji lub, jak kto woli, końca XIX wieku, jednostronnie i stereotypowo à rebours (Indianie to ci dobrzy, a kowboje to ci źli). Siermiężna dydaktyka na poziomie szkolnej czytanki, waląca czytelnika po łbie swoim przesłaniem, zastępuje fabularne mięso i emocje. Drażniący patos bije niemal z każdej strony, każdej sceny, każdego dialogu. Wszystko to sprawia, że lektura Podniebnego Orła, tak dopracowanego pod względem formalnym, staje się momentami nieznośna.
 
Ale oceniając ten komiks, jestem rozdarty. Bo z jednej strony nie jestem w stanie przymknąć oczu na wszystkie komiksowe grzechy popełnione przez Jiro Taniguchiego, a z drugiej mam świadomość, że jest to przecież radośnie przerysowana przygoda na Dzikim Zachodzie. Jakiż dzieciak zaczytany w kolorowych zeszytach nie chciałby zobaczyć, jak dwóch samurajów z ostrymi jak brzytwa mieczami, walczących u boku szlachetnych Indian pod wodzą Szalonego Konia, stawia czoło armii dowodzonej przez generała Custera uzbrojonej w pierwsze działka gatlinga? Przecież to ziszczenie ledwo co pamiętanych marzeń i zebranie w jednej historii najbardziej kultowych motywów (brakuje tylko wojowników ninja i zombiaków)! Jak taki komiks mógłby się nie udać? Jak widać na przykładzie Podniebnego Orła, może…


Podniebny Orzeł

Jiro Taniguchi
Tłum.: Radosław Bolałek
Hanami
10/2010