Tuż po godzinie 19.00, po trzech tradycyjnych, teatralnych dzwonkach i instrumentalnym wstępie, na dyskretnie oświetlonej scenie pojawili się muzycy młodej niemieckiej grupy Get Well Soon prowadzonej przez obdarzonego specyficzną barwą głosu i charakterystycznym wyglądem, przywołującym na myśl obraz przedwojennego aktora, Konstantina Groppera. Zespół został zapowiedziany jako jedno z odkryć organizatorów tegorocznego festiwalu. I choć mają już na swoim koncie dwie płyty, to poniedziałkowy koncert był Ich pierwszym występem w naszym kraju. Zaprezentowali większość utworów z wydanego w tym roku, zbierającego świetne recenzje albumu „Vexations”. Pomimo że trzon zespołu stanowi klasyczne rockowe instrumentarium, to jego brzmienie urozmaicone jest instrumentami klawiszowymi, trąbką, cymbałami oraz skrzypcami. Nad wszystko jednak wybija się głos i sposób śpiewania Konstantina, przez co muzyka Get Well Soon nabiera szczególnego charakteru. Momentami było bardzo surowo i gitarowo („Angry Young Man”), a chwilami balladowo i spokojnie („Nausea”). Dzięki bogatym aranżacjom, muzyka Niemców nabierała też wzniosłego, teatralnego wręcz charakteru. Niestety z tego samego powodu zdarzało się, że utwory stawały się nieznośnie patetyczne, a to za sprawą operowych wokali skrzypaczki, które chwilami brzmiały drażniąco.
Nie sposób jednak odmówić zespołowi umiejętności budowania nastroju i dramaturgii. Ich występ spotkał się z bardzo dobrym odbiorem publiczności, co zaskutkowało podwójnym bisem.

Po przerwie przyszedł czas na oczekiwany występ Lambchop. Amerykanie przyjechali do Chorzowa w ramach bardzo specyficznej trasy koncertowej, podczas której grają całą swoją płytę „Is A Woman”. Choć wydana została osiem lat temu, to nadal uznawana jest  przez wielu za najlepszy album zespołu. W zapowiedzi Ich występu padło zdanie, że za chwilę na scenie zapanuje magia… Tak też się stało. Gdy po gromkich, powitalnych brawach nastąpiła chwila ciszy i skupienia a ze sceny zaczęły płynąć delikatne dźwięki fortepianu i gitar akustycznych, czuć było oczekiwanie na moment, kiedy usłyszymy fenomenalny głos Kurta Wagnera, ubranego w rozpiętą, flanelową koszulę i czapkę z daszkiem, spod której nieśmiało spoglądał w stronę licznie zebranej publiczności. Pomimo że album „Is a Woman” jest bardzo wyciszony i delikatny, to jednak ani przez chwilę występ Lambchop nie był nużący, a z każdym kolejnym utworem muzycy jakby coraz bardziej rozkręcali się i otwierali przed publicznością, wdając się zarówno z nią jak i między sobą w żartobliwe rozmowy, dziękując przy tym za dobre przyjęcie i gromkie brawa, towarzyszące każdemu z granych utworów. Oprócz śpiewu Wagnera warto było zwrócić uwagę na pozostałych muzyków, doskonale odgrywających swoje wyciszone i delikatnie brzmiące partie, które świetnie dopełniały melodie gitary i głosu wokalisty. Dawno nie słyszałem na żywo tak perfekcyjnie zgranego zespołu. Choć tematem przewodnim występu Lambchop był materiał z płyty „Is A Woman” to jasnym było, że na jej odegraniu się nie skończy. Po krótkiej przerwie muzycy zaprezentowali bardziej żywe i energiczne utwory – jeśli tak je w ogóle można określić. Tej części koncertu towarzyszyła trochę inna atmosfera, jakby bardziej swobodna, pełna dialogów pomiędzy muzykami a publicznością. Wśród granych utworów na szczególne wyróżnienie zasługuje cover zespołu Sisters Of Mercy „This Corrosion” podczas, którego Kurt Wagner zaprezentował taką choreografię, że nie powstydziłby się jej sam Andrew Eldritch. Nie mogło się obyć też bez bisów, podczas których muzycy zagrali dwa bardzo energiczne, żywiołowe utwory, które spotkały się ze szczególnym uznaniem publiczności. Jednak na koniec, już żegnając się, Lambchop zagrał bardzo spokojny utwór, który Kurt Wagner zadedykował dziewczynie siedzącej w jednym z pierwszych rzędów. Dzięki niemu na sam koniec ponownie zapanowała magia, choć tak naprawdę towarzyszyła ona całemu występowi zespołu.



Ars Cameralis 2010
Get Well Soon, Lambchop
Chorzów, Teatr Rozrywki
22 listopada 2010