Na wschód do Tatarii Roberta D. Kaplana ma być fascynującą relacją z podróży po krajach należących do szeroko pojętego Bliskiego Wschodu, w czasie której autor dokonuje przenikliwych obserwacji na temat historii oraz bieżącej sytuacji politycznej obserwowanych państw. Książka ta ma również odpowiedzieć na pytanie o charakter współczesnych granic, ich stopniowalność i realność. Podróż, wiodąca przez Bałkany, Turcję, Wielką Syrię, Kaukaz i Tatarię, ma zapoznać samego autora, a także i czytelnika, z sytuacją polityczno-społeczną regionu pomiędzy zakończeniem zimnej wojny (listopad 1989) a atakiem terrorystycznym z 11 września 2001. Efektem podejmowanej przez reportera wyprawy ma być utrwalenie ulotnego obrazu krajów stojących na skraju politycznych przemian.

To wszystko obiecuje nam Kaplan w przedmowie, tego również spodziewamy się po przeczytaniu przywoływanych na obwolucie książki recenzji. Przypuszczamy również – po zapoznaniu się z informacją o pisarzu – że autor owej książki jest nie tylko dziennikarzem i politologiem, ale także wybitnym znawcą problematyki Bałkanów, choćby jako autor bestsellerowych Bałkańskich upiorów.

Gdy jednak, uzbrojeni w takie przypuszczenia i zwiedzeni obietnicami pierwszych stron, przebijemy się przez kolejne pięćset, niełatwo będzie nam pozbyć się pewnego rodzaju zdumienia. Kaplan opisuje bowiem rzeczywistość do pewnego stopnia nam znaną, czy to z bezpośredniego doświadczenia, czy z relacji świadków, czy nawet z lektury czasopism i innych książek.
Owa rzeczywistość zostaje jednak opisana w sposób, który nie pomaga rozpoznać w niej niczego, co – patrząc na to, co patrzy Kaplan – widziałby Europejczyk z kraju zza żelaznej kurtyny. Nie chodzi mi tutaj nawet o ewidentne zderzenie kulturowe, którego doświadcza autor książki i z którym nie umie sobie poradzić, ale o tkwiące głęboko w reporterze przekonanie na temat tego, że on wie i rozumie.

Wie i rozumie wszystko, nie tak powierzchownie, jak zwykli ludzie, jak czytelnicy jego książek, ale o wiele głębiej. Wzrok reportera ślizga się po poznawanych ludziach, zwyczajach, kulturach i krajach tylko po to, by odkryć rządzące nimi mechanizmy. I, jak się możemy domyślać, zadanie to Kaplan wypełnia we własnym mniemaniu mistrzowsko:
W Europie Wschodniej wciąż trwała wojna między wartościami amerykańskimi i rosyjskimi: humanizm symbolizowany przez schronisko dla bezdomnej, prześladowanej mniejszości i tolerancja krzewiona na uniwersytecie walczyły z absolutyzmem i gangsterstwem.

Nie warto nawet się zastanawiać, które wartości przynależą do kultury rosyjskiej, a które do amerykańskiej. Podobnie nie ma co zatrzymywać się nad pytaniem, gdzie leży sympatia autora, gdy opisuje  konflikt polityczny między Izraelem a Palestyńczykami. Swoich poglądów autor nie ukrywa ani też się od nich nie dystansuje. Byłby to wszak akt niepotrzebnej skromności, mogącej nadwątlić siłę głoszonych jedynie słusznych analiz i prognoz politycznych. Dokonywanych oczywiście pod określonym kątem, zorientowanych nie tyle na to, jak będzie rozwijała się sytuacja polityczna odwiedzanych państw, lecz na to, jak powinny zareagować na nadchodzące zmiany Stany Zjednoczone.

Pojawiające się już na początku lektury zadziwienie towarzyszyć będzie nam już do końca. Zwłaszcza wtedy, gdy autor postanowi nam odsłonić tajniki swego reporterskiego i pisarskiego warsztatu. Dowiemy się między innymi, że Kaplan niezwykle ceni sobie bezpośredniość doświadczenia, co skłania go do tego, by mieszkać i podróżować jak – nie wahajmy się użyć tego słowa – tubylec:
Podróż lotnicza skazuje nas na abstrakcyjne wyobrażenia, natomiast lądowa stawia twarzą w twarz z najbardziej podstawowymi, często nieprzyjemnymi prawdami. Dlatego jeździłem wagonami drugiej klasy i nocowałem w tanich hotelach.

Zderzenie z rzeczywistością, którego ma doświadczać Kaplan, jest łagodzone przez obecnych wszędzie przyjaciół i znajomych reportera, komentujących i wyjaśniających autorowi otaczający go świat. Stanowią oni zatem dość specyficzny pomost między reporterem a krajami, jakie odwiedza, doskonale niwelując – postulowane przez Kaplana – zderzenie z podstawowymi prawdami.

Na wschód do Tatarii
jest zatem zaskakującą, pełną sprzeczności książką. Szkoda tylko, że uwiedzeni początkowymi obietnicami, będziemy wciąż zaskakiwani negatywnie, a sprzeczności  będą rodziły się tam, gdzie będzie możliwa konfrontacja poszczególnych tez autora. Powielanie łatwych do wychwycenia stereotypów kulturowych sprawia, że nawet wtedy, gdy Kaplan mówi o zjawiskach nam nieznanych, które, jak mogłoby się zdawać, opisuje ze znawstwem (dotyczy to zwłaszcza rozdziału dotyczącego Turcji), nie sposób mu zaufać. Przekonanie reportera o możliwości wychwycenia wszystkich zjawisk społecznych, wtopienia się w poznawaną kulturę, jednoczesnego pozostawania sobą i stawania się innym – odsłania absolutny brak refleksji nad skomplikowaną i niejednoznaczną pozycją obserwatora. Nieznośne przekonanie o własnej wyższości kulturowej sprawia, że ów ulotny obraz, jaki miał wyłaniać się z książki Kaplana, przypomina narysowaną niechcący karykaturę.



Robert D. Kaplan, Na wschód do Tatarii. Podróże po Bałkanach, Bliskim Wschodzie i Kaukazie
tłum. Janusz Ruszkowski
Czarne, 2010


Justyna Tabaszewska – doktorantka w Katedrze Antropologii Literatury i Badań Kulturowych WP UJ, członkini Collegium Invisibile, autorka książki Jedna przyroda czy przyrody alternatywne? O pojmowaniu i obrazach przyrody w polskiej poezji.