Jakkolwiek wielokulturowy jest Istambuł obserwowany przez obiektywy kamer reżyserów z Zachodu, zupełnie inny wydaje się, gdy spojrzymy na niego z bliska – z perspektywy twórców zakorzenionych w jego w społeczno-kulturowej przestrzeni. Pejzaż Stambułu, wyłaniający się krok po kroku z kolejnych esejów na temat kina tureckiego, jest pozbawiony kolorytu, którego zwykle oczekujemy od Bliskiego Wschodu. Nowe kino, w ramy którego wpisują się filmy powstałe po 1990 roku, w opisach zarówno polskich, jak i tureckich krytyków charakteryzują się zaledwie kilkoma wyrazistymi cechami. Na czele niezbyt licznego szeregu stoi wspomniana melancholia, tuż za nią nostalgia, poczucie braku, egzystencjalny fatalizm, samotność i pustka.

Na podstawie tekstów wyselekcjonowanych do zbioru można więc wysnuć przypuszczenie, że współczesnym tureckim reżyserom zależy przede wszystkim na tym, by stanąć w jawnej opozycji wobec kinematografii lat siedemdziesiątych, opisanej pokrótce w eseju Asumana Sunera Nowe kino tureckie w perspektywie historycznej. Pełnokrwiste melodramaty realizowane w wytwórniach filmowych, mieszczących się przy znanej ówczesnemu środowisku filmowemu ulicy Yeşilçam, operujące przerysowanymi emocjami, zapełniały program stambulskich kin oraz stanowiły rozrywkę dla mas, ale dla krytyków i późniejszych twórców filmowych stały się negatywnym punktem odniesienia. Synowie wstydzą się bowiem rozegzaltowanych ojców.
We współczesnych filmach krytycy dostrzegają chłód, brakuje w nich takich emocji jak te, które wypełniają utwory stambulskich pisarzy z uhonorowanym Nagrodą Nobla Orhanem Pamukiem na czele. Autor Muzeum niewinności opisuje zresztą  właśnie – z nadmierną wręcz drobiazgowością – wizyty w letnich kinach i przede wszystkim uczucia, które dzielił z bohaterami rzekomo tandetnych melodramatów.

Czytając kolejne eseje, warto jednak zachować w pamięci niezwykle trafną uwagę Nuriego Bilge Ceylana, zacytowaną przez Gӧnüla Dӧnmeza-Colina w jednym z początkowych tekstów. Kraje rozwijające się naśladują Zachód, który narzuca swoją kulturę w rozmaity sposób. Sukcesem imperializmu jest sprawienie, że gorzej rozwinięte kraje trochę wstydzą się swojej tradycji i kultury. W krajach Trzeciego Świata bardziej dotyczy to intelektualistów, którym łatwiej kontaktować się z Zachodem. Ci, który przyjmują punkt widzenia innych, zaczynają widzieć swoje własne tradycje i zwyczaje jako biorące się z ignorancji (…) – przyznał reżyser nagrodzonych w Cannes Trzech małp (2008). Pozostałe eseje można czytać jako interesujący komentarz do tej wypowiedzi, z którego przy okazji wyłania się obraz kilku tendencji kształtujących tureckie kino po 1990 roku.

W mniemaniu krytyków – autorzy nowego kina tureckiego są zbyt różni od siebie, aby można było określić ich twórczość mianem fali – na wzór francuskiej Nouvelle Vague. Czytając analizy tych samych motywów odnalezionych w poszczególnych filmach, zdaniem badaczy konstytutywnych dla tego kina, bardzo szybko można jednak odnieść wrażenie, iż ścieżka, którą podążają reżyserzy filmowi jest jasno wytyczona. Bohaterowie ich filmów do miasta uciekają ze wsi, która nie oferuje młodym ludziom żadnych możliwości rozwoju. Stambuł staje się jednak labiryntem, w którym najłatwiej zgubić drogę do samego siebie. Pojawia się wtedy nostalgia za utraconą małą ojczyzną, jednak jej atmosfera okazuje się nie do zniesienia, kiedy stanie się w progach opuszczonych przed laty. Autorzy esejów udowadniają, że wartościowe tureckie kino portretuje apatię bohatera, obrazuje nieokreśloność jego charakteru, zagubienie i dystans wobec świata, który wystawia go wyłącznie na okrutne próby. Zarówno polscy, jak i tureccy krytycy ścigają się w podawaniu przykładów z konkretnych filmów, ale jako że na warsztacie są przede wszystkim cztery nazwiska: Nuri Bilge Ceylan, Semih Kaplanoglu, Zeki Demirkubuz i Reha Erdem, nie sposób uniknąć nużących czytelnika powtórzeń.

Zadziwiają efekty oryginalnego pomysłu zestawienia tłumaczonych tekstów tureckich z esejami polskich krytyczek (Magdaleny Bartczak i Anity Piotrowskiej). Otóż okazuje się, że autorki patrzące na tamtejszą kinematografię z europejskiej perspektywy z większym interpretacyjnym zacięciem zagłębiły się w twórczość stambulskich reżyserów. Ich teksty są także wyraźnie lepsze językowo – trudno powiedzieć, czy to kwestia suchego tłumaczenia pozostałych artykułów. Być może ta przewaga to zasługa spojrzenia z dystansu? Czyżby paradoksalnie łatwiej było zbadać na wielu poziomach kulturę, w której nie jest się zakorzenionym, bo nie pojawia się obawa przed głoszeniem oczywistości? W ten skomplikowany sposób autorki polskich tekstów udowadniają, że wyważone, pozornie beznamiętne tureckie produkcje ostatnich lat pod wieloma względami są godne uwagi.  Dystans postrzegany pejoratywnie przez autorów wielu tekstów tego tomu jako postawa odcinająca człowieka od uczestnictwa w świecie, zamieniająca go w niemego, zamkniętego na emocje obserwatora, okazuje się niezbędna nie tylko dla analizy dzieł, ale i dla wydobycia tego, co w nich najbardziej wartościowe.



Nowe Kino Turcji
Redaktor Serii: Kuba Mikurda
Redaktor Tomu: Jan Topolski
Projekt okładki i logotypu serii: Bartek Materka
ISBN: 978-83-61407-71-3
Seria: Linia Filmowa
Korporacja Ha!Art i MFF Era Nowe Horyzonty