Prace nad odświeżaniem komiksu trwały od początku bieżącego roku i ze sporą rezerwą Pałce udało się wyrobić z premierą na zbliżający się łódzki Międzynarodowy Festiwal Komiksu. Laleczki ukazały się (czy raczej ukażą się) w Wydawnictwie Roberta Zaręby pod szyldem "Strefy Komiksu".


Maciej Pałka zdążył mnie już przyzwyczaić do swojej skrajnie przerysowanej, groteskowej kreski, którą z dość dużą swobodą traktuje anatomię, perspektywę, elementy tła i scenografii. Jego paskudne gęby ze zdeformowanymi nosami mają tylu zwolenników, co przeciwników, ale nie można odmówić im rozpoznawalności. Prace Pałki są bardzo charakterystyczne i nie sposób ich pomylić z rysunkami innych twórców.


Laleczki wizualnie są albumem nierównym.

Obok grafik pociągniętych grubo tuszem i gęsto podrasowanych rastrem (pojedynek pustynnego wędrowca z mutantami otwierający album), trafiają się rysunki ciśnięte obło, płasko, cienkopisem (scena napadu na Karen). Te pierwsze robią wrażenie pałkowym luzem i delikatnie przynoszą na myśl Dziennik Podróżny Craiga Thompsona. Natomiast te drugie prezentują się dość mizernie i mocno widać po nich upływ lat. Trudno nie docenić pracy, jaką autor włożył w ujednolicenie szaty graficznej swojego komiksu, ale po dość trudnej operacji złożenia Laleczek w jedną, spójną całość, pozostały wyraźne ślady po szwach. Co całkiem nieźle komponuje się z historią, poskładaną z kilku mniejszych fabuł, które rozgrywają się w postapokaliptycznej przyszłości.

Ziemia została spustoszona przez straszliwy kataklizm, który w pień wybił większość ludzkości. Szczęśliwcy, którym udało się przeżyć, schronili się w futurystycznych miastach lewitujących nad powierzchnią, a inni, którzy mieli mniej szczęścia zamienili się w bezmyślnych mutantów. Resztki ludzkości kryją się jeszcze w niedbale skleconych domostwach, gdzie odpierają ataki zniekształconych ofiar promieniowania. Na popiołach starej odradza się nowa, zdegenerowana cywilizacja. Brutalny świat rządzony prawem silniejszego, w którym ludzkie mięso stanowi podstawę diety, a najlepszą rozrywkę stanowi wyuzdany, sadomasochistyczny seks.

Estetycznie Laleczkom bardzo blisko do niskobudżetowych filmów klasy B, pełnych bezsensownej przemocy, taniej erotyki i, niestety, dość szablonowej fabuły, posklejanej z wyświechtanych schematów. Na komiks to przepis dobry, jak każdy inny, ale żeby osiągnąć zadowalające efekty, z żonglerki tanimi, pulpowymi motywami trzeba wycisnąć dobrą, angażującą historię. Albo chociaż coś więcej, niż tylko kilka skrajne odrażających chwytów i banalnych rozwiązań fabularnych. Zespołowi scenarzystów i Maciejowi Pałce daleko do wirtuozerii Tarantino czy Rodrigueza w tej materii, więc efekt jest dość średni.


Laleczki
Maciej Pałka
Wydawnictwo Roberta Zaręby
10/2010