Jednak w odróżnieniu od Viscontiego, Guadagnino nie przynależy do tego odchodzącego w przeszłość świata, nie stanowi jego części. Z łatwością więc przychodzi mu burzenie mitu starych, dobrych czasów, jak wówczas gdy ujawnia, iż potęga fabryki narodziła się w okresie faszyzmu, kiedy to Eduardo Recchi Senior wykorzystywał tanią, żydowską siłę roboczą. Znamienny jest również fakt, że za główną bohaterkę filmu autor obiera sobie piękną małżonkę dziedzica fortuny (znakomita Tilda Swinton), kobietę pozornie „bez właściwości”, traktowaną przez męża niczym kolejne cenne dzieło sztuki. Jestem miłością opowiada o jej duchowej przemianie, zainicjowanej przez romans z młodszym od siebie mężczyzną, przyjacielem syna, kucharzem, który otworzy przed Emmą świat doznań zmysłowych, zarówno kulinarnych, jak i erotycznych. I wówczas siatkę odniesień oplatających film można uzupełnić o jeszcze jeden tytuł: Teoremat Pier Paolo Pasoliniego. Antonio bowiem – niczym tajemniczy Gość grany przez Terence’a Stampa – posiada w sobie siłę wyzwalającą rodzinę z marazmu, w którym tkwiła.
Jestem miłością to także kolejna wariacja na temat motywu zaczerpniętego z powieści Kochanek Lady Chatterley. Co prawda Emma Recchi nie do końca przypomina wszechstronnie wykształconą arystokratkę Constance Chatterley, a Antonio nie jest prostym gajowym, lecz ich porozumienie zdaje się być podobne do więzi łączącej bohaterów D.H. Lawrence’a. Idąc w ślad za pisarzem, reżyser opiera swą opowieść na opozycji pomiędzy dwoma przeciwstawnymi pojęciami – kultury i jej wytworów oraz pierwotnej natury człowieka. Oddalony od cywilizacji, zatopiony w zieleni domek Antonia stylizowany jest na rajski ogród, zaś miłość fizyczna traktowana w kategoriach klucza do odnalezienia własnej tożsamości. Zatem D.H. Lawrence przeniesiony na ekran przez Luchino Viscontiego. – jak określił film Guadagnino pewien recenzent „The Independent Information”? Czy aby na pewno?
Czy wszystkie owe misternie splecione ze sobą aluzje, cytaty i nawiązania wystarczają, by stawiać Jestem miłością w jednym rzędzie z dziełami mistrzów kina i literatury europejskiej? Jeśli odpowiedź brzmi negatywnie, to głównie ze względu na przenikliwy chłód emanujący z historii, która w założeniu miała opowiadać przecież o kipiących namiętnościach. Wyrafinowany, elegancki, stylowy film włoskiego reżysera z pewnością jest ucztą dla oka i ucha (świetnie zmontowana z obrazem muzyka Johna Adamsa), lecz miejscami sprawia wrażenie formalnego ćwiczenia na zadany temat. Guadagnino bez wątpienia panuje nad wszystkimi elementami opowiadania. Zapomina jednak o przesłaniu własnej fabuły, zgodnie z którą to autentyczne emocje a nie czysty rozum stanowią o istocie życia (i kina). Żal z niewykorzystanego potencjału miesza się z oczekiwaniem na kolejne obrazy tego interesującego twórcy. Może w poszukiwaniu inspiracji natknie się na słowa innego klasyka kina, Wernera Herzoga, który w jednym z wywiadów przewrotnie stwierdził: Styl to element pochodzący bezpośrednio z życia. Ludzie, którzy zaczynają go brać w jakieś ramy, pracują z reguły w sposób sztuczny. Nigdy w życiu nie troszczyłem się o styl, może dlatego moje filmy są pod tym względem tak jednolite.
Jestem miłością (Io sono l'amore)
reżyseria: Luca Guadagnino
scenariusz: Barbara Alberti, Ivan Cotroneo, Luca Guadagnino, Walter Fasano
zdjęcia: Yorick Le Saux
grają: Tilda Swinton, Flavio Parenti, Edoardo Gabbriellini, Gabriele Ferzetti, Alba Rohrwacher, Pippo Delbono
czas trwania: 120 min
kraj: Włochy
premiera w Polsce: 24.09.2010
Gutek Film