Czytając niektóre z ostatnich komiksów autorstwa Briana M. Bendisa, zdążyłem zapomnieć, jaki jest z niego cholernie dobry scenarzysta. Przede wszystkim świetnie czuje formę amerykańskiego zeszytu, w przypadku „Tajnej Wojny” liczącego nieco więcej, niż standardowe 24 strony. Misternie przeplata wątki, rozgrywające się w różnych momentach fabuły, pozostawiając czytelnikowi przyjemność poskładania ich razem. Gdzieś na końcu języka kołacze się porównanie z Guyem Ritchie. Nie sposób również nie wspomnieć o Bendisowej ręce do pisania dialogów i operowania cliffhangerami.
Na rynku komiksowym Bendis zabłysnął znakomitymi kryminałami i przyznam, że nie spodziewałem się po nim tak ciekawie pomyślanej (jak na standardy superhero, oczywiście) opowieści sensacyjnej. Gęsto podlanej szpiegowskim sosem, z delikatną geopolityczną nutką. W „Tajnej Wojnie” poprzez wplątanie w agenturalne układy ubrani w kolorowe kostiumy nadludzie, mutanci, kosmici i innej maści dziwolągi zyskują nieco na realizmie. Na tej operacji najlepiej wyszły postacie trudniące się groteskowym zawodem superprzestępcy.
Z komiksami „malarskimi” zawsze jest problem. Niekoniecznie to, co pięknie prezentuje się oprawione w ramy i powieszone na ścianie, musi sprawdzić się w komiksie. Nie sposób odmawiać kunsztu Alexowi Rossowi, ale jego statyczny i hiperrealistyczny styl nie zawsze pasuje do komiksowej poetyki opowiadania obrazem. Na szczęście z rysunkami Gabriele Dell`Otto, który odpowiada za oprawę wizualną „Tajnej Wojny”, nie ma tego problemu. Styl włoskiego grafika przywodzi na myśl bardziej ułożonego Simona Bisleya. Mniej zdeformowany, ale w porównaniu ze wspomnianym Rossem – brudniejszy i bardziej ekspresyjny. Wyglądają naprawdę świetnie.
Pierwszy numer mini-serii „Secret War” ukazał się w kwietniu 2004 roku, a na ostatni zeszyt amerykańscy czytelnicy musieli czekać aż do grudnia 2005. Tytuł został wydany z dużym opóźnieniem i dobrze, że w Polsce ukazuje się od razu w wersji albumowej. Szkoda tylko, że polskie wydanie zbiorcze zostało bardzo brutalnie okrojone z prawie stu stron dodatków. Nie wiem jeszcze, z jakich, bo nie trzymałem w rękach rodzimej edycji, ale w oryginale znajdowało się mnóstwo bonusowego materiału. Odautorskie komentarze, mnóstwo szkiców, projektów i niewykorzystanych grafik, galeria Dell`Otto, kartoteka przestępców występujących na kartach komiksu i wreszcie uzupełniające fabułę raporty agentów Woo i Stilwella.
Do końca roku jeszcze trochę pozostało, ale ja pokusiłbym się już o stwierdzenie, że „Tajna Wojna” Briana M. Bendisa i Gabriele Dell`Otto to najciekawsza pozycja nurtu superhero, jaka wyszła w 2010. A już z pewnością jedna z najlepszych, choć w tym roku był dość mizerny wybór.
Secret War
Brian M. Bendis, Gabriele Dell`Otto
Mucha Comics
08/2010