Amerykańskie kino niezależne zyskało w ostatnich dwóch dekadach rzeszę fanów na całym świecie. Stało się tak głównie za sprawą coraz sprawniej działającej dystrybucji filmów, docenianych na Sundance Film Festival. Czy tego typu wzrost popularności dzieł, z definicji mniej przystępnych niż wysokobudżetowe produkcje hollywoodzkie, oznacza, że „pokolenie Sundance” zaprzedało duszę komercyjnemu diabłu? Andrzej Pitrus dowodzi, że najnowsze działa Richarda Linklatera, Todda Solondza i wielu innych reżyserów to nadal kino autorskie, często bezkompromisowe i nacechowane subiektywnym widzeniem świata (nie ukrywa przy tym, że twórcy ci co jakiś czas pracują dla wielkich wytwórni po to, by zdobyć fundusze na realizację swych autorskich projektów).
Porzucone znaczenia to przede wszystkim prezentacja twórców tyleż wartościowych, co nieznanych szerokiej publiczności. Pitrusowi udało się nie tylko sportretować grupę reżyserów, ale także nakreślić definicję i przedstawić dynamikę kina spod znaku independent. Nie jest tajemnicą, że dla Amerykanów kino jest rodzajem „sportu narodowego”. Niestety Stany Zjednoczone kojarzone są raczej z mainstreamowym przemysłem filmowym, który rzadko nosi znamiona autorskiej inwencji. Wielka szkoda, bo kino na najwyższym poziomie artystycznym jest w USA hołubione jak mało gdzie (dowodem na to niech będzie szalenie intertekstualny charakter tamtejszej popkultury – np. w „Przystanku Alaska” wszyscy wielbią Bergmana i De Sicę). Autor Porzuconych znaczeń podjął się więc niezwykle trudnego zadania. Postanowił zaprezentować polskiemu czytelnikowi zjawiska występujące w amerykańskim filmie, które nie tyle uzupełniają, co w ogromnym stopniu współtworzą krajobraz tamtejszych sztuk audiowizualnych.
Książka Pitrusa podzielona jest na 27 rozdziałów, omawiających twórczość poszczególnych reżyserów amerykańskich debiutujących po roku 1989.
Andrzej Pitrus nie tylko omawia filmy, ale także poddaje je interpretacji, często opierając się na autorytecie Rogera Eberta. To niezaprzeczalny atut dla osób znających przedstawiane filmy i chcących skonfrontować swoje poglądy na ich temat z opinią specjalistów. Niestety dla czytelnika mniej biegłego w dziełach amerykańskiego kina niezależnego książka może być niezrozumiała z powodu dużej ilości faktów podanych w sposób skrótowy. Stosunkowo niewielka objętość książki (271 stron) wydaje się nie korespondować z ogromem wiedzy w niej zawartej. Możemy jednak potraktować ten fakt jako zachętę do samodzielnych badań i obserwacji, a przede wszystkim do zapoznania się z reżyserskim dorobkiem Larry’ego Clarka, Toma DiCillo i innych reżyserów amerykańskiego kina artystycznego.
Największą zaletą Porzuconych znaczeń jest omawianie przez autora filmów w szerokim kontekście kulturowym. Znajdziemy tu informacje nie tylko na temat utworów, ale także te dotyczące pozafilmowej działalności reżyserów, specyfiki społeczności, o których opowiadają, dowiemy się, kto jest twórcą akronimu WASP i dlaczego Judy Garland uważana jest za jedną z ikon środowiska homoseksualnego. Informacje te często są niezbędne przy analizowaniu poszczególnych filmów – wiele z nich ma bowiem charakter intertekstualny i odwołania do kultury amerykańskiej w nich zawarte mogą być dla polskiego widza nieczytelne. Andrzej Pitrus wprowadza czytelnika w świat amerykańskiego kina niezależnego, w przejrzysty sposób tłumaczy wpływ, jaki otoczenie miało na twórców takich jak Whit Stillman, Todd Field czy Tom Kalin.
Co ciekawe, kilku z omawianych w Porzuconych znaczeniach reżyserów znalazło też swoje miejsce w książce Mistrzowie kina amerykańskiego. Współczesność. Warto porównać obie pozycje, by przekonać się w czym tkwi niezwykłość tej pierwszej. Pitrus w znacznie większym stopniu skupia się na osadzeniu autorów w kontekście kultury indie, co daje czytelnikowi znacznie szerszy ogląd tego, w jaki sposób rodziły się dzieła pokroju Wściekłych psów. Sam Tarantino powiedział kiedyś, że kradnie z każdego filmu jaki kiedykolwiek powstał – Pitrus wydaje się rozszerzać tę myśl, udowadniając czytelnikowi jak wiele książek, programów, gier czy piosenek miało wpływ na powstanie każdego z filmów umieszonych w imponującej filmografii Porzuconych znaczeń.
Niewątpliwie książka Pitrusa nie jest dla każdego. Jej właściwy odbiór uzależniony jest bowiem od stopnia znajomości dzieł amerykańskiego kina artystycznego, niełatwo dostępnego na DVD i prawie całkowicie nieobecnego na ekranach polskich kin.
Porzucone znaczenia to książka przede wszystkim dla filmoznawców i stałych bywalców festiwali filmowych. Pomimo ogromu informacji zawartych w książce, wiele filmów omówionych jest dość skrótowo, przez co czytelnik może odnieść wrażenie, że są one mniej interesujące niż dzieła Soderbergha czy Tarantino, którym autor poświęca znacznie więcej uwagi. Należy jednak zaznaczyć, że przy tak dużej ilości skondensowanych informacji Pitrus prowadzi swój wywód w sposób ciągły, przejrzysty (choć zdarza mu się wprawić czytelnika nieznającego danego dzieła w konsternację, o którym bohaterze filmu jest mowa) i prawie całkowicie wolny od błędów (choć przypisuje PJ Harvey rolę graną w Dogmie Kevina Smitha przez Alanis Morisette). Porzucone znaczenia mogą się więc wydawać pracą nieco hermetyczną, mimo że napisaną niezwykle lekkim stylem pozbawionym naukowej maniery „–izowania” każdego słowa, a przy tym wolną od jakiejkolwiek potoczności.
Andrzej Pitrus specjalizuje się w pisaniu książek o zjawiskach w Polsce mało znanych czy też traktowanych po macoszemu (np. w Gore-seks-ciało-psychoanaliza. Pułapka interpretacyjna). Mimo że jego najnowsza praca nie jest doskonała, należy przypisać mu zasługę promowania kina tyleż intrygującego, co w polskiej rzeczywistości kinowej nieobecnego.
Porzucone znaczenia. Autorzy amerykańskiego kina niezależnego przełomu wieków
Andrzej Pitrus
Wydawnictwo Rabid, 2010