Człowiek musi być spójny – mówi, odnosząc się do sytuacji Michela, swojego przyjaciela, który nie może dojść do siebie po tym, jak wiele lat wcześniej porzuciła go partnerka i przeżył załamanie nerwowe. Spójności brakuje jednak nie tylko Michelowi, ale i wszystkim bohaterom filmu.
W życiu bohatera pojawia się ktoś jeszcze, tajemniczy szaleniec (Jean-Hugues Anglade), poznany w metrze w pierwszej scenie filmu (to do niego bezpośrednio odnosi się oryginalny tytuł). Mężczyzna śledzi Daniela, włamuje się do mieszkania, w którym ten nocuje i w czasie nieobecności gospodarza korzysta z kuchni, łazienki oraz sypialni. Szaleniec wręcz atakuje głównego bohatera swoim uczuciem, wyznaje, że kocha go, nie daje spokoju i nie zraża się obcesowymi, a w końcu agresywnymi reakcjami Daniela, wciąż powraca. Wyrzucony drzwiami, wchodzi przez okno jak coś niechcianego, co zalęgło się w nas głęboko, a czego nie możemy pozbyć się. Jego uczucie jest bezwarunkowe. Niczego nie żąda, nie wymaga, tylko cierpliwie czeka. Daniel w końcu postanawia przestać walczyć i otwiera się przed nachodzącym go mężczyzna. Niezwykły, niemal alegoryczny status szaleńca każe i widzom, jak Danielowi, zastanowić się nad złożonością ludzkich emocji. Podstawowym problemem nurtującym bohatera jest pytanie: Dlaczego? Czemu właśnie ci ludzie wybrali siebie, jakie są powody wzajemnego przyciągania, chęci bycia z tą a nie inną osobą. Sugeruje to już początek filmu, sekwencja poprzedzająca napisy czołowe. Jadący metrem Daniel jest świadkiem spoliczkowania przez żebraczkę młodej kobiety. Po wyjściu z wagonu podąża za tą ostatnią i zasypuję ją pytaniami: Dlaczego uderzyła właśnie ją, przecież nikt z pasażerów nie dał jej pieniędzy? Wszyscy ją lekceważyli, czemu ją wybrała? Pozostaje bez odpowiedzi.
Bez jednoznacznych odpowiedzi Chéreau pozostawia również nas, widzów. Mnoży pytania dotyczące spraw najważniejszych w życiu człowieka, jego uczuć, relacji z innymi, nie znajdując w rezultacie zadowalających rozwiązań. Fabuła ograniczona zostaje niemal wyłącznie do rozmów i dyskusji między postaciami, elipsy są miejscami tak duże, że nie ma nawet sensu ich wypełniać. Przyczynowo-skutkowość a także linearność narracji jest przez reżysera jedynie sugerowana, co pozwala traktować Zagubionych w miłości jak moralitet, a historię przenieść na poziom uniwersalny. Inaczej jednak niż w podobnej tematycznie Rekonstrukcji (2003) Christoffera Boe'a strona formalna nie bierze góry nad historią, a struktura narracyjna nie buduje dystansu do prezentowanych zdarzeń.
Intensywny film Patrice’a Chéreau może drażnić lub hipnotyzować, ale z pewnością nie pozostawia obojętnym. Francuski reżyser konsekwentnie buduję antyromantyczną wizję miłości, podkreślając jej destrukcyjny niekiedy charakter i niszczycielską siłę, kiedy skrajne otwarcie na drugiego człowieka nie przynosi spełnienia, a wyłącznie ból i niepewność.
Zagubieni w miłości (Persecution)
reżyseria i scenariusz: Patrice Chereau
zdjęcia: Yves Cape
grają: Romain Duris, Charlotte Gainsbourg, Jean-Hugues Anglade, Gilles Cohen, Michel Duchaussoy
czas trwania: 100 min.
produkcja: Francja 2009
premiera w Polsce: 2 lipca 2010
Against Gravity
19.07.2010 11:59 | autor:
Mnie, mimo wszystko, przekonał. I choć rozumiem zarzuty o pretensjonalność, to filmowi nie można odmówić siły wyrazu oraz świetnego aktorstwa.