John Constantine, wymyślony przez Alana Moore’a na potrzeby Swamp Thinga, to komiksowa matryca antybohaterstwa. Czerpiący z najlepszych noirowych wzorców, swoim wyglądem przypomina bohaterów książek Hammeta czy Chandlera – w startym prochowcu, jeśli nie jest pijany, to leczy kaca, ćmiąc swoje ulubione "Silk Cuty". To typowy "facet z przeszłością". John jest jednym z najpotężniejszych mistyków na ziemi, ale wcale nie korzysta ze swoich możliwości by strzec ludzkości przed magicznymi zagrożeniami. W swoim życiu dopuścił się wielu niemoralnych rzeczy, które uznawał za mniejsze zło. Lubi dobrze się zabawić. To cham, cynik i łajdak, który w swojej arogancji zrobił durnia z samego diabła. W Łajdaku u piekła bram rogacz, czy raczej Pierwszy Wśród Upadłych powraca, aby srodze zemścić się na Constantine. By dopiąć swego jest gotów rozpętać małe piekło na ziemi, ale John ma inne plany…
Zanim Garth Ennis zmierzył się z szeregiem amerykańskich mitów w Kaznodziei, szlifował swój warsztat pisząc o pewnym gburowatym Angolu.
Rysownik Steve Dillon jest etatowym współpracownikiem Gartha Ennisa. Czy pracowali przy Preacherze czy Punisherze, zwykle cały splendor spływał na scenarzystę. O grafiku ledwo co się wspominało, a jeśl już, to bagatelizowano, a nawet krytykowano jego wkład. Rzeczywiście, Dillon do wirtuozów ołówka rsię nie zalicza, ale jako ilustrator opowieści Ennisa sprawdza się doskonale. Daleko mu do rozbuchanych i kolorowych grafik rodem z najnowszych produkcji Marvela czy DC, ale ze swoim surowym, prostym i na swój sposób realistycznym stylem, doskonale nadaje się do ilustrowania brudnych uliczek Belfastu i zakazanych ryjów typów po nich przemykających.
Na zakończenie warto chyba zapytać, jaki będzie dalszy los Constantine’a w naszym kraju. W oficjalnych zapowiedziach Egmontu na ten rok brak jakichkolwiek informacji na ten temat. Z runu Gartha Ennisa polski edytor opuścił album Bloodlines (podobnie zresztą zrobił wydawca amerykański). Całość współpracy Irlandczyka z Constantine’m zamyka (nie licząc występu w albumie Rare Cuts w towarzystwie prac Delano i Morrisona) Son of Man. Na chłopski rozum wydawałoby się, że któraś z tych dwóch pozycji powinna ukazać się jako następna, ale nie zdziwiłbym się, gdyby na rynku pojawiły na przykład albumy autorstwa Ellisa lub Azzarello (uznawane za najlepszego z hellblazerowych pisarzy). Niech jakieś się ukażą, bo pojawiły się plotki, że Egmont zamierza zrezygnować z Hellblazera...
John Constantine: Hellblazer - Łajdak u piekła bram
Garth Ennis i Steve Dillon
Tłum.: Paulina Braiter
Egmont
06/2010