Najnowsza pozycja irlandzkiego scenarzysty, wydana na polskim rynku przez Mucha Comics, odbiega od takiego stereotypowego „wzoru” na komiks a’la Ennis. Przynajmniej z pozoru. Drogi Billy to druga miniseria opublikowana pod szyldem Battlefields dla niewielkiego amerykańskiego wydawnictwa Dynamite Entertainment. Podobnie jak Night Witches i Tankies, traktuje o koszmarze wojny, innym, wciąż powracającym w twórczości Ennisa temacie.

Autor oprawy graficznej, Peter Snejbjerg, rysuje w podobnej manierze co wieloletni współpracownik Ennisa, Steve Dillon. Niestety, talentem nie dorównuje swojemu koledze po fachu. Stosuje podobną technikę, by uzyskać komiksowy realizm najmniejszym nakładem środków. Jego kreska jest nierówna – fatalnie wychodzą mu tła, nieco lepiej postacie, a efekt kładą kiepsko położone kolory.

Podczas amerykańskiej kontrofensywy na Pacyfiku linia frontu w Azji Południowo-Wschodniej nieustannie się przesuwała.

Po zdobyciu Singapuru Carrie Sutton dostała się w ręce Japończyków. Wraz z innymi kobiecymi – jeńcami została zgwałcona, cudem udało się jej udało przeżyć. Przez pewien czas dochodziła do siebie w Kalkucie, by potem podjąć pracę pielęgniarki służby pomocniczej w pobliskim szpitalu.

Garth Ennis opowiada historię o wojennych ranach, które bardzo trudno się goją. Okrutnie skrzywdzona przez wrogich żołnierzy Carrie cierpi i chce zemsty. Chce, żeby Japończycy nigdy nie przestali płacić za to, co jej uczynili. Z ofiary zamienia się w kata, wymierzającego należną karę, pchana bezmyślnym pragnieniem odwetu i zemsty. Niestety, jednoznaczność postępowania Carrie i łatwość, z jaką zamieniła się w zimnokrwistą morderczynię odbiera wiarygodność jej postaci i tym samym całej historii. Nigdy się nie zawaha, nigdy nie zadrży jej rękę, co czyni z niej żeńskie wcielenie Punishera, a całą opowieść bierze w komiksowy nawias przerysowania i groteskowości. Wielka szkoda, bo wariacja nt. „przemoc rodzi przemoc, tylko jeszcze bardziej brutalną i bezlitosną”, zapowiadała się nader ciekawie. Niestety, Ennis ślizga się jedynie po powierzchni i momentami idzie na łatwiznę, szczególnie w zakończeniu.


Nawet jeśli w Drogim Billym brakuje obsceniczności i wulgarności, to nie da się go przeczytać bez poczucia dotknięcia czegoś brudnego, zepsutego, odrażającego. Historia kipi nienawiścią i gniewem, nie mniej niż Hellblazer czy Kaznodzieja. Co gorsza, brakuje w nim ennisowskich „wartości pozytywnych”, znanych z innych jego komiksów. Nie ma tu honoru niepozwalającego na złamanie raz danego słowa, nie pojawia się wątek prawdziwie męskiej, szorstkiej przyjaźni, której nic nie może zburzyć. Nie ma wreszcie miłości, potrafiącej przezwyciężyć dosłownie wszystko. Jest tylko dojmujące cierpienie, nastrój beznadziei i koszmar wojny, który zamienia ofiary w katów. 



Drogi Billy
Garth Ennis, Peter Snejbjerg
Tłum.: Grzegorz Ciecieląg
Mucha Comics
05/2010