Pisząc o Osiedlu Swoboda nie sposób nie wspomnieć właśnie o Produkcie. Z kolei o magazynie komiksowym redagowanym przez Michała Śledzińskiego trudno mi pisać inaczej, niż przez pryzmat sentymentu. Jego pojawienie się w kioskach wypadło w czasie, gdy wchodziłem w młodzieńczy okres burzy i naporu. Utrzymane w undergroundowej estetyce, pełne przekleństw i mocno zakorzenione w polskiej-swojskiej rzeczywistości korespondowały z moim zbuntowanym nastrojem i robiły wielkie wrażenie. Czy dziś, komiks sprzed ponad dziesięciu lat, broni się równie skutecznie, co wtedy?

Komiks Śledzia towarzyszył Produktowi od samego początku. Obecna w pierwszym Matka Boska Extra Mocna to jeden z najlepszych epizodów serii. Obscenicznie zabawny, napisany żywym, choć wulgarnym językiem, pełen charakterystycznych dla całego cyklu elementów (playlista na murach) i tego leniwego, letniego mikroklimatu, kiedy cały świat zaprasza do korzystania ze swoich uroków. Dla mnie Osiedle Swoboda stanowił komiksowy pean na cześć afirmacji życia takiego, jakim jest. To opowieść o piątce kumpli, którzy po swojemu dają się ponieść "elan vital" własnej egzystencji. Mieszkańcy osiedla stylizowanego na między innymi bydgoskie Szwederowo – Smutny, Dżwiedziu, Kundzio, Szopa i Wiraż, korzystają ze swojej młodości jak tylko mogą, ścierając się przy tym z lokalnym elementem.


Fajnie, że Śledziu nie cierpi na "syndrom Latkowskiego" i nie próbował dać uczonej, społecznej analizy zachowań młodzieży mieszkającej na rozsianych po całej Polsce osiedlach z wielkiej płyty. To nie żadne dyrdymały o polskiej generacji lat dziewięćdziesiątych, dresiarzach i ich zwyczajach, nagrane za pomocą kamery czy spisane piórem przez kogoś "z zewnątrz". To raport napisany przez autochtona, rozumiejącego zwyczaje i język miejskiej dżungli, ale potrafiącego się zdystansować do obiektu swojej pracy. Śledziu odbił blokowiska, a także modną obecnie tematykę miejską, z rąk różnej maści hochsztaplerów i sprawił, że stały się "nasze". Autentyczne, szczere, utrzymane w stylistyce specyficznego magicznego realizmu, naszpikowane odwołaniami do pop-kultury.

Jak przyznaje autor, praca nad Osiedlem była czystą improwizacją. Poszczególne odcinki często łączyły się większe całości (Ballada o Bystrym), ale pozostawały w luźnej strukturze. Każdy z nich stanowił autonomiczną całość. Wiadomo, zdarzały się epizody lepsze i gorsze, jak to zwykle bywa w przypadku serii, co szczególnie dobrze widać przy lekturze wydania zbiorczego. Dla Śledzia OS było znakomitym poligonem doświadczalnym. Na zakazanych rejonach Swobody eksperymentował z różnymi gatunkami (opowieść grozy), motywami (numer świąteczny), kombinował z narracją (pojawienie się Bystrego) i wykuwał swój własny, unikalny styl graficzny. Przeglądając kolejne strony widzimy, jak kształtowała się kreska jednego z najciekawszych polskich twórców komiksowych. Od pierwszych wprawek, po wyraźne inspiracje innymi (Frank Miller), aż po pełnokrwisty i dojrzały śledziowy styl.

Osiedle Swoboda to jeden z najważniejszych współczesnych polskich komiksów lat, a Produkt okazał się prawdziwym fenomenem naszego rynku. Przed premierą P komiks polski tułał się po niskonakładowych magazynach, kserowanych pół-zinach wydawanych własnym sumptem. Kiedy w 1999 roku pojawił się na kioskach, pozbawiony właściwie jakiejkolwiek reklamy, udało mu się trafić do ludzi, którzy z komiksem często mieli nie po drodze. Sprzedając się na poziomie nieosiągalnym obecnie dla wielu rodzimych tytułów (średnio 7-8 tysięcy sztuk każdego numeru) trafił w gusta szerokiej publiczności, nie tylko tej z wielkich blokowisk, dla których przygody Smutnego i ekipy były bardzo bliskie. Na łamach Produktu z czasem drukowano komiksy traktujące o innej tematyce (sensacyjne, fantastyczne, humorystyczne i inne), utrzymane w najróżniejszych stylistykach.

Po swoim upadku Produkt zostawił wspaniałe dziedzictwo. Na jego łamach wybił się Wilq braci Minkiewiczów, jeden z najpopularniejszych i najciekawszych polskich komiksów ubiegłej dekady. W P debiutowali Marek Lachowicz (Gang Wąsaczy – Ruchome Paski, Człowiek-Paroovka vs. Grand Banda), Karol Kalinowski (Łauma, Liga Obrońców Planety Ziemia), Clarence Weatherspoon (Josephine: Tchnienie Czarnego Lądu), Filip Myszkowski (Eryk – Ostatni Szrama, Solidarność 25 lat: Nadzieja zwykłych ludzi) żeby wymienić tylko kilku, którzy najmocniej zapadli w moją pamięć. W magazynie przewijały się nazwiska Andrzeja Janickiego, Rafała Skarżyckiego, Tomasza Lwa Leśniaka, Ryszarda Dąbrowskiego i wielu, wielu innych. Bez mała można powiedzieć, że był prawdziwą szkołą komiksu dla nowego pokolenia rodzimych twórców. I to właśnie oni przywrócili do łask polskie opowiastki obrazkowe po wielkiej smucie lat dziewięćdziesiątych.


Osiedle Swoboda
Michał „Śledziu” Śledziński
Kultura Gniewu
03/2010