Na pierwszy seans wybrałem kultowego "Palacza zwłok" ("Spalovač Mrtvol") Juraja Herza, który bardziej stylistycznie niż tematycznie jest horrorem, traktującym o genezie zła. W roli tytułowej pojawia się Rudolf Hrušínský.

Kolejną mrożącą projekcją był "Krvavý román" (dosłownie "Powieść Krwi") Jaroslava Brabca. To kultowa adaptacja XIX-wiecznej taniej powieści grozy, tworzonej na wzór amerykańskich "dime novels" czy brytyjskich "penny dreadful", spisanej przez czeskiego grafika, malarza i powieściopisarza Josefa Váchla. Jak przystało na krwawą powieść, krew „nie jest tam zbyt drogocennym płynem”. Początkowo fabuła rozbija się na wiele wątków. Mamy dla przykładu historię woźnego Kuby (w tej roli znowu mroczny Rudolf Hrušínský), który na zlecenie pewnego mnicha preparuje ludzkie zwłoki i przerabia je na pokarm dla biedoty.
Wątki mnożą się i choć z pozoru są od siebie odległe, łączą się w pewnym momencie poprzez postać samego artysty/pisarza – Váchla.

Na uwagę zasługuje niezwykła stylistyka filmu. Jest to właściwie podróż przez początki historii kina. Mamy zatem nawiązania do estetyki kina niemego, bezpośrednie cytaty z Gabinetu Doktora Caligari, aż do początków kina dźwiękowego i kolorowego. To niezwykle zabawna parodia, w której postacie nieustannie giną i w cudowny sposób ożywają, a rzeczywistość, reprezentowana przez postać pisarza, wdziera się w świat bujnej i przerysowanej fikcji XIX-wiecznej powieści grozy.

Następnie udałem się na film "Zbrodnia w żeńskiej szkole" ("Zločin v dívčí škole"). To zestaw trzech nowelek: "Śmierć na szczycie" ("Smrt na jehle") Ivo Nováka, "Jak się kąpie kobieta" ("Jak se žena koupe") Ladislava Rychmana oraz tytułową "Zločin v dívčí škole" Jiří Menzla.
To nie tyle filmy grozy, co wariacje na temat detektywistycznych opowiadań według scenariusza Josefa Škvoreckého. Wszystkie trzy nowelki łączy postać porucznika Borůvky, który za każdym razem dochodzi do zaskakującego rozwiązania kryminalnej zagadki, trafnie wskazując na mordercę (oczywiście najmniej spodziewanego).

O ile pierwsze dwie nowele utrzymane są w poważnym tonie, to ostatnia zrobiona jest z przymrużeniem oka. Detektyw Borůvka, udając się do żeńskiej szkoły, nie wie jeszcze, na co się porywa. Mamy tam na przykład czarno ubrane i ciemno umalowane dziewczęta z gangu "morderców małych kociąt" (tu pikanterii dodaje fakt, iż w szkole zaginął w tajemniczy sposób profesor Kot). Jedyną metodą na wyrodne dziewczęta wydaje się być muzyka czeskiego śpiewaka wszech czasów – Karla Gotta. Zdecydowanie zabawne i lekkostrawne kino.

Jeżeli się ktoś zastanawia gdzie mieszka diabeł, Janusz Majewski w swoim filmie "Lokis. Rękopis profesora Wittembacha", (1970) podpowiada, że na Litwie. Tytułowy profesor – etnolog (Edmund Fetting) wyrusza na Litwę i Żmudź by prowadzić badania. Na swojej drodze spotyka piękne szlachcianki, które zapraszają go do siebie w gościnę. Profesor zatrzymuje się jednak u hrabiego Michała Szemiota (Józef Duriasz). Tam też odkrywa zagadkową, mroczną i pełną szaleństwa historię jego rodu. Jego racjonalny rozum zostaje poddany próbie, bowiem lasy i bagna Litwy skrywają w sobie niewytłumaczalne tajemnice, rodem z ballad Mickiewicza. Klimat zaiste ciekawy. I co ważne, kiedyś w Polsce kręciło się naprawdę niezłe horrory.