Eksploatowana w The Hurt Locker mozaikowa strategia narracyjna wynika poniekąd ze specyfiki współczesnego Bagdadu. To okablowany, tykający poligon, gdzie telefon komórkowy może być śmiercionośnym detonatorem, taksówka z kolei składem C-4 na kółkach. Eksplozje są tu stałym komponentem pejzażu miejskiego. Zdarza się, że nad rozerwanymi zwłokami fruwa zabawkowy latawiec, a działania kompanii BRAVO są rejestrowane i wrzucane przez tubylców na YouTube.
Postacią centralną The Hurt Locker jest sierżant Will James (Jeremy Renner) – doświadczony pirotechnik, przybyły do Iraku na 38 dni w zastępstwie cenionego team lidera – sierżanta Thompsona (który stał się ofiarą perfidnego zamachu z użyciem Nokii jako detonatora). Nowy dowódca natychmiast zyskuje w oczach podwładnych opinię szalonego indywidualisty – Wild Mana. Demontaż przeciwodłamkowej płyty z okna baraku zwiastuje dyscyplinarne rozprężenie. James czuje, że żyje, gdy spogląda śmierci w oczy, relaksuje się przy heavy metalu, pod łóżkiem trzyma fragmenty niewybuchów. Prawdziwy entuzjasta adrenaliny, wierny dewizie: "nie myśleć o tym".
Współczesna sytuacja w Iraku, w obiektywie Bigelow, ma w sobie coś z uniwersalnej przypowieści, utkanej z mikro obserwacji, osadzonych jakby poza czasem. Artystki nie interesuje demagogia i wskazywanie palcem na moralną agonię administracji. Ukłon w stronę "szeregowych" żołnierzy wynika z powściągliwej obserwacji czynności mało spektakularnych (jak szorowanie śliną ubrudzonych krwią pocisków), opatrzoną porcją znakomitej, filmowej substancji. W istocie dzieło Bigelow wymierza policzek schematowi kompozycyjnemu, którym posługują się produkcje o zbliżonych ambicjach ideologicznych. Zmyślny chwyt błyskawicznego uśmiercania postaci kreowanych przez słynnych aktorów (Guy Pierce i Ralph Fiennes) do pewnego stopnia potwierdza wspomnianą taktykę i niezależny rodowód The Hurt Locker. Pogwałcenie owego porządku czyni obraz paradoksalnie jeszcze bardziej doniosłym znaczeniowo – obraz, który w debacie publicznej obroni się sam, bez przywoływania deszczu nagród.
Woja jest narkotykiem – głosi fragment wyświetlonego na początku filmu motta. Porównanie to nie jest do końca fortunne, jako że zgiełk bitwy ma u Bigelow bardziej znamiona alternatywnego stan umysłu – zaprogramowanego, nakręconego względem konkretnego zadania, niczym mechanizm detonacyjny. I nie chodzi jedynie o psychiczne spustoszenie na pograniczu zdziczenia (W dolinie Elah), ale także o mentalne sformatowanie, które – jako odprysk wojny – pozwala łatwiej rozbroić ładunek, niż wybrać płatki śniadaniowe. Historia sierżanta Jamesa trafnie ukazuje proces próbnego przestrojenia się mechanizmu i zadziałania w bok. Spotkanie z irackim chłopcem sprzedającym płyty DVD, zafunduje bohaterowi emocjonalną szamotaninę, nieporadną i w rezultacie pozbawioną rezonansu. Pozostanie znowu "jedna rzecz do kochania", powrót do pierwotnej separacji ze światem, pod dyktando wewnętrznego mechanizmu. Tylko skafander ochroni przed odłamkami, a postulat "nie myślenia" ocali zdrowe zmysły. Z owego zapętlenia nie ma wyjścia – zdaje się mówić Bigelow. To najsilniejszy refleks antywojennego przesłania The Hurt Locker. Niby materiał przez kino dawno rozminowany, a jednak skutecznie eksplodował.
The Hurt Locker. W pułapce wojny
reżyseria: Kathryn Bigelow
scenariusz: Mark Boal
zdjęcia: Barry Ackroyd
muzyka: Marco Beltrami
grają:Jeremy Renner, Anthony Mackie, Brian Geraghty, Guy Pearce,
Ralph Fiennes, David Morse, Evangeline Lilly,Christian Camargo
czas trwania: 131
kraj: USA
premiera 04.09.2008