Kot Simona po raz pierwszy pojawił się w krótkim filmie animowanym w marcu 2008 roku, z miejsca zdobywając sobie popularność wśród brytyjskich widzów i uznanie krytyków. Kolejne flaszowe miniaturki, które można oglądać na youtube`owym kanale Simona, cieszyły się wielomilionową oglądalnością. W styczniu 2009 roku Tofield zapowiedział, że popularny dachołaz wyląduje w komiksie. W październiku na angielskich półkach ukazał się pierwszy, 240-stronnicowy album z Simonem w roli głównej, zatytułowany Sam o sobie, a dosłownie w kilka tygodni później, miała miejsce jego polska premiera.

Losy niesfornego czworonoga Tofield luźno oparł na własnych doświadczeniach ze swoim kocim stadkiem, w skład którego wchodzą Hugh, Jess, Maisie, a od niedawna także Teddy. Jeśli choć część z tego, co dzieje się na kartach Kota Simona ma miejsce u niego w domu, to trzeba mu współczuć. Co innego koty – one to mają dobre życie! Wystarczy spojrzeć na Simona. Miska zawsze pełna żarcia, dom z mnóstwem przytulnych kątów i „pan”, który wyszukuje coraz to nowsze sposoby na umilenie życia swojego ulubieńca.
Mruczek całe dnie spędza na leniuchowaniu lub ewentualnie wynajdywaniu zajęć zabijających jego ulubione „nicnierobienie”, jeśli akurat mu się znudzi.

Tofield w swojej kreacji nie jest zawsze konsekwentny. Niekiedy jego kot jest zwykłym futrzastnym czworonogiem, a niekiedy kimś bliższym Garfieldowi. W niektórych paskach potrafi potraktować innego, znacznie bardziej złośliwego, przedstawiciela swojego gatunku, spryskiwaczem wody czy ulepić bałwana, informującego o swoich gastronomicznych potrzebach. Dlaczego zatem w innych nie potrafi poradzić sobie z upokarzającym kołnierzem, czy użyć siekiery by dostać się ptaków, chowających się na drzewie? Jeśli chodzi o oprawę graficzną prezentuje się ona korzystnie, choć raczej nie można zachwycać się mocno uproszczoną, cartoonową kreską Tofielda. Cieszy natomiast wysoki standard polskiego wydania – wypada pochwalić Wydawnictwo W.A.B za ich komiksowy debiut. Kot Simona ładnie prezentuje się w twardej oprawie ukrytej w obwolucie i z papierem wysokiej jakości. A wszystko to w korzystnej cenie.

Wydawałoby się, że opowieści o „wychowywaniu” kota to samograj, ale chyba w tym przekonaniu może leżeć pies pogrzebany. Czy raczej kot. Tofieldowi udało się stworzyć kronikę zachowań tych domowych pieszczochów, ale nic poza tym. Komiksowi brak jakiegoś indywidualnego rysu, czegoś przyciągającego czytelnika na dłużej. _Kot Simona_ nie ma tego, co odróżnia dobre paski komiksowe (Baby Blues, Jeremi) od tych, uchodzących za genialne (Calvin i Hobbes, Fistaszki). Jego autor nie umie opowiadać wciąż tego samego dowcipu, ciągle tej samej historii (a na to Tofield jest skazany pisząc o kocie), aby za każdym razem wywoływały uśmiech na twarzy czytelnika. W moim rankingu Simon, zwykły dachowiec, przegrywa z finezją, humorem, niepoprawnością i stylem życia Garfielda.



Kot Simona: Sam o sobie
Simon Tofield
Wydawnictwo W.A.B.
11/2009



"http://www.youtube.com/user/simonscat":http://www.youtube.com/user/simonscat