Już dwa razy próbowałem wybrać się na koncert tego artysty, jednakże okoliczności losu zawsze skutecznie mi to uniemożliwiały. Raz występ został odwołany, a drugi raz śnieżyca sparaliżowała wszelkie środki transportu. Wczoraj wreszcie obyło się bez przeszkód i udało mi się na spokojnie wysłuchać występu, dobrze już znanego polskiej publiczności Selfbrusha.

Kilka minut po 20.00 muzyk pojawił się na scenie i przy akompaniamencie gitary akustycznej rozpoczął swój koncert. Po krótkim instrumentalnym wstępie zagrał utwory z wydanej niedawno w Polsce epki „For A New Mother” oraz debiutanckiego albumu „Three Names”.
W zróżnicowanym repertuarze znalazły się balladowe „Treaded Heart”, „Sweet Sea”, liryczne „Another Tune” czy piosenkowo brzmiące ‘Something New” Nie zabrakło też najbardziej znanych i oczekiwanych utworów, takich jak choćby „Did Not Call” czy „Natural Part”, po zagraniu których rozbrzmiały szczególnie głośne brawa. Selfbrush zaprezentował również jeden utwór z repertuaru swojego macierzystego zespołu Please The Trees „Wrong Along” Podczas tego występu wyraźnie można było usłyszeć, z jaką łatwością muzyk operuje swoim głosem, zmieniając tym samym klimat granej przez siebie muzyki. Słuchając płyt artysty nie czuć tego tak wyraźnie jak podczas koncertu na żywo. Chwilami dało się odczuć w tej muzyce ducha Nicka Cave’a czy Toma Waitsa, a momentami nasuwały się skojarzenia z twórczością Brendana Perry.

Po godzinnym koncercie artysta podziękował za ciepłe przyjęcie i zszedł ze sceny. Musiał na nią jednak dwukrotnie wracać, ponieważ klaszcząca non stop publiczność nie pozwalała mu zakończyć szybko koncertu. Co ciekawe na jeden z bisów dał się namówić na zaśpiewanie jedynego tego wieczoru utworu w rodzimym, czeskim języku, za co po raz kolejny został nagrodzony gromkimi brawami.

Koncert odbył się w ramach cyklicznej imprezy „Muzyka ze Wzgórza”, organizowanej przez bielskie stowarzyszenie B! Loud.


Foto: Tomasz Rybarski