Paweł Sitkiewicz, historyk animacji i filmu, w pierwszych rozdziałach swojej publikacji radykalnie odcina się od hipotez nobilitujących kino przez szukanie jego korzeni w prehistorii sztuki, gdzie liczni teoretycy odnajdują przedwczesne zwiastuny ruchomych obrazów. Zagłębiając się w archeologię ożywionej plastyki, skupia się raczej na charakterystyce optycznych zabawek. Wspomina latarnię magiczną i pierwszy animowany horror wyświetlany przy jej pomocy czy flipbooki – niewielkie książeczki składające się z serii rysunków różniących się fazami ruchu. Jedynie o wynalazku Edisona – debiutującym w 1895 roku kinematografie – pisze z poczuciem pewnej dziejowej niesprawiedliwości.
Trzeba jednak przyznać, że autor nie posługuje się bezdyskusyjnymi pewnikami. Rekonstruując biografię pierwszego animatora, przywołuje także wszelkie wątpliwości dotyczące jego prekursorstwa na tym polu. Wielokrotnie zwraca uwagę na kwestię swoistego zniekształcenia historii filmu animowanego, (re)interpretowanej wielokrotnie przez amerykańskich teoretyków. Jako koronny przykład ich narodowego egotyzmu podaje fakt, że aby przydać blichtru _Królewnie Śnieżce_, opisują oni dzieło Disneya jako _the first animated feature film eter_, pomijając obrazy wcześniejsze, powstające z dala od wielkich wytwórni napędzających przemysł filmowy.

Sitkiewicz nie toczy jednak zawziętej batalii z historykami kina i przyznaje im rację w podkreślaniu kluczowej pozycji zajmowanej przez kreskówki w ówczesnym pejzażu filmowym Stanów Zjednoczonych. Wyczerpujące biogramy artystów umieszcza na tle kulturowych odniesień, szczegółowo opisuje filmy, nie szczędząc im jednak krytyki, przytacza cytaty z wycinków prasowych i snuje interpretacyjne teorie dekonstruujące twórczość pierwszych rysowników.
Autor rozważa, czy kreskówka, wkraczając na drogę uprzemysłowionej produkcji, utraciła przywilej noszenia miana „malarstwa w ruchu”.
Swoje słowa ilustruje licznymi fotografiami i przedrukami ważniejszych sekwencji opisywanych filmów, przez co wprowadza dodatkowy poziom analityczny. Zastanawia się, czy to z myślą o zarobku animatorzy zrezygnowali z bogatej plastyki na rzecz humoru i gagów. Śledząc genealogię słowa _cartoon_, opisuje powinowactwo kreskówek z komiksem i sztukami graficznymi, ale zaprzecza przy tym istnieniu linii ewolucyjnej między nimi. Analogicznie – porównując animację lalkową z teatrem kwestionuje ich stylistyczną jednorodność.
Paweł Sitkiewicz nie zapomina, że okres klasyczny w kinie to także dekada awangardy, której wpływ nie ominął animacji. W bardzo ciekawych esejach wychodzi poza krąg zakreślony przez kreskówki Disneya. Skupia się na animowanych wizualizacjach muzyki, nie wahając się przy tym wspomnieć, że jakkolwiek artyści odżegnywali się wówczas od formułowania przekazu i tworzenia symboli, ich dzieła komunikowały treść niejako poza intencją twórcy. Kompozycje abstrakcyjnych kształtów wywoływały w widzach nawykłych do śledzenia klasycznej fabuły rekonstrukcje nieistniejących historii i różne skojarzenia – najczęściej erotyczne. W rozdziale „Sztuka redukcji i skrótu” autor odkrywa z kolei dzieje animowanego realizmu i przemocy, podsuwając czytelnikowi ciekawą teorię głoszącą, że znakiem rozpoznawczym kreskówki powinien być nierealistyczny sadyzm graniczący ze slapstickiem.

Dużo miejsca Sitkiewicz poświęca karierze „najbardziej wpływowego Amerykanina XX wieku” – Walta Disneya. Demitologizuje jednak oryginalność wykorzystywanych przez niego formuł, garściami czerpiących z amerykańskiego teatru lalek i scenicznego musicalu. Zarzuca mu świadomy eklektyzm fabularny. Sukcesywnie odbrązawia wizerunek kultowego twórcy, obarczając go winą za tworzenie ideologii na miarę _American Dream_, która propagowała wśród widzów naiwność, konformizm i zachowawczość. Od razu jednak podsuwa czytelnikom antidotum na disnejowską poprawność – twórczość braci Fleischerów, których kreskówki eksponowały erotyzm, groteskowy humor i fabularną anarchię. Wspomina również o jedynym zachowanym przykładzie animacji ekspresjonistycznej – _Idei_ Bertolda Bartoscha, która w kręgach ambitnej publiczności kwestionowała monopol Disneya.
Autor książki duży rozdział poświęcił Lotte Reiniger, animatorce, której styl określany mianem „chińskich cieni” do dziś nie doczekał się kontynuatorów. Opowiada o debiutanckich animacjach radykalnego dokumentalisty Dzigi Wiertowa i dokonaniach jego kolegi Iwana-Iwanowa Wano, którego nazywa radzieckim Waltem Disneyem. Pisze także o Siergieju Eisensteinie i jego nieskrywanej fascynacji dziełami amerykańskiego twórcy. Choć z jednej strony Sitkiewicz dokonuje odbrązowienia mistrza, z drugiej bazuje na ciągłych analogiach. Czyni go punktem odniesienia dla wielu swoich rozważań, czym udowadnia, że Disney jednak _zawłaszczył całą tradycję ezopowej opowiastki_.

Książka o historii kina zawsze będzie subiektywna, bo ogrom zdarzeń zostaje przesiany przez wrażliwość jej autora. Paweł Sitkiewicz porusza jednak tak wiele tematów, że jego publikacja może stać się przewodnikiem po świecie animacji, świecie oswojonym, ale zwykle mało znanym. Badacz często pokazuje niedostrzegane wcześniej powiązania między różnymi dziedzinami lub odwrotnie – kwestionuje pozorne linie rozwojowe. Na szczegółowo opisanym tle społeczno-kulturowym konstruuje wyczerpujące analizy poszczególnych filmów, udowadniając, że animacja jest nie mniej uwikłana w arkany społecznych i politycznych rozgrywek niż kino aktorskie. Posługując się jego narzędziami badawczymi, można powiedzieć, że oscyluje między planem ogólnym a zbliżeniem, by wywołać w czytelniku poczucie wielopoziomowych interpretacji, a nie nerwowego przemykania po powierzchni zjawisk.


_Małe Wielkie Kino.Film animowany od narodzin do końca okresu klasycznego_
pod redakcją Piotra Sitkiewicza
wydawnictwo słowo/obraz terytoria, 2009









« powrót