Jest w tym filmie wielki dystans do rzeczywistości, bo choć człowiek grzęźnie w bagnie Wielkiej Historii, Borcuch obserwuje go przez pryzmat intymnych przeżyć. Tylko wobec nich wojskowy może ukazać się bez munduru, który daje mu poczucie wyraźnego odgrodzenia własnej osoby od otoczenia.
W obrazie Jacka Borcucha odnajdujemy też ogromną wrażliwość, a w Janku dostrzegamy niemoc i rozdźwięk między próbami kontestacji systemu, a dojrzałym poczuciem winy za to, że za grzechy synów zapłacą ojcowie. To świat, który ugrzązł w miejscu, a celem dorastania jest zrozumienie, że samo pragnienie niezależności nie rozsadzi ram, w które wpadła Polska w 1981 roku, ponieważ wolność to tylko napisy na murach i seks na plaży. To kult nastoletniej naiwności i garażowa muzyka. I choć ostatnio powstało wiele filmów definiujących kontrkulturę poprzez nią (wspomnieć wystarczy choćby nieudany _Zdobyć Woodstock_ Anga Lee czy fatalny _ Papryka, sex i rocknroll _ Gergely’a Fonyo), w scenariuszu Jacka Borcucha – jakkolwiek także utkanym z ikonicznych obrazów, bohaterom daleko do charakterologicznych schematów.
Janek, mimo swej pasji i naiwności, zdaje się bowiem znacznie dojrzalszy niż wskazywałby na to jego wiek. _Jest starszy i więcej rozumie_ – mówi jego matka, której słowa to być może nie tylko kwestia porównania świadomości chłopca z erudycyjnymi możliwościami jego młodszego brata. W Janku rozgrywa się ciągła walka między potrzebą wolności a świadomością nie do końca zdefiniowanego poczucia obowiązku. Jest w nim chłopięca dezynwoltura, która popycha jego młodzieńcze fantazje erotyczne w kierunku ponętnej sąsiadki w średnim wieku, ale i obawa przed tym, co się stanie, kiedy projekcje fantazji nabiorą kształtów realnych wydarzeń, na które nie jest jeszcze gotowy.
Podobny mechanizm nieprzystawania świata do wyobrażeń o nim poniekąd wyjaśnia także, dlaczego Polska musiała czekać na film o kontrrewolucyjnym buncie ponad półwieku od czasów, kiedy na zachodzie triumfy święcił _Buntownik bez powodu_ (1955) Nicholasa Raya czy kultowy _Easy Rider_ (1969) Dennisa Hoppera. Dobrze jednak dla polskiego kina, że obraz Borcucha doczekał się porównań z ikonicznymi dziełami amerykańskiej kontestacji. Dobrze też, że mimo nich w filmie reżysera _Tulipanów_ (2004) wyczuwa się świeżość, nawet jeśli jest już za późno na to, by polska młodzież potrzebowała identyfikacji z bohaterem, dla którego niezależność to cel (nie) do zrealizowania.
_Wszystko, co kocham_
scenariusz i reżyseria: Jacek Borcuch
zdjęcia: Michał Englert
muzyka: Daniel Bloom
grają: Mateusz Kościukiewicz, Andrzej Chyra, Katarzyna Herman, Elżbieta Karkoszka, Brygida Turowska-Szymczak, Halina Skoczyńska, Grzegorz Gzyl
kraj: Polska
czas trwania: 95’
premiera 15.01.2010
ITI CINEMA
« powrót