A tak zapowiada się odcinek 1914 (następujący po 1945., zagadka dla historyków-numerologów) pra-serialu _Moda na Suknie_, pod tytułem „Turkuć”: _Lemur, po spięciu ze Stefanią, przerzuca się na niebieskie koszule w pasy, przeczuwając, że wybrał przyszłość. Tymczasem stary siwy praojciec w dyskusji z prawdopodobnie córką dochodzi do wniosku, że może być terakotą. Milczący Ridż, który podszywa się pod żyrandol, profilaktycznie nie świeci. W międzyczasie Czarny Akwizytor namawia Małą Czarną do zakupu bioprzyjaznego turkucia. Dyskusja nie prowadzi do niczego, a zwierzątko nie przyznaje się, że zna pana majora. Ridż i Bruk taplają się pod prysznicem. Zabawa o mało nie kończy się tragicznie wskutek żarcików tej ostatniej. Sznur od prodiża wisi nad jej losem. Los Lemura również się waży – rozgdakana Stefania jest o włos (z klaty Ridża) od wściekłego ataku na cały kurnik Forresterów_.

*Który wolelibyście obejrzeć?*

_Moda na Suknie_ to jedna z wielu, ale niemożliwa do pomylenia z inną, parodia serialu wszech czasów. To wręcz alternatywna saga, znacznie bardziej dramatyczna od oryginału. No bo jak może czuć się Dana (w oryginale – Donna), podejrzewając, że bransoleta na jej nadgarstku to Ridż?! (tzn. Ridge, Rigde Forrester). 
Mimo dryfowania po morzu absurdu, scenariusz _Mody na Suknie_ jest precyzyjny i na swój sposób logiczny. Dialogi komponowane są w taki sposób, żeby zgadzały się z ekspresją aktorów (żeby nie użyć słowa „grą”) i ich otoczeniem. Pojedyncze kwestie są absolutnie i zamierzenie bezsensowne, ale w relacji ze sobą brzmią jak prawie normalna rozmowa. Przykład: Eric i Dana w gabinecie tego pierwszego. Dana: Udało mi się upolować na wyprzedaży tylne drzwi do Komarka! Nówki-sztuki. Eric: Może nie będę w temacie, ale czy nie nurtuje cię teoria strun? - Od harfy? - Dziecko, nie kokietuj ojca! - Przestań! Nawet nie wiem, czy nim jesteś. U nas wszystko jest takie pomieszane. Następnym razem może okazać się, że jesteś moją zaginioną córką, która osiem razy ginęła, by odnaleźć się jako przyrodni brat wujka Ridża. Czyż nie jest tak? 

Wszystkie te rewelacje „przekłada” na język polski fenomenalny lektor o idealnie beznamiętnym głosie i monotonnej intonacji. Trudno przecenić efekt komiczny, jaki daje zestawienie przerażonej miny Małej Czarnej (nowa ksywka ciemnoskórej kobiecej postaci), biorącej (rzecz jasna, tylko w _Modzie na Suknie_) pierścionek zaręczynowy za turkucia podjadka, ze spokojnym komentarzem z offu: „Nie lubię robaków, są obrzydliwe i kąsają w przeguby”.
Nawet obcasy Bruk pokonującej strome schody mówią do nas po polsku: „Stuk, stuk, stuk, stuk,… klap”. Do tego dochodzą żonglerki językowe, jak dosłowne tłumaczenia niektórych zwrotów z angielskiego, na przykład „jestem sorry”, „spaliłam go”(„I fired him”), czy „słodkie serce” oraz fonetyczne kalki typu „just call her” jako „zamów colę” i „jestem z Syriusza” w zamian za „I’m serious”. Biorąc pod rozwagę, że większość internetowych parodii czegokolwiek polega na zamianie trzech oryginalnych słów z wypowiedzi bohatera na piętnaście wulgaryzmów (co bywa zabawne, a nawet „kultowe” jak w przypadku 7-minutowego „Porucznika Borewicza” na YouTube, ale przeważnie jest żenujące i męczące). 

_Moda na Suknie_ jawi się niemal jako rozrywka dla polonistów. Odstępstwem od reguły „minimum przekleństw” jest tylko odcinek 1915. pt. „Koty”, ale tu nawet sami bohaterowie są zniesmaczeni bluzgami rozwścieczonej Stefanii. Dana karci nestorkę: „Co to za słownictwo? Chcesz dostać baty w komentarzach na YouTubie?”.

Miłośnicy teorii spiskowych doszukają się zapewne drugiego dna w fakcie, że, z wyjątkiem odcinka 1943. pt. „Saletra”, wszystkie tytuły serii to zarazem nazwy reprezentantów fauny i flory. A jednak – tak, to stuprocentowy zbieg okoliczności, że lejtmotywem _Mody na Suknie_ są lemur, puchacz, rzeżucha, ćmy i rabarbar. 

Prywatnie autora serii nie interesuje bowiem biologia, tylko historia, co odzwierciedla numeracja odcinków. Skoro źródłem nieskończoności „Mody na sukces” jest konflikt między dwoma rodami, to i wojenna metaforyka wydaje się być usprawiedliwiona, również w warstwie dźwiękowej. W jednym z odcinków Bridż wyznaje, że „naród niemiecki zawsze był dla niego wartością nadrzędną” oraz przyznaje się Thornowi (w _Modzie na Suknie_ występującemu jako Dorn, a w tym dialogu jako Herman) do współpracy z tajemniczą Masarnią „od września roku pamiętnego”. Świadom płynącego stąd ryzyka, dodaje: „Nie złamiecie mnie tak łatwo. Moja matka pracuje w ZUS-ie, mam wtyki w dziekanacie i znajomych na stołówce”. Na tle kominka zdobnego w świeczniki i sztuczne kwiaty pada Ridż odsłania karty: „A ja jestem wszechmocny, mogę zmienić orbity planet, a nawet własne uczesanie. Mogę sterować czasem, a czasem potrafię zmienić się w abażur, wielki, wiszący, z falbanami”. Wiadomo po kim odziedziczył te niesamowite talenty – matka Ridża i połowy obsady oraz nieustraszony generał w jednej osobie, Stephanie Forrester, tu – Stefania, wydaje młodemu mięsu armatniemu rozkazy: „Ruszysz natychmiast ze sztabem na tyły dywizji, a Britney rozpocznie ostrzał klasztoru. Natomiast Wiesia uderzy ze skrzydła”. Gdy radosne wkroczenie Dany niszczy atmosferę wojennej narady, Stefania upomina ją: „Kochana, to jest wojna!”, a wtóruje jej córka Dany: „To Sparta, mamo!”. W odcinku 1941. pt. „Ćmy” wywiązuje się gwałtowna szarpanina między bohaterami, spuentowana okrzykiem Bruk: „Ridż, ratujcie mnie, biją mnie Niemcy!”. Odpowiada jej lakoniczne: „Czy państwo są Polakami?”

Niewykluczone, że to właśnie dzięki osławionemu incydentowi na monachijskim lotnisku zdjęcie małżeństwa Rokitów, oczywiście w kapeluszach, trafiło do czołówki _Mody na Suknie_. Wśród kalejdoskopu aktorów, modelek, palm i wieżowców migają również inni nasi polscy celebryci: Adam Małysz, Doda, Pudzian, Jarosław Kaczyński… W nowej wersji czołówki do obsady dołączają także dwa śnieżnobiałe puchacze, ćma, dźwig i lemur wytrzeszczający zielone oczy, znany powszechnie z hipnotyzującego filmiku na YouTube.

Tajemniczy demiurg uniwersum _Mody na Suknie_ nazywa się Łukasz Wojtczak i mieszka w Warszawie. Na co dzień grafik komputerowy, swoją parodystyczną pasję traktuje jako sposób na skanalizowanie pomysłów kłębiących mu się w głowie. Zaczął od bloga bezsensacje.blox.pl, którego nazwa mówi sama za siebie. Odcinki _Mody na Suknie_ nagrywa wraz z kolegą Adamem, użyczającym swego poważnego głosu na potrzeby wersji polskiej. Jest to proces żmudny i czasochłonny, wymagający wielu dubli, aż wreszcie uda się wypowiedzieć słowa „Ridż, nie rycz” odpowiednio grobowym tonem, bez wybuchnięcia śmiechem po pierwszej sylabie. Łukasz Wojtczak przyznaje, że przed czasami _Mody na suknie_ zawiłości oryginału były mu obce, oprócz pogłosek szerzonych w Internecie i przez znajomych. W fabule serialu i panteonie jego bohaterów zorientował się dopiero, gdy wpadł na pomysł jego sparodiowania. Przyznaje, że purnonsensowe scenariusze nie są pozbawione odniesień do jego prywatnego życia, choć dla widzów pozostają nieprzeniknionym stekiem inteligentnych bzdur. Autor zdradził też, że jego ulubiony odcinek nie został jeszcze wyemitowany, ale specjalnie dla „16mm” przybliżył jeden z jego wątków: Lemur, czyli syn Ridża, będzie miał problemy z wypowiedzeniem litery „R”…

Brzmi bardzo dramatycznie. Pozostaje tylko regularnie odświeżać adres modanasuknie.blox.pl w oczekiwaniu na kolejną odsłonę pra-serialu. Oby _Moda na Suknie_ przebiła tę _Na sukces_, również w zakresie liczby odcinków. 

Tekst ukazał się w 12. numerze Magazynu Krakowskich Filmoznawców "16 mm":http://milimetry.blogspot.com/

"Moda Na Suknie: http://modanasuknie.blox.pl/html":http://modanasuknie.blox.pl/html