Pisarz brytyjski, acz pochodzenia indyjskiego, Salman Rushdie, znany jest przede wszystkich jako autor dwóch, wydanych kolejno na początku i na końcu lat osiemdziesiątych powieści: _Dzieci północy_ (dzięki Nagrodzie Bookera) i _Szatańskich wersetów_ (dzięki niewykonanemu jak dotąd wyrokowi śmierci od islamskich ekstremistów). Krytycy bądź literaturoznawcy na szufladzie z jego łączącą w sobie realność i fantastyczność twórczością umieszczają z reguły nalepkę „realizm magiczny”. Kluczem do zgłębienia najnowszej spośród znajdujących się w tej szufladzie przegródek – skoro już lubimy takie ślusarsko-stolarskie metafory – opatrzonej tytułem _Czarodziejka z Florencji_, okazuje się natomiast słowo „piękno”.

_Czarodziejka z Florencji_ Rushdiego jest po części powieścią historyczną, po części baśnią, i powieścią awanturniczą, podróżniczą, romansem z elementami dworskości i beletryzowanym esejem z zakresu filozofii i historii religii. Akcja rozgrywa się na dwóch planach. Pierwszy z nich obejmuje muzułmański dwór mogolskiego cesarza Akbara z końca XVI wieku n.e. Drugi natomiast znajduje się w opowieści o kilkadziesiąt lat wcześniejszej, którą przynosi na ten dwór tajemniczy Mogor dell’Amore (Mogoł Miłości), przybysz z europejskiej Florencji. „Piękna” jest stolica imperium – Agra – w której wypełnione kosztownościami jezioro wygląda _jak morze płynnego złota_. „Piękna” jest Florencja w opowieści tajemniczego, „pięknego” podróżnika. „Piękny” w swej potędze jest cesarz Akbar, mądrze i sprawiedliwie rządzący na terenach niemal całego subkontynentu indyjskiego. „Piękne” są żony Akbara. „Piękne” są jego słonie, marzenia, ambicje i kurtyzany.

Problem z pięknem w powieści Rushdiego polega jednak na tym, że samo nieustannie opatruje się ono w cudzysłów. Mogoł Miłości jedynie wydaje się piękny, ponieważ wysmarował się wonnościami nasączonymi afrodyzjakiem (co narzuca skojarzenia z _Pachnidłem_ Patricka Süskinda).
Piękno obu światów – chrześcijańskiego i islamskiego – mącą krwawe, jeśli jeszcze nierozpętane, to przynajmniej wiszące w powietrzu walki o władzę, których przykładowymi teatrami są tu oba wspomniane miasta. Pierwszymi ofiarami tych walk zawsze padają „piękne” (bo szczytne) idee, snute przez mieszkających w obu miastach i światach wizjonerów. A i miłość tak przecież piękna w teorii, w praktyce przekształca się w metodę wyrafinowanego onanizmu, gdyż służyć zaczyna tylko zaspokajaniu seksualnego popędu. _Może było zrozumiałe_ – rozmyśla cesarz o zachowaniu swojego pierworodnego syna – _że młodzian w pierwszym przypływie potencji nabrał skłonności do brania dziewek od tyłu, wkrótce jednak trzeba mu będzie przemówić do słuchu, ponieważ tancerki zaczęły się skarżyć, z obolałymi tyłkami, że ze zbrukanymi pączkami granatu trudniej im było wypełniać obowiązki, tym małym zdzirom.
Och, nieszczęsne te jego lubieżne dzieci, ciała z jego ciała, dziedzice wszystkich jego ułomności i żadnego z jego atutów_.

Tego typu stwierdzeń o uniwersalnych chyba, niepochwalanych generalnie faktach z rzeczywistości dałoby się wynaleźć w powieści sporo. A mogłoby być jeszcze więcej – wszak temat to nie nowy, w literaturze przedmiotów i podmiotów wszelakich wyczerpująco opisany. Głównym tematem powieści zostaje sam cesarz Akbar z jego bogatym życiem wewnętrznym, w którym moralne rozterki wynikające z absolutnej władzy nad państwem przeplatane są marzeniami o czymś, czego piękno byłoby niepodważalne. Coś takiego przyniósł mu w swej opowieści Mogor dell’Amore: _Cudzoziemiec wydawał się tak nabrzmiały nienarodzonym dzieckiem swego sekretu jak kobieta tuż przed porodem i tak jak ona przestraszony niebezpieczeństwami z nim związanymi. _ Sekretem tym jest piękna (bez cudzysłowu) czarodziejka z Florencji.

Spotkanie czarodziejki z Akbarem zaaranżowane zostało przez Rushdiego na wzór _Księgi tysiąca i jednej nocy_. Cesarz podobnie jak baśniowy sułtan Szachirjar jest tutaj panem życia i śmierci swojej Szecherezady, z czego nie zawaha się skwapliwie skorzystać, gdy jej opowieść przestanie go interesować. Szecherezada nie opowiada jednak, a pozwala się opowiadać. Schowana między występujące w zamierzchłej historii Mogoła Miłości autentyczne postaci, na których życie wpłynęła (jak Niccolo Machiavelli – autor słynnego _Księcia_ czy założyciel dynastii Wielkich Mogołów – Zahiruddin Muhammad, zwany Babarem), domaga się od cesarza, aby ten, słuchając o niej, przywołał ją swoją wyobraźnią do życia. Granica między światem wyobraźni a światem rzeczywistym jest w powieści Rushdiego bardzo płynna i dzięki sile woli przekraczać ją można w obie strony. Wola taka należeć może jednak tylko do osoby żywej – zmarły przecież sam sobie siebie nie wyobrazi.
Tytułowa czarodziejka z Florencji to kobieta wyobrażona – przez Akbara, przez opowiadającego o niej Mogoła i przez osoby, które wcześniej opowiedziały o niej jemu. To męska fantazja o kobiecie idealnej, którą chciałoby się porwać i która chce zostać porwaną: lojalnej, ale niewyrzekającej się swojej tajemniczej indywidualności, trochę anielskiej, trochę demonicznej, przesiąkniętej erotyzmem.

_Czarodziejka z Florencji_ to erotyk o marzeniach, jakie egzystujący w świecie pełnym przemocy mężczyzna snuje na temat miłości doskonałej – jednocześnie będącej romantycznym zespoleniem dusz i nie zawsze traktowanym w literaturze jako godne prawdziwej miłości zespoleniem ciał. Marzeniach, które w świecie tej powieści można albo naprawdę wymarzyć, czyniąc je realnymi aż do stopnia namacalności. Lub też marzeniach, w których można się rozpłynąć, przejść na inną stronę realności i samemu stać się czyimś (może swojego marzenia) marzeniem.

Użycie w stosunku do prozy Rushdiego sformułowania „rozpłynąć się w marzeniu” to nie kwestia metaforyki, lecz bezsprzecznej dosłowności. Bycie nierealnym, bycie ideą w świecie, który idee wypiera na margines życia, to jednak przywilej, na który odpowiedzialny za swoich poddanych cesarz nie może sobie pozwolić.
_Nie mówili mu tego prosto w twarz, był bowiem mężem potężnym i wielkim wojownikiem jak heros z pradawnych baśni, był także królem nad królami i jeśli ktoś taki chce być lekko świrnięty, kim są oni, by się temu przeciwstawić? Cesarz jednak nie oszalał. Cesarza nie zadowalało bycie. Pragnął się stawać._
I szukać ukojenia w ramionach wymyślonej kochanki.

Miła bajka dla dużych chłopców.
W sam raz, na jeden raz.



_Czarodziejka z Florencji_
Salman Rushdie
przeł. Jerzy Kozłowski
Dom Wydawniczy Rebis
Poznań 2008
(Mistrzowie literatury)










« powrót