Artysta w latach 1933-1935 pracował nad projektem "Wariacje na temat montowania rozczłonkowanej małolatki", w którym sfotografował stworzoną przez siebie nagą lalkę o twarzy małoletniej dziewczynki. Praca ta spowodowała niemałe poruszenie i zarzuty skierowane w stronę Bellmera o libertyńskie, zbyt perwersyjne jak na tamte czasy upodobania.
Podążając za kiełkującą psychoanalizą Freuda, Bellmer za pomocą lalki obnażył skrywane popędy i fascynacje społeczeństwa pierwszej dekady XX wieku. Prace artysty odsłaniają wszystko to, co skrywane, tłumione, to, co zostało zepchnięte na margines jako niemoralne, niezdrowe...by nie powiedzieć chore. Lalka staje się fetyszem, dzięki zastosowaniu przegubu kulkowego wygina się we wszystkie strony, jest elastyczna, gotowa ułożyć się bezwstydnie w najśmielszych pozach, nie zakrywając się przy tym rumieńcem mieszczańskiej mentalności. Staje się "ciałem idealnym", nie powstrzymywanym żadnymi zasadami.

Doświadczenie ciała u Bellmera, dotyka najbardziej pierwotnej jego strony, namacalnej cielesności, obdartej z kulturowej metafizyki, wiążącej je i zamykającej w społeczeństwie. Można Bellmerowi zarzucić skonstruowanie lalki (czy może istoty?) przesadnej, z nadmiernie wyeksponowanymi, nienaturalnymi piersiami, łechtaczką, zbyt dosłownej. Jednak to wyolbrzymienie zwraca uwagę na materialny wymiar ludzkiego życia.
Groteskowe zwrócenie uwagi na to, że człowiek to także ciało, które po śmierci ulegnie rozkładowi, zniknie, już nigdy nie dostarczy rozkoszy czy nie będzie obiektem pożądania.

27 listopada 2009 roku, w bytomskiej Kronice miało miejsce spotkanie zapowiadające wystawę (współorganizowaną wraz z Ars Cameralis Silesiae Superioris), mającą się odbyć na wiosnę 2010 roku "Bellmer Lost in Japan". Jak pisze w tekście wprowadzającym do wystawy Stanisław Ruksza, koncepcja wystawy "wpisuje się w sytuację zatarcia się granic sztuki, jej przenikania z innymi dziedzinami, w tym również pop-kultury, przy jednoczesnym podkreśleniu wpływu jednego z najważniejszych europejskich artystów XX wieku na sztukę najważniejszych twórców japońskich." Wystawa zwraca uwagę na inspiracje japońskich twórców Bellmerem – m.in. Simona Yotsuya, Noi Dori, czy w latach 60 i 70 Shuzo Takiguchi, Tatsuhiko Shibusawa, Suehiro Tanemura, czy najmłodszego pokolenia – Mari Shimizu czy Hiroko Igety, co wydaje się akurat na Śląsku bardzo istotne. Śląsk bowiem to nie tylko wielkie postindustrialne przestrzenie, familoki, Barburka, górnicy, hałdy, to także Bellmer, który urodził się i mieszkał w Katowicach przez pierwsze lata swojego życia. Dla jednych to dziedzictwo trudne, niepasujące do etosu mieszczańskiego i konserwatywnego Śląska, jednak potrzebne i budujące różnorodną tożsamość, a nie jednostronną.

W spotkaniu brali udział Stanisław Ruksza, Sławomir Rumiak i Marek Zieliński. Paneliści zwrócili uwagę na istotną rzecz: inspiracja Bellmerem w Kraju Kwitnącej Wiśni ograniczyła się do zastosowania przegubu kulkowego, sama jego myśl, wykorzystywana jeszcze przez pierwszych lalkarzy, z czasem uległa zapomnieniu. A lalka stała się istotnym elementem pop-kultury. Rumiak zwracał uwagę na popularność lalek tzw. Dollfie (podczas wiosennej wystawy ma zostać pokazana publiczności m.in. superdollfie), które posiadają swoich fanów, często żyjących z nimi. Ubierają je, czeszą, fotografują, zabierają na wakacje. Lalka staje się dla nich substytutem kontaktów z drugim człowiekiem. Na wystawie nawiązywać mają do tego fragmenty mangi "Rosen Maiden", stworzonej przez grupę Peach-Pit. To historia o chłopcu, który w tajemniczych okolicznościach znajduję lalkę, ta zaś ożywa i wyjawia mu zasady tajemniczej gry, w której chłopiec będzie musiał wziąć udział.

Wiosenna wystawa zapowiada się niezwykle ciekawie, nie tylko ze względu na zebrane na niej wspomniane już wcześniej prace, m.in. fragmenty mangi "Rosen Maiden", superdollfie, fotografię Nabuyoshiego Arakiego, ale także na to, na co zwrócił uwagę podczas spotkania Stanisław Ruksza – funkcjonowanie elementów pop-kultury w kontekście przestrzeni białego sześcianu, który często był krytykowany za stwarzanie w swoim wnętrzu sztuki.

Wiosenna wystawa w CSW Kronika to pozycja obowiązkowa bowiem takiego pokazu nie zobaczylibyśmy nawet w ojczyźnie lalek Dollfie, a warto w nich poszukać echa twórczości Hansa Bellmera.


zdjęcie: archiwum CSW Kronika, fot. Małgorzata Węglorz













« powrót