Mozolna praca nad jednym tytułem może zmęczyć każdego, nawet najwybitniejszego twórcę, ale wszystko wskazuje na to, że Sakai pójdzie w ślady Charlesa Schulza, który dziełu swojego życia, czyli _Fistaszkom_, poświęcił pięćdziesiąt lat. Spuścizna _Usagiego Yojimbo_ może być równie monumentalna, bo po autorze nie widać śladów zmęczenia, a seria nadal trzyma równą formę. Stana wciąż musi świetnie bawić opowiadanie o długouchym samuraju, podróżującym po feudalnej Japonii z okresu Edo w swojej musha shugyo (pielgrzymce wojownika). Co więcej, pomimo że fabuły opracowywane są według kilku, nieco już utartych schematów, _Usagi_ wciąż potrafi zaskoczyć jakimś nieszablonowym rozwiązaniem czy eleganckim szczegółem, co świadczy, że pula pomysłów na jego przygody jeszcze się nie wyczerpała.

W dwudziestym trzecim albumie epizodycznie pojawi się Chizu, na którą szef klanu Neko, Kagemaru, wydał wyrok śmierci, w _Powrocie Czarnej Duszy_ ponownie zobaczymy opętaną Inazumę, ściganą przez łowców nagród, z Genem i Bezdomnym Psem na czele.
Najlepiej wypada jednak wątek wiodący, przewijający się w kilku epizodach, który skupia na Shizukiri, mieczu do wynajęcia polującym na Usagiego i uroczej karczmarce Mayumi. A szczególnie okazale prezentuje się właśnie _Shizukuri_, bardzo przewrotna nowelka o zemście i nieuchronności losu. Oprócz tego w komiksie znajduje się okazała galeria jubileuszowa i szereg drobnych historii, narysowanych przez zaproszonych artystów na część setnego zeszytu _Usagiego_, wydanego przez Dark Horse. W uroczystej akademii biorą udział między innymi Frank Miller, Jeff Smith, Sergio Aragones, Guy Davies, Mark Evanier czy Matt Wagner. Nie spodziewajcie się jednak potrawki z królika, ani sztywnej atmosfery.

Można bardzo długo komplementować niezaprzeczalne walory komiksu Stana Sakai. Znakomitą kompozycję każdej z opowieści, perfekcyjne operowanie napięciem, uzyskane dzięki odpowiedniemu kadrowaniu, prostą, ale dynamiczną i komunikatywną kreskę, a przede wszystkim umiejętność opowiadania prostych, ale przejmujących historii. I zapewne wszystko to wciąż w _Usagim Yojimbo_ jest, ale Stan – proszę, nie zrozum mnie źle – nawet najlepsza potrawa, serwowana codziennie, może przestać smakować. Doskonale pamiętam, kiedy w Polsce ukazały się dwa pierwsze tomy, _Daisho_ i _Cienie Śmierci_ i to uczucie obcowania z czymś absolutnie świeżym i znakomitym, powalającym swoją maestrią. Pamiętam, jak do premiery nowego albumu odliczało się tygodnie, a potem dni, złorzeczyło się na opóźnienia. Żadna z tych ekscytacji nie towarzyszy obecnej lekturze komiksu. A tego od komiksu klasy _Usagiego_ wymagam. Wydaje mi się, że potrzebuje jakichś radykalnych zmian, takich, jakie pojawiły się na przykład w tomie _Ojcowie i Synowie_, kiedy głównemu bohaterowi w jego podróżach towarzyszył syn. Szkoda, że tylko tymczasowo. Chciałbym, żeby historia posunęła się w jakimś kierunku, mam ochotę na dłuższą historię w stylu _Ostrza Bogów_, podejmującą na przykład wątek machinacji klanu Hikiji. Bo teraz nie potrafię cieszyć się pracą Stana Sakai.


_Usagi Yojimbo: Most Łez_
Stan Saki
Tłum.: Jarosław Grzędowicz
Egmont
11/2009









« powrót