Festiwal, który tradycyjnie rozpoczynał koncertowe lato w naszym kraju, pierwotnie zaplanowany był na sam początek wakacji. Z wiadomych względów został przeniesiony na pierwsze dni września i choć wiele było obaw co do tego, czy uda się go finalnie zorganizować, z powodzeniem wystartował w czwartek, trzeciego września. Oczywiście zmieniła się jego forma i program, ponieważ pierwotnie ogłoszeni wykonawcy nie mogli dotrzeć do tej części Europy. Jak dynamicznie zmieniała się sytuacja można było się przekonać choćby praktycznie w przededniu festiwalu, kiedy to program ulegał zmianie. Jedni zapowiedziani  wykonawcy znikali, inni się pojawiali.  Pomimo zawirowań organizatorzy opanowali sytuację z korzyścią zarówno dla festiwalu jak i dla słuchaczy. Jako że coroczną tradycją Innych Brzmień jest prezentowanie innej wytwórni, podczas tegorocznej edycji impreza gościła jeden z najbardziej zasłużonych labeli czyli Antenę Krzyku. Wytwórnia, która od ponad trzydziestu lat bezkompromisowo wydaje i promuje różne oblicza muzycznej alternatywy, zawitała w Lublinie wraz z zespołami z nią związanymi, których koncerty zaliczyć można było do jednych z najlepszych na tegorocznej imprezie.
I dotyczy to tak samo legendarnej, rzeszowskiej grupy 1984, zbuntowanej orkiestry Hańba! czy debiutującej w barwach wytwórni grupy Izzy and the Black Trees, która w sobotni wieczór zaprezentowała materiał ze swojej niedawno wydanej, bardzo dobrze przyjętej płyty. Z zagranicznych wykonawców na pewno warto wymienić Barbarę Morgenstern, której występ był po prostu rewelacyjny. Widać i słychać było jak bardzo artystce brakowało grania na żywo (to był jej pierwszy występ od wiosny!) i jak dużą przyjemność sprawiła jej możliwość pojawienia się w Lublinie. Podobne emocje towarzyszyły zresztą publiczności, która bardzo dobrze przyjęła koncert berlińskiej artystki. Wśród innych ciekawych koncertów na pewno warto wymienić również ten zaprezentowany przez nowy projekt Tymona Tymańskiego – MU. Profesjonalizm muzyków przenikał się z żywiołowością i spontanicznością grania. Dużym atutem Innych Brzmień jest ich interdyscyplinarność, dzięki czemu można było odwiedzić wystawę plakatów Dawida Ryskiego lub np. wziąć udział w  codziennym „Słowobraniu”. Nie zabrakło również warsztatów dla młodszych uczestników festiwalu.  Bardzo ciekawym punktem programu było spotkanie z Piotrem Pawłowskim, basistą grupy Made In Poland, który całkiem niedawno wydał swoją debiutancką książkę „Dzienniki Basowe”. Naprawdę warto było posłuchać tej rozmowy, którą profesjonalnie prowadził Jarek Szubrycht. Kolejnym, mocnym punktem imprezy były Targi Małych Wydawców, które przez dwa dni gościły na zamkowych błoniach. W tym roku ze swoimi płytami pojawiła się wspomniana już Antena Krzyku, Gusstaff Records, Zima Records i Manufaktura Legenda. Była to kolejna świetna okazja do uzupełnienia swoje płytoteki. To co zawsze towarzyszyło festiwalowi to swego rodzaju luz i zupełny brak organizacyjnej napinki. Festiwal ma swój kameralny, nieco leniwy urok i nie stracił go nawet odbywając się w mocno ograniczonej, spowodowanej pandemią wersji. To była moja piąta wizyta na lubelskiej imprezie i bawiłem się na niej tak samo dobrze jak w ubiegłych latach . Organizatorom naprawdę należą się brawa, że w tej trudnej rzeczywistości nie poddali ale walczyli do końca o powodzenie imprezy, zachowując jej wysoki poziom i dbając o wszelkie detale. Dodatkowym plusem przesunięcia Innych Brzmień jest to, że na kolejną edycję nie trzeba będzie czekać cały rok a jedynie dziesięć miesięcy, bo to, że warto się na festiwal wybrać, nie ulega żadnej wątpliwości.

Wojciech Żurek 

Wschód Kultury – Inne Brzmienia Art’n’Music Festival 
3-6.09.2020 Lublin