Już sam tytuł albumu sugeruje, że mamy do czynienia z czymś nie do końca określonym i zdefiniowanym. Dźwiękami, które wymykają się łatwym określeniom i nie dają się zamknąć w regularnych formach. „Untitled” to siedem kompozycji, które oparte są praktycznie wyłącznie na charakterystycznym brzmieniu gitar Rumińskiego. Zgodnie z tytułem albumu nie mają one swoich nazw, tylko kolejne numery.
Wyjątkiem jest zamykający całość utwór „W Sosnowcu” który jest wariacją ambientu i field recordings. Pozostałe sześć kompozycji, stanowiących trzon wydawnictwa, to przenikające, kilkuminutowe suity. Oparte są one na pojedynczych akordach i motywach, do których dochodzą kolejne i kolejne, budując pełny choć bardzo zamglony dźwiękowy pejzaż. Oczywiście zastosowano tu dużo efektów gitarowych, jednak słychać, że autor potrafi utrzymać to wszystko w ryzach i o przeroście formy nad treścią nie ma tu mowy. W porównaniu do innych dokonań Artura, choćby ARRM, jego solowa twórczość jest nieco jaśniejsza i mniej hermetyczna. Znacznie więcej w niej oddechu i nieco jaśniejszych barw. Choć te cześć utworów ma w dużej mierze improwizacyjny charakter to słychać, że nic nie dzieje się tu przypadkowo. Z drugiej strony te kompozycje wolne są od sztywnych ram, przez co nie nużą słuchacza a raczej wzbudzają ciekawość. Bardzo interesująca płyta i choć może nie jest to muzyka na środek lata to i tak warto poświęcić jej uwagę.

Artur Rumiński – Untitled
Zoharum New Experimental Art. 2020