W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".
Osiem lat czekaliśmy na nowy album Patti Yang, jednej z najbardziej intrygujących rodzimych artystek, która zawsze egzystowała gdzieś obok głównego nurtu, nigdy nie dając się jednoznacznie zaszufladkować. Tak było już w 1998 roku, gdy wydawała swój debiutancki album „Jaszczurka” i tak jest i teraz, 22 lata później ,gdy ukazuje się „War On Love” – album świeży w formie i bardzo dojrzały.
Biorąc pod uwagę „zniknięcie” Patti z pola słyszenia można było odnieść wrażenie, że artystka postanowiła odpocząć od muzyki. Nic bardziej mylnego. Przez te wszystkie ostatnie lata poświęciła się ona właśnie muzyce i innym dziedzinom sztuki. Nowa płyta jest w jednak jej pożegnaniem z pseudonimem Patti Yang. Dodatkowo album ukazuje się z dopiskiem „Group”. Jak pisze sama Patti: „Miałam zaszczyt pracować z wyśmienitymi muzykami, których chciałam uwzględnić w projekcie pod każdym względem. Być otwarta na współpracę, tworzyć razem, niezależnie od stref czasowych, bez daty ukończenia. Proces powstawania albumu zajął dokładnie tyle czasu ile było to konieczne.
Jako zespół - jesteśmy silni i darzymy się nawzajem szacunkiem.” Nic dziwnego skoro wśród nich, znaleźli się muzycy znani z takich grup jak Primal Scream, Deerhunter czy Daughter. Co ciekawe, w ostatnich latach Patti przeprowadziła się z Londynu na pustynię Mojave w USA, co znacznie pomogło jej w pracy nad płytą. Jaki jest więc „War On Love”?
Podobnie jak w przypadku poprzednich pozycji w jej dyskografii nie da się go jednoznacznie określić. Znajdziemy tu zarówno pop, rock jak również dozę dyskretnej elektroniki. Nie jest to album, który wpada w ucho od razu. Sam podchodziłem do niego kilkakrotnie. Poświęcając mu jednak coraz więcej czasu z każdym kolejnym odsłuchem, odkrywa on przed słuchaczem kolejne karty pozwalające docenić całość. Każda z ośmiu kompozycji na płycie charakteryzuje się ładnymi, choć nieoczywistymi melodiami, świetnymi aranżacjami oraz tym specyficznym klimatem, który zawsze był obecny w głosie i muzyce artystki. W dużej mierze jest to album gitarowy, ale w jego różnych odcieniach. Od nieco nowofalowych brzmień „Sound Of Freedom” czy „Technicolor Dream”, przez zamglone „Jerusalem” aż po chwytliwe „Bright Lights” i zamykający album, klimatyczny„Grace Me”. Choć w swej formie utwory różnią się od siebie, to zespala je oryginalne brzmienie i atmosfera. Naprawdę w każdym dźwięku słychać jak wiele czasu i pracy zostało im poświęconych. Tym bardziej należy docenić tę płytę, choć paradoksalnie jest ona swego rodzaju pożegnaniem. Jeśli jednak w taki sposób artystka mówi nam „do widzenia” już teraz nie mogę doczekać się przywitania w jej nowej artystycznej postaci.
Patti Yang Group – War On Love Requiem Records 2019