Ars Cameralis przyzwyczaił nas już do tego, że w jego trakcie różne dziedziny sztuki przenikają się w naturalny sposób. Zaproszenie Hval było więc strzałem w dziesiątkę i doskonale wpasowało się w stylistykę imprezy. Jenny nie jest debiutantką. Ma już na swoim koncie kilka albumów nagranych zarówno pod pseudonimem jak też  pod własnym nazwiskiem. Właśnie te ostatnie otworzyły jej drogę do szerszej kariery i przyniosły jej zasłużony rozgłos. Pamiętam jej świetny występ sprzed kilku lat, kiedy artystka zagrała na katowickim OFF Festivalu. Już wtedy czarowała wyjątkowym, delikatnym głosem, który na tle eterycznych elektronicznych podkładów wybrzmiewał w niezwykle subtelny i emocjonalny sposób. Zapamiętałem również nieco teatralny nastrój jej koncertu, dzięki któremu sama muzyka nabierała wyjątkowego wyrazu.

Na co dzień sama Hval nie ogranicza się jedynie do muzyki i z taką samą pasją oddaje się innym dziedzinom sztuki. Na swoim koncie ma choćby trzy powieści. O jednej a nich opowiadała w Katowicach dzień przed koncertem.  Pamiętając jej koncert na OFFie można było więc spodziewać się kontynuacji jej mulitidyscyplinarnej wizji sztuki. I tak też było, ponieważ artystka w Katowicach wystąpiła ze swoim nowym projektem, zatytułowanym po prostu „Jenny Hval – Practice Of Love” (taki tytuł nosi też jej ostatni, wydany w tym roku album).
W zapowiadającym wydarzenie opisie można było przeczytać, że „projekt łączy muzykę, literaturę oraz ruch. Podczas procesu, który sama określa jako magię, artystka zgłębia elementy dźwiękowe, wizualne i choreograficzne, przekształcając je w nowe treści. Towarzyszy jej utalentowany zespół muzyków eksperymentalnych i tancerzy. The Practice of Love w niezwykły sposób bada związki życia i sztuki. Szuka paralel, eksploruje relacje międzyludzkie, stara się dotrzeć do źródeł empatii i podstaw wspólnego języka. Studiuje współzależność głosu/obecności/życia oraz słowa/nieobecności/śmierci. Głos jest bowiem zawsze przynależny ciału, za jego pomocą człowiek komunikuje się z innymi.”  

Jego premiera miała miejsce we wrześniu tego roku, podczas Ultima Oslo Contemporary Music Festival. Powyższy opis dość dobrze oddaje charakter projektu. Oczywiście jego podstawą był materiał z ostatniego albumu Jenny, ale tak naprawdę podczas tego wieczoru muzyka była tylko jedną z części składowych wydarzenia zabarwionego nieco abstrakcyjnym klimatem. Wchodząc na widownię naszą uwagę przykuwał, oprócz rozłożonych na scenie mikrofonów i elektronicznego sprzętu, m.in. pomarańczowy namiot rozbity na podłodze, Wokół niego przechadzali się członkowie zespołu Jenny, którzy ubrani w jednolite czarne kombinezony, częstowali publiczność landrynkami oraz usypywali po podłodze linie z cukru. Dodatkowo jedna z artystek obeszła całą scenę potrząsając nad każdym z jej punktów miniaturowymi łezkami jakby chciała je zaczarować. Już sam wstęp do tego wydarzenia intrygował, a z każdą kolejną minutą robiło się coraz ciekawiej. Kiedy do zespołu dołączyła Jenny, wybrzmiały pierwsze dźwięki utworu „Lions”, który otwiera jej ostatni album. Jej głos, podobnie jak na płycie, zabrzmiał tak samo subtelnie jak i wyraziście. W dalszej części nie zabrakło zarówno muzyki jak i performatywnych aktów w których, taniec, ruch, śpiew, wizualizacje przenikały się nawzajem. Raz po raz kolejni muzycy i tancerze towarzyszący Jenny stawali przed kamerą, recytowali, wyświetlali na ścianie różnego rodzaju strzępki tekstów, jakby próbując wraz z tańczącą i śpiewającą artystką stworzyć na żywo klip do jej muzyki. Ciekawym był moment kiedy wszyscy stanęli naprzeciw publiczności z założonymi na uszy słuchawkami i do słyszalnych tylko sobie dźwięków wyrażali za pomocą ruchów ciała to, co w danym momencie słyszą i czują. Na sali w tym momencie panowała całkowita cisza. Ten nieco surrealistyczny nastrój towarzyszył nam przez cały czas trwania projektu.

W totalnie subiektywnym odczuciu mógłbym się pokusić o stwierdzenie, że motywem przewodnim tego przedstawienia była próba zrozumienia się nawzajem i znalezienie na nowo wspólnego języka, czemu może służyć właśnie sztuka.  Takie odczucia miałem choćby w momencie kiedy artyści wspólnie układali ze sznurka różne kształty grając w Ayatori. Możliwości interpretacji były jednak tak szerokie, że tak naprawdę każda z obecnych na sali osób mogła odbierać  to widowisko na swój sposób. Muzyka, słowo, ruch i taniec. To wszystko sprawiło, że sztuka Jenny nabrała jakby całkiem nowego oblicza tworząc zupełnie wyjątkową artystyczną wartość. Jednocześnie sprawiając, że jej występ można zaliczyć do najciekawszych wydarzeń kulturalnych bieżącego roku.


Jenny Hval – Practice Of Love
Ars Cameralis, Katowice 23.11.2019