„Lucky Blood Moon”, bo tak zatytułowany jest krążek, zawiera aż trzynaście kompozycji napisanych, zaaranżowanych i nagranych praktycznie samodzielnie przez lidera Bad Light District, Michała Smolickiego. Jak sam on przyznaje: „Nowy album traktuję jako punkt, w którym mogę na chwilę przystanąć i popatrzeć na to, jak w ciągu minionej dekady ewoluowały nasze inspiracje, nasza muzyka i radość jej tworzenia. No i z mojej perspektywy, całe szczęście, zmieniło się niewiele…”.

I faktycznie w samej stylistyce zmieniło się niewiele.
Całość utrzymana jest w klimacie dobrze znanym z wcześniejszych dokonań grupy. Można by wymieniać wiele zespołów, których echa i inspiracje nimi słychać w muzyce BDL, ale w sumie po co? Każdy kto posłucha usłyszy je dość wyraźnie. Wystarczy napisać, że zespół bardzo sprawnie obraca się w zimno i nowofalowym klimacie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i udanie kontynuuje te tradycje. Kompozycje są bardzo wyraziste. Motoryczny, jednostajny rytm perkusji, pulsujący bas, melodyjne partie gitar i „ejtisowe” klawiszowe tła. Do tego matowy wokal. Wystarczyło to, by nagrać płytę spójną, klimatyczną, a do tego nie pozbawioną hitów. Bo na „Lucky Blood Moon” znajdziemy kilka prawdziwych perełek. Wymienić tu można choćby, głęboki w swym brzmieniu „Off the Grid”, uderzający chłodem „Scenography”, chwytliwy „Part-Time Prophets” czy nieco jaśniejszy w swej barwie „Juvenile Shame”. I to choćby dzięki nim „Lucky Blood Moon” można zaliczyć do jednej z najciekawszych premier tej jesieni.

PS. Płyta ukazała się w wersji elektronicznej i jest dostępna na wszystkich platformach streamingowych oraz w ściśle limitowanym nakładzie CD.


Bad Light District – Lucky Blood Moon
Invisible Snake Records 2019