W niedawnym wywiadzie dla „Newsweeka” wokalistka przyznała, że obawiała się samodzielnej pracy. Na szczęście obawy te przezwyciężyła. Kilkuletnia przerwa w solowej twórczości chyba dobrze jej zrobiła, bo „Co przyjdzie?” to płyta niezwykle dojrzała. Moją pierwsza refleksja po jej przesłuchaniu była taka, że choć w dużej mierze opowiada ona o różnego rodzaju uniwersalnych niepokojach związanych z życiem w dzisiejszych czasach, to ma ona osobisty charakter. Jest to słyszalne w każdej z jedenastu piosenek zawartych na płycie.
Słychać, że Misia wie doskonale o czym śpiewa i robi to bardzo świadomie. Może w jej słowach trudno znaleźć coś wprost optymistycznego (tytuły takie jak „Będzie Gorzej” mówią same za siebie), ale czuć, że wszystkie te emocje są szczere do bólu. Cieszy też to, że większość utworów zaśpiewanych jest po polsku. Równie ciekawie jest w warstwie muzycznej. Misia postawiła na dość oszczędne środki. Piosenki oparte są głównie na pianinie (zagrała na nim Hanna Raniszewska z duetu Tęskno) oraz partiach gitarowych, które dla kontrastu brzmią bardzo chropowato, co daje świetny efekt na tle pojawiąjących się tu i ówdzie partii instrumentów smyczkowych i syntezatorów. Co ciekawe, płyta poza drobnymi wyjątkami pozbawiona jest warstwy rytmicznej. Liczy się tu głównie melodia i aranżacje, natomiast rytm nadaje sama wokalistka. Płytę charakteryzuje też świetna produkcja. Wszystkiego jest tu w sam raz, a pastelowe brzmienie doskonale oddaje klimat tak słów jak i muzyki.  

Dość długo trzeba było czekać na ten album. Słuchając go, odnoszę jednak wrażenie, że ukazuje się on dokładnie w takim momencie, w którym  sama artystka jest na to w stu procentach gotowa. Jakkolwiek nie odnosiłby się on do wspomnianych niepokojów, rys czy życiowych zawirowań, to na tytułowe pytanie „Co przyjdzie?” można nieśmiało odpowiedzieć, że chyba coś na pewno bardzo dobrego, bo taka jest też ta płyta.

Wojciech Żurek

Misia Furtak – „Co przyjdzie?”
Agora 2019