Choć obydwaj muzycy stanowią trzon tego projektu, tym razem nie ograniczyli się do pracy w duecie. Oprócz nich na płycie pojawiają się grająca na elektronicznym pianinie oraz syntezatorach różnej maści Julitha Ryan oraz perkusista i producent Andrew Hehir. Na wspomnianej wcześniej płycie z coverami Lee Hookera, Race i Russo zatopili je w mrocznym, transowym sosie. Na Gemini 4 całkowicie przenieśli punkt ciężkości w eksperymentalne rejony. Już sama okładka przywołująca na myśl klimaty New Age jest dobrym tropem do tej układanki. Po pierwsze jest to płyta w całości instrumentalna, co pozwala chłonąć jej dźwięki w czystej, niczym niezmąconej  postaci.
Po drugie jest to krążek dość obszerny, bo zawiera aż jedenaście kompozycji i trwa ponad siedemdziesiąt minut. Jest więc czego posłuchać.



Znajdziemy tu różne odcienie eksperymentalnych brzmień – od otwierających płytę melodyjnych, spokojnych i miękkich pasaży, poprzez surowe elektroniczne pejzaże okraszone charakterystycznymi partiami gitar Race’a (skojarzenia z jego solowym  krążkiem „Between Hemispheres” mile widziane) aż po minimal techno i psychodeliczne, ambientowe wycieczki w muzyczny kosmos. Nie zabrakło również sporej dawki psychodelii i specyficznego, odrealnionego klimatu. Ta muzyka brzmi jakby dobiegała do nas gdzieś z daleka, przemierzając przynajmniej kilka świetlnych lat. Chwilami kojarzy się z filmami retro, w których akcja dzieje się w dalekich galaktykach. Ta płyta świetnie nadawałaby się jako ścieżka filmowa do takiego obrazu. Nie wiem na ile muzycy mieli gotowy koncept tego albumu, a na ile dali się porwać improwizacjom i zabawom dźwiękiem. Jakkolwiek podeszli do nagrywania albumu to efekt ich współpracy jest bardzo zadowalający i zachęca do wspólnej odysei statkiem Gemini 4.

Gemini 4 – s/t
Gusstaff Records 2019