W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".
Tegoroczna jesień dowodzi, że muzyczne podsumowania roku publikowane, kiedy na drzewach żółcą się jeszcze ostatnie liście, nie mają żadnego sensu. Bo gdy niby wszystko już jasne i klarowne, to pod koniec roku nagle pojawiają się płyty, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Taką niespodzianką jest nowy album wrocławskiej grupy Evorevo.
Po wydanym kilka lat temu debiucie producenckiego duetu Igora Pudło i Tomasza "Magiery" Janiszewskiego, zespół powrócił jako trio. Na pokładzie pojawił się znany z grupy Hurt, wokalista Maciej Kurowicki, z którym muzycy wspólnie nagrali album „Dwubiegunowa”. Najnowsza płyta zespołu przynosi dziesięć kompozycji, w których pop spotyka się z elektroniką. Przenikając się nawzajem, tworzą mieszankę chwytliwych melodii i ciekawych aranżacji, a zaproszenie do współpracy Kurowickiego było strzałem w dziesiątkę.
Jego specyficzny, leniwy sposób śpiewania świetnie wplata się w elektroniczne podkłady. Podobnie jak teksty, które choć momentami mogą wydać się nieco drażniące, to również dobrze pasują do tej konwencji. Dzięki temu muzyka Evorevo nabiera nieco sennego, narkotycznego charakteru. Dobrze obrazuje to tytułowa kompozycja, do której w Berlinie nakręcono bardzo ładny klip z udziałem aktorki Marty Malikowskiej.
Muzycznie nie można uciec od skojarzeń z latami osiemdziesiątymi ubiegłego wieku, choć trudno traktować to jako wyznacznik. Tak, te wpływy są tu słyszalne, za to ich interpretacja wybiega daleko poza utarte i ograne do bólu schematy. Bardziej wyraźne są za to wycieczki w różnorodność, jak np. w transowej „Śliwce” czy „Luftwaffe” z ciekawą partią fletu. W piosenkach „Nie umiem tańczyć” i „Błąd” synthpopowa forma nabiera melancholijnego klimatu. Jest w tej muzyce coś słodkiego i gorzkiego zarazem. Coś, co pozwala, zarówno do niej potańczyć, jak i nieco się zamyślić. Obojętnie, co wybierzemy, to te czterdzieści minut uwagi poświęconej temu krążkowi nie będzie straconym czasem.