„Monument" w reżyserii Jagody Szelc jest filmem dyplomowym wydziału aktorskiego łódzkiej Szkoły Filmowej. Miał być przestrzenią do zaprezentowania zawodowych możliwości najmłodszych absolwentów, a okazał się być twórczą zabawą w odkrywanie zjawisk metafizycznych. Grupa młodych ludzi trafia do zagadkowego hotelu na praktyki zawodowe. Każdy ze studentów musi wykazać się w kuchni, pralni lub wykonując prace porządkowe. Te pozornie banalne zadania stają się pretekstem do ukazania mechanizmów władzy absolutnej, walki o hierarchię a nawet powolnej śmierci.
Zresztą, ilu widzów, tyle interpretacji tego nieoczywistego obrazu. Jagoda Szelc to swojego rodzaju uzdrowicielka polskiej kinematografii, a jej między–film na pewno pozostawia w widzu więcej pytań niż daje mu odpowiedzi. To opowieść w konwencji psychologicznego horroru, z dominującą atmosferą niewytłumaczalnego lęku.
Czym jest tytułowy monument? To jawa czy sen? Reżyserka zarzuca widza symbolami, by na końcu powiedzieć, że ,,nie wszystkie filmy są po to, by je rozumieć”. Szelc, tak jak w przypadku zeszłorocznego debiutu ,,Wieża. Jasny dzień”, wywraca świat na opak, bywa bezczelna i za nic nie przeprasza. Na taką brawurę polski widz może nie być przygotowany.

Agnieszka Smoczyńska dała się poznać szerszej publiczności jako odważna twórczyni nowej kampowej twarzy polskiego filmu. Futra i cekiny. Szlagiery i syreny. Jej „Córki Dancingu" (2015) z powodzeniem zadrwiły z dotychczasowej estetyki rodzimej kinematografii. Tego roku w Gdyni zobaczyliśmy obraz zgoła odmienny. „Fuga" to skromna pod względem wizualnym opowieść o utracie tożsamości i pamięci. O kruchych relacjach opartych na wspólnej przeszłości. Gabriela Muskała, odtwórczyni głównej roli i autorka scenariusza, stworzyła historię wyważoną, opartą na ruchu i milczeniu. Bohaterka po dwóch latach niewyjaśnionej nieobecności powraca do rodziny. Cierpi na „fugę dysocjacyjną" nie pamięta skąd pochodzi ani kim jest jej mąż. Ma nową tożsamość. Jej historia to podróż w celu odzyskania pamięci prowadzona w tonie cichego thrillera. Pełna niepokoju „Fuga" traktuje o ucieczce przed samym sobą, jest obrazem dogłębnie przemyślanym i przejmującym. Reżyserka dekonstruuje społeczne przekonanie o niezbywalnej roli matki, żony i córki. O ich rodzicielskim wrodzonym powołaniu. Smoczyńska nieustannie posługuje się metaforą i kreuje senny obraz zbolałej rodziny uwięzionej w szklanym domu, w którym nie ma uczuć bo nie ma w nim wspólnych wspomnień.

Nina (Julia Kijowska) to nauczycielka francuskiego. Nie może mieć dzieci, wraz z mężem (Andrzej Konopka) poszukują więc surogatki. Przypadkowo spotykają młodziutką Magdę (Eliza Rycembel), która wciąga Ninę do swojego jeszcze niedorosłego świata. Reżyserka Olga Chajdas proponuje ciekawą perspektywę  odkrywania lesbiskiej  tożsamościz punktu widzeniawystraszonej heteroseksualnej kobiety po trzydziestce. „Nina" to również film o niezaspokojonej namiętności, wynikającej z późnego odkrycia własnych pragnień przez bohaterkę. Ten film to czerwone światła, neony, duszne pomieszczenia i papierosy. Mimo schematu, historia kobiety okazuje się wiarygodną wariacją na temat poszukiwania siebie. Najciekawiej w tej, pisanej na trójkę,opowieści jest postać grana przez Konopkę, która desperacko miota się między rolą kochającego męża a mężczyzny z dorobionymi rogami i zszarganym ego. Debiutującej reżyserce udało się oddać na ekranie uczucie zafascynowania drugim człowiekiem. Magda wprowadza Ninę w świat szaleństwa i spełnienia, co pokazane zostało w filmie w delikatny sposób. To cenne, tym bardziej, że odważne spojrzenie na relacje lesbijskie w polskiej kinematografii wciąż są ignorowane.

43. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych 2018
Gdynia 2018