Nie brak tu mroku i psychodelicznych muzycznych wycieczek w stronę spalonych słońcem amerykańskich pustkowi. Ten specyficzny, nieco westernowy klimat towarzyszy nam praktycznie przez cały czas. Trzynaście kompozycji, które znalazły się na płycie, tworzy zbiór osobliwych opowieści składających się na jedną zagmatwaną historię. Muzycznie album urzeka świetnym brzmieniem i rozbudowanymi aranżacjami. To duża zasługa wspomnianych już gości - prócz tradycyjnego instrumentarium usłyszymy tu banjo, akordeon, trąbkę i różnego rodzaju instrumenty dęte, mandolinę, klarnet i wiele innych. Nie zabrakło też delikatnych elektronicznych smaczków. Wszystko podane jest w odpowiedniej dawce i pojawia się w odpowiednim momencie. Jest też w tej muzyce coś z teatralności, co czyni ją jeszcze bardziej intrygującą. Bywa szorstka ale też niezwykle liryczna. Momentami blisko jej do piosenki aktorskiej, śpiewanej raczej w jakiejś podejrzanej spelunie w oparach dymu i taniej whisky niż w wykwintnej sali koncertowej. Aż chciałoby się tu zostać nieco dłużej niż niecałą godzinę, którą trwa ten album.
Dead Cat In A Bag – Sad Dolls And Furious Flowers
Wojciech Żurek
17.05.2018
Nie brak tu mroku i psychodelicznych muzycznych wycieczek w stronę spalonych słońcem amerykańskich pustkowi. Ten specyficzny, nieco westernowy klimat towarzyszy nam praktycznie przez cały czas. Trzynaście kompozycji, które znalazły się na płycie, tworzy zbiór osobliwych opowieści składających się na jedną zagmatwaną historię. Muzycznie album urzeka świetnym brzmieniem i rozbudowanymi aranżacjami. To duża zasługa wspomnianych już gości - prócz tradycyjnego instrumentarium usłyszymy tu banjo, akordeon, trąbkę i różnego rodzaju instrumenty dęte, mandolinę, klarnet i wiele innych. Nie zabrakło też delikatnych elektronicznych smaczków. Wszystko podane jest w odpowiedniej dawce i pojawia się w odpowiednim momencie. Jest też w tej muzyce coś z teatralności, co czyni ją jeszcze bardziej intrygującą. Bywa szorstka ale też niezwykle liryczna. Momentami blisko jej do piosenki aktorskiej, śpiewanej raczej w jakiejś podejrzanej spelunie w oparach dymu i taniej whisky niż w wykwintnej sali koncertowej. Aż chciałoby się tu zostać nieco dłużej niż niecałą godzinę, którą trwa ten album.