Marlon Williams
Wyobrażacie sobie, że ktoś może pogodzić fanów Morrisseya, Chrisa Isaaka, Bon Iver i Devendry Banharta? Że w jednym głosie może kryć się zakochany w sobie dandys, syn wielkiego miasta, ale i wycofany ze świata, pełen naturalnego luzu hippis? Marlon Williams, songwriter i dysponujący niesamowitym głosem wokalista z Nowej Zelandii jest takim człowiekiem. Nagrany i wydany w ojczyźnie debiutancki album, zatytułowany po prostu „Marlon Williams” otworzył przed nim szeroki świat. Muzyk skorzystał i kolejną płytę nagrał w Kalifornii, pod okiem Noah Georgesona (tego samego, który produkował „Clashes” Brodki). Płyta „Make Way For Love” ukaże się w lutym i… zróbcie miejsce Marlonowi, bo do Katowic przyjedzie już jako gwiazda. Nie może być inaczej.
John Maus
Jego twórczość bywa opisywana jako zderzenie punka, chwytliwości soundtracków do kinowych hitów lat 80., natarczywej przebojowości Morodera oraz duchowości muzyki średniowiecznej i barokowej. Na wyrost? Ależ skąd. W muzyce Mausa – filozofa z wykształcenia, teoretyka muzyki z zamiłowania i praktyka z powołania – nie tylko to wszystko jest, ale na pewno elementy te zderzają się, łączą i gryzą świadomie. Jego muzyka, przesiąknięta nostalgią za przykurzonymi brzmieniami, melodiami, nastrojami, uważana jest za fundament nurtu hypnagogic pop, ale John ani myśli dać się obsadzić w roli statecznego ojca-założyciela. Jego muzyka żyje, zmienia się, zaskakuje, o czym przekonamy się z pewnością słuchając zapowiadanej na wiosnę płyty „Addendum” –
i oczywiście na koncercie w Katowicach.
Turbonegro
Legenda norweskiego punk rocka, która równie dużo zawdzięcza dziedzictwu Stooges co KISS, ale konsekwentnie, od niemal trzech dekad, chadza własnymi ścieżkami. Szybko dorobili się kultowego statusu w klubach Oslo i Hamburga, a w dotarciu do szerszej publiczności pomógł im boom na norweski metal – wielu luminarzy blackmetalowej sceny wskazywało Turbonegro jako źródło inspiracji. Dziwaczny wygląd, szokujące teksty, balansowanie z gracją słonia w składzie porcelany na granicy pastiszu i złego smaku, porywające rockandrollowe hymny – jest wiele powodów dla których można kochać Turbonegro.
King Ayisoba
W Ghanie, skąd pochodzi, rzeczywiście panuje niepodzielnie. Akompaniując sobie na kologo, dwustrunowej lutni, zachrypniętym głosem wyrzuca z siebie hipnotyzujące frazy. Zgodnie ze zdrową afrykańską tradycją, choć porusza w swoich tekstach poważne tematy, upominając się o lepszą przyszłość dla siebie i innych, robi to w rytm radosnej, porywającej, buzującej energią muzyki. Często koncertuje w Europie i ma tu przyjaciół, m.in. Arnolda de Boera z legendarnej holenderskiej formacji The Ex, który produkował ostatnie dwie płyty King Ayisoba – „Wicked Leaders” i „1000 Can Die”. I nic w tym dziwnego – gdyby punk wymyślono w Ghanie, brzmiałby właśnie tak.
Jon Hopkins Live
Zapewne rozważał karierę klasycznego pianisty, ale pochłonęły go współczesne brzmienia. Zaczęło się od posady klawiszowca u Imogen Heap, za tym poszła współpraca z Brianem Eno, który zaangażował go w nagrania płyty Coldplay. Później Jon współpracował m.in. z Davidem Lynchem, Zucchero i King Creosote, nagrywał muzykę filmową, ale konsekwentnie budował też własną karierę, jednego z najważniejszych producentów nowej elektroniki na Wyspach. Melodie snujące się na pograniczu jawy i snu oraz czyste, przestrzenne, szlachetne brzmienie, wydestylowane na nominowanym do Mercury Prize albumie „Immunity” (2013), to jego znaki rozpoznawcze. A już w maju, na kolejnej płycie, artysta zrobi następny krok w przyszłość IDM – i należy przypuszczać, że jego koncert na OFFie zostanie zdominowany przez nowy materiał.
The Como Mamas
Takiego zespołu jako The Como Mamas jeszcze na OFFie nie było. Prosto
z miasteczka Como, w delcie Missisipi, ale dzięki pośrednictwu nowojorskiej wytwórni Daptone (tej samej, która odkryła dla nas Charlesa Bradleya), przybywają do nas panie Ester Mae Smith, Angela Taylor i Della Daniels. Albumem „Get and Understanding” i towarzyszącymi mu koncertami zachwyciły nie tylko wielbicieli muzyki gospel, bo siła muzykalności i zaangażowania przekracza wszystkie bariery.
Ariel Pink
Nostalgia – czy jak chce brytyjski krytyk Simon Reynolds: retromania – rządzi kulturą popularną od dobrej dekady. Najczęściej przybiera nieciekawe oblicze towaru, który już raz został sprzedany i zużyty, za to ma nowe opakowanie. Jeśli jednak wskazać jednego artystę, który ze składników przywiezionych wehikułem czasu z lat 60. i 70. potrafi zbudować zupełnie nową, ekscytującą jakoś – jest nim Ariel Pink. Przed nim chillwave był tylko ciekawostką, dzięki niemu stał się formą sztuki, na którą składają się dźwięki i kostiumy wypożyczone z przeszłości, ale też autentyczne, zawsze aktualne emocje. Jego wydana w ubiegłym roku płyta „Dedicated to Bobby Jameson” jest hołdem dla amerykańskiego wokalisty, którego kariera legła w gruzach w wyniku serii niefortunnych zdarzeń. Ma się jednak wrażenie, że nadwrażliwy Ariel Pink pochyla się na niej – na poprzednich albumach też – nad wszystkimi, którzy są niedoskonali, zagubieni, niedopasowani. „Dzięki tej muzyce czuję się mniej samotny” – napisał w komentarzu do klipu Ariel Pinka jeden z fanów. Trudno o lepszą recenzję.
Nanook Of The North
Kompozytor i skrzypek Stefan Wesołowski, wybitny przedstawiciel nurtu neoclassical, zasłużenie chwalony za wydany w ubiegłym roku album „Rite of the End”. Piotr „Hatti Vatti” Kaliński – był gitarzysta punkowego Gówna, obecnie ceniony i wszechstronny producent, znany z nagrań solowych, ale też współpracy m.in. z Noonem i Misią Furtak. Wydawać by się mogło, że niewiele ich łączy, ale pozory mylą. Płytą nagraną na Islandii, która jest nową ścieżką dźwiękową do blisko stuletniego filmu dokumentalnego „Nanuk z Północy” Roberta J. Flaherty’ego, Wesołowski i Kaliński stworzyli spójny, wiarygodny muzyczny świat. Miejsce piękne i zimne, przyciągające i niepokojące zarazem. Debiut Nanook of the North znajdziecie na listach najlepszych polskich płyt 2018 roku. Na OFFie znajdziecie ich pół roku wcześniej.
Le Mystere Des Voix Bulgares (The Mystery of the Bulgarian Voices)
Zespół znany wcześniej jako Le Mystere Des Voix Bulgares, czyli bułgarskie pieśniarki równie tajemnicze, co wspaniałe. Chór kobiecy, którego korzenie sięgają lat 50. i nagrań tradycyjnych pieśni na potrzeby państwowej telewizji. Ich pierwszy krok poza granice kraju sprowokowało zainteresowanie ze strony szwajcarskiego producenta Marcela Celliera, zafascynowanego kulturą muzyczną Europy Wschodniej. To on zebrał pieśni chóru na serii płyt „Le Mystere des Voix Bulgares”, które dały zespołowi nową nazwę i popularność na całym globie, a Cellierowi nagrodę Grammy. Od tamtej pory The Mystery of the Bulgarian Voices podróżują po świecie i zadziwiają wielobarwną paletą głosów wszystkich, którzy chcą słuchać. My chcemy.
Adam Strug
Etnomuzykolog, kompozytor i poeta, ale przede wszystkim śpiewak – człowiek, który głosem maluje obrazy, kreuje światy, ożywia historie. Znany m.in. ze współpracy ze Stanisławem Sojką i Wojciechem Waglewskim, a także fenomenalnego albumu „Requiem ludowe”, nagranego wspólnie z Kwadrofonikiem i kilka lat temu wyciskającego z nas łzy na OFFie. „Leśny bożek” – najnowsza płyta Adama Struga to, jak zwykle w jego przypadku, głęboki ukłon w stronę tradycji i zarazem śmiały eksperyment. Wiersze Leśmiana, Staffa, Asnyka i poety ludowego Jana Pocka wokalista interpretuje tu na tle skomponowanej przez siebie muzyki, czerpiącej zarówno z wpływów rdzennie polskich, jak i bliskowschodnich.
ARRM
Artur Rumiński jest jednym z tych polskich muzyków, którzy regularnie wracają na sceny OFF Festivalu, tak wiele mają do zaoferowania. Odprawiał już gusła z Furią, walczył ze słońcem na czele Thaw, a tym razem pojawi się we wcieleniu, które choć wydaje się spokojniejsze, niesie w sobie wiele niepokoju i emocjonalnej głębi. Fale dźwięku generowane przez ARRM płyną co prawda szerokim korytem wyżłobionym przez ambient i post-metal, ale zdarza im się też zboczyć z kursu w nienazwane, kosmiczne rejony.
OFF Festival Katowice 2018 odbędzie się w dniach 3-5 sierpnia, w Dolinie Trzech Stawów. Więcej na: http://off-festival.pl
(Przygotowano na podstawie materiałów organizatora)