Yorgos Lanthimos pełnymi garściami czerpie ze spuścizny kulturowej swojej ojczyzny, by w Zabiciu świętego jelenia opowiedzieć uniwersalną historię o ogarniętym pychą człowieku, który musi stawić czoła konsekwencjom swoich czynów. Już samym tytułem Grek nawiązuje do tragedii Eurypidesa Ifigenia w Aulidzie, gdzie Agamemnon przypadkowo zabija jelenia należącego do Artemis. Bogini łowów w zamian pragnie ofiary, a król postanawia poświęcić własną córkę. Poprzez liczne odniesienia do antycznych narracji reżyser umieszcza swoich bohaterów w świecie znanym z mitów, w którym obowiązuje zasada „oko za oko”.

Zanim jednak twórca odkryje część kart i zawiąże akcję, misternie tka kolejne sieci relacji panujące w przedstawianej rzeczywistości. W długiej ekspozycji pokazuje, jakie kontakty łączą poszczególne postacie i wprowadza nas w świat Stevena Murphy’ego – kardiochirurga, który może pochwalić się nie tylko udanym życiem zawodowym, ale również prywatnym. Ma żonę, dwójkę dzieci i duży dom, świadczący o bogactwie. Na tym idealnym wizerunku jest pewna rysa. Lekarz potajemnie spotyka się z pewnym nastolatkiem. Martin okaże się największym koszmarem w życiu głównego bohatera, a my zostaniemy świadkami pełnokrwistego horroru.

Męski świat?

Za sprawą ascezy narracyjnej i lakonicznych dialogów Lanthimos czyni ze swoich postaci archetypy. Steven wierzy w naukę i nie uznaje żadnej siły wyższej, uosabiając współczesnego mężczyznę. Grek nadał mu zawód przybliżający go do boga. Już w pierwszej scenie bohater przeprowadza operację na otwartym sercu, trzymając w dłoni najważniejszy ludzki organ. Sugeruje to, że posiada poczucie kontroli nad każdym aspektem życia. Lekarz jest zapatrzony w siebie, a myślenie o władzy, jaką daje mu zawód, podnieca go, o czym świadczą gry seksualne, jakie prowadzi z żoną.

Obraz mężczyzny jest w tym wypadku jednoznaczny. Steven przedstawiony został jako głowa rodziny. Nie znosi sprzeciwu, a najbliższych podporządkowuje swojej woli. Charakteryzuje go egoizm i wysokie poczucie własnej wartości. Kiedy staje w obliczu niezrozumiałej dla niego sytuacji, nie chce uznać swojej niższości.
Tak samo zaprezentowano jego przyjaciela anestezjologa, który podobnie jak protagonista nie potrafi przyznać się do błędu. Z ich pełnym pychy podejściem do życia kontrastuje zachowanie kobiet.

Walka płci
Anna stanowi tło dla głównego bohatera. Jest okulistką, a w fabule ten zawód ustawia ją na pozycji niższej od męża. Uchodzi wręcz za powód do obrażenia jej, kiedy próbuje podważyć medyczną opinię Stevena. Jest postacią uległą i bierną. Podczas stosunku seksualnego udaje, że podano jej znieczulenie ogólne i leży bez ruchu na łóżku, pozwalając, by partner zaspokoił swoje potrzeby. Kobietę charakteryzuje również wyrachowanie – by zdobyć od innego mężczyzny pożądane informacje, ucieka się do zdrady.

Obraz przedstawicielek płci pięknej jako istot manipulujących innymi i uległych utrwala sposób przedstawiania Kim. Nastolatka zakochuje się w oprawcy i poddaje jego woli. Aby z nim być, gotowa jest nawet poświęcić życie brata. Konserwatyzm w podejściu do ról genderowych staje się jeszcze bardziej wyraźny w działaniach Martina i jego wypowiedzi na temat własnej matki. Na siłę próbuje zeswatać ją z głównym bohaterem, jakby uważał, że bez partnera nie poczuje się spełniona. Ona sama podczas kolacji ze Stevenem traci wszelkie hamulce i zaczyna go napastować.

Na poziomie znaczeniowym konserwatyzm nasączony zostaje ironią, ponieważ to właśnie kobiety są w stanie uznać czyjąś wyższość, ukoić się i prowadzić dialog oparty nie na pokazie siły, lecz rozmowie. Zawód Anny sugeruje, że kobiety mogą szybciej dojrzeć właściwe rozwiązania problemów. Zakończenie sugeruje, że z tego właśnie powodu zasługują na wybaczenie grzechów. Mężczyzna w obliczu niezrozumiałego zagrożenia zaczyna krzyczeć, rzucając przekleństwami czy groźbami. Nie potrafi zaakceptować sytuacji, w jakiej się znalazł, przez co ucieka się do desperackich i bezsensownych czynów. Z powodu swojej pychy musi zostać ukarany. Dochodzi w ten sposób do starcia racjonalności z nadnaturalnością, z którą człowiek, obojętnie jak silny, nie jest w stanie sobie poradzić.

Wybawienie
To, w jaki sposób chłopak sprowadza na rodzinę głównego bohatera nieszczęścia, nie zostaje wyjaśnione. Reżyser nieraz przyrównuje go do Jezusa, chociażby czyniąc z niego męczennika i każąc Annie całować jego stopy. Grek nie pozwala jednak, by skojarzenia te były jednoznaczne. Martina nie cechuje miłosierdzie, bardziej przypomina on starożytnych, mitologicznych bogów, targanych niskimi, ludzkimi uczuciami. Jego zadanie sprowadza się do uświadomienia wszystkim, którzy odnieśli sukces, że są tylko ludźmi i nie mogą równać się z bogami. Jednocześnie ma dawać pokrzywdzonym nadzieję na sprawiedliwość. Nawet jeśli są poniżani, ignorowani i obrażani, przyjdzie czas, kiedy los się odwróci. Nastolatek staje się tym samym figurą mściciela, walczącego z nierównościami społecznymi. Zagrażając życiu najbliższych Stevena, Martin wywołuje w bohaterach głęboko skrywane emocje. Przebija bańkę, w której żyli, doprowadzając do rozpadu dotychczasowych relacji rodzinnych. Zabicie świętego jelenia to w pewnym stopniu historia zemsty niższej klasy społecznej, której przedstawiciele mają dość bezkarności bogatych i ciągłego zabiegania o ich atencję, czy też pomoc.
 

Walka klas
Twórca, tak jak w Kle, wykorzystuje rodzinę, aby przeprowadzić wiwisekcję na współczesnym człowieku i zbadać aktualną kondycję społeczeństwa. Grubą kreską oddziela bogatych od biednych. Steven wraz z najbliższymi staje się metonimią całej wyższej klasy średniej, a Martin i jego matka – klasy niższej. Ci pierwsi są pewni siebie i zachłyśnięci własnym sukcesem, drudzy natomiast ledwo wiążą koniec z końcem, spoglądając z nadzieją w stronę tych, którym się ułożyło.
 
Granice między ich światami widoczne są już za sprawą wyglądu postaci. Aktorzy wcielający się w członków rodziny Murphych są atrakcyjni fizycznie, a ich status społeczny podkreślają eleganckie stroje. Z drugiej strony Martin przypomina naturszczyka, który uciekł z planu nowego filmu braci Dardenne. Mówi niewyraźnie, ma lekkiego zeza i tłuste włosy. Jego matka sprawia wrażenie przebrzmiałej seksbomby, niemającej nic z wyjątkiem wspomnień o pełnej adoratorów przeszłości. Znamienne, że w jej rolę wciela się nieco zapomniana gwiazda – Alicia Silverstone.

Odpowiedź musimy znaleźć sami
Emploi poszczególnych aktorów pozwala reżyserowi prowadzić grę z rzeczywistością i nasączać swoją opowieść kolejnymi intertekstualnymi poziomami. Każda z rozpoznawalnych twarzy wywołuje u odbiorcy jednoznaczne skojarzenia. Tym samym twórca zachęca widzów do alegorycznego odczytywania historii i szukania następnych znaczeń. Symbolizm podkreślają odtwórcy ról, którzy nawet nie próbują wydobywać autentyzmu ze swoich postaci, dzięki czemu ma się wrażenie przebywania w zupełnie obcym świecie. Każdy element produkcji uwydatnia pretekstowość fabuły, służącej do przekazania uniwersalnych prawd.

Estetyka charakterystyczna dla Yorgosa Lanthimosa nadaje opowieści surrealistycznego sznytu. Reżyser celowo odrealnia swoją historię, zamykając ją w umownej konwencji horroru. Korzysta z ikonografii gatunku, raz wywracając na nice formułę home invasion, a kiedy indziej skłaniając się ku opowieści o zjawiskach paranormalnych. Dreszcze wywołują długie ujęcia z kontrastującą operową muzyką, przywołując na myśl chociażby Lśnienie Stanleya Kubricka. Grek nasącza swój film onirycznym klimatem i każe swojemu bohaterowi stawić czoła biblijnemu koszmarowi. Z tego względu Zabicie świętego jelenia należy traktować jako współczesną przypowieść. Po seansie przyjdzie czas na rachunek sumienia i bodajże najważniejsze pytanie, jakie można sobie zadać: z którym bohaterem utożsamiam się najbardziej? 

Przeczytaj także: