W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".
Islandzcy artyści od dłuższego czasu cieszą się dużą sympatią w Polsce. Jednym z nich jest Ragnar Ólafsson, który całkiem niedawno odwiedził nasz kraj zaliczając całkiem udaną trasę koncertową. Występował w kameralnych klubach, ale zdarzało mu się zagrać również w prywatnych mieszkaniach. Koniec trasy zbiegł się też z premierą jego nowego, solowego krążka zatytułowanego „Urgees”
Ragnara trudno nazwać debiutantem. Jest członkiem i założycielem kilku zespołów, z którymi wydał kilkanaście płyt. Grał różnorodne gatunki muzyczne – od jazzu, przez pop, rock po metal a nawet muzykę operową. Najbardziej znaną z jego grup jest Árstíðir – kapela, z którą wydał cztery albumy studyjne (dwa dotarły do szczytu listy najpopularniejszych płyt na Islandii) i koncertował w ponad 30 krajach. Pisał również muzykę do filmów.
Na „Urgees” Ragnar prezentuje się od tej bardziej lirycznej strony. Dwanaście kompozycji zawartych na krążku to klasyczne utwory utrzymane w szeroko rozumianym nurcie Singer-songwriter.
Nie trudno zgadnąć, że prym wiedzie tu gitara akustyczna. To na jej brzmieniu zbudowane są kolejne piosenki, do których Ragnar śpiewa swoim delikatnym głosem. Oprócz niej muzyk sięga też po banjo, ukulele i piano rhodes. Choć kompozycje charakteryzują się raczej oszczędnymi aranżami to na płycie nie brakuje też gości. Czytając wkładkę do płyty, można ich naliczyć aż szesnastu! Ich obecność jednak nie ingeruje zbyt mocno w sam klimat muzyki Ragnara, a wspomniana oszczędność jest jednym z jej największych atutów. Płyty słucha się z dużą dozą przyjemności płynącej ze spokojnych, melodyjnych piosenek.
Wśród nich bardzo ciekawie brzmią te, w których Ragnarowi towarzyszy damski głos („Wine”, „Petals”). Aby nie było jednak tak całkiem jednostajnie muzyk chwilami skręca w bardziej mocniejsze klimaty np. tytułowy „Urgees” czy „Bravery’ z rozbudowaną gitarową solówką. Co ciekawe te wycieczki nie zakłócają ciepłego i spokojnego klimatu całej płyty, która doskonale pasuje jako muzyczne tło do letniego wieczoru z lampką wina w dłoni. Bardzo przyjemny krążek.