Vladimirska to pewien fenomen na polskiej scenie. Choć grupa pochodzi z Krakowa, to w jej szeregach grają muzycy z Polski, Kanady i Francji. Kiedy znaczna część młodych zespołów dość mocno zapatruje się obecnie w elektronikę, oni konsekwentnie trzymają się tradycyjnych instrumentów i akustycznych brzmień. Teraz, po kilku latach od debiutu, wracają z nowym albumem, na którym w swobodny sposób rozwijają swój unikalny styl.
Vladimirska, pierwotnie powstała jako solowy projekt pochodzącej z Kanady wokalistki i multiinstrumentalistki, Scotii Gilroy. Później skład projektu trochę się rozrósł. Swój pierwszy album nagrali za pomocą akordeonu, trąbki, gitary i saksofonu. Na nowej płycie instrumentów jest jeszcze więcej - oprócz wspomnianych usłyszymy tu min. fortepian, perkusję, flet i kontrabas. Wszystko jednak kręci się wokół delikatnego głosu Scotti…
Od początku ich muzyka oscylowała wokół szeroko rozumianego folku, zwłaszcza w jego miejskim, lekko jazzującym, wydaniu.
Do tego szczypta muzyki cyrkowej a nawet subtelne wycieczki w stronę klasycznej americany. To wszystko sprawia, że ma ona mocno autorski i oryginalny charakter.
Jakby tego było mało większość materiału z „Paper Birds” zostało nagrane w plenerze, w Lasku Wolskim w Krakowie… Wykorzystując naturalna akustykę tego miejsca zespół zabrzmiał trochę jak leśna orkiestra, która postanowiła uciec dyrygentowi by w zupełnie nieskrępowany sposób snuć swoje zwiewne opowieści, które mogłyby być soundtrackiem do barwnych opowieści opowiadanych dzieciom na dobranoc. Najciekawiej wypadają tutaj te, w których wiodącą rolę odgrywa ciepły głos wokalistki. Jest w nich coś kojącego i intrygującego zarazem. Coś, co czyni muzykę Vladimirskiej bajkową i nie do końca rzeczywistą, ale na pewno wartą tego, by się przy niej na dłużej zatrzymać.
Vladimirska – Paper Birds
Gusstaff Records
Premiera 10.02.2017